-------------------------------------------------------------------------
- Wiec czego pani ode
mnie oczekuje? – spojrzałem na kobietę siedzącą po drugiej stronie biurka w
moim biurze. Pani Horan wygodniej usiadła na krześle, po czym westchnęła
zdruzgotana.
- Panie Zayn … - nie
wiedziała od czego zacząć.
- Proszę mówić mi
Zayn – uśmiechnąłem się do niej uprzejmie, kobieta tylko pokiwała głową.
- Więc Zayn, życie
mojego syna jest zagrożone, boję się o niego. Nawet sobie nie wyobrażasz co ja
teraz przeżywam. Codziennie wracam do domu niepewna czy jeszcze żyje, czy
przypadkiem nie leży zabity w naszym domu… - Pani Horan zadrżał głos.
- Proszę zacząć od
początku – powiedziałem – Dlaczego pani synowi zagraża niebezpieczeństwo? –
wyprostowałem się na krześle.
- Dwa tygodnie temu
Niall zeznawał z sądzie. Bo widzisz, mój syn zauważył, że jego najlepszy
przyjaciel ćpa. Podpytał go skąd bierze to świństwo, Liam bo tak miał na imię
jego kolega, powiedział mu od razu, że w szkole jest mnóstwo dilerów. Mój syn obiecał mu, że nikomu nie piśnie ani słówka na
ten temat. – kobieta wyciągnęła chusteczkę z torebki i wytarła nią łzy
spływające po policzkach – Pewnego dnia Liam poprosił go o pożyczkę, przyznał
się mu że poważnie zadłużył się u jednego z tych dilerów i będzie po nim jeśli
nie zwróci tych pieniędzy. Mój syn niestety nie posiadał wtedy żadnych pieniędzy, więc nie mógł mu
pomóc. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że Liam został zastrzelony. Niall
wkurzył się, poszedł na policję i wydał tych wszystkich dilerów. Dobrze wiedział,
że to oni przyczynili się do śmierci jego najlepszego przyjaciela. Dzięki jego
zeznaniom część z nich trafiła na dobrych kilka lat do więzienia. Lecz niestety
niektórym się upiekło, oni chcą się zemścić. Grożą mojemu synowi, kilka razy go
ciężko pobili, próbowali go porwać jednak na szczęście policja zareagowała w
porę, nawet włamali się do domu pod naszą nieobecność i napisali na ścianie, że
go zabiją. Od tamtej pory Niall boi się wychodzić z domu. Ci dilerzy mają wtyki
w mafii, oni … oni go zabiją – zaczęła szlochać.
- I chce pani żebym
…? – cierpliwie czekałem aż kobieta się uspokoi.
- Chcę żebyś go
chronił. Moja przyjaciółka mi ciebie poleciła, mówiła że pomimo młodego wieku
jesteś świetnym ochroniarzem. – zrobiło mi się miło słysząc te słowa – Jutro
wyjeżdżam za granicę na ważną konferencję, nie chcę żeby Niall siedział sam w
domu. On jest zbyt młody, żeby umrzeć. Tak więc chciałabym, żebyś do czasu
mojego powrotu albo nawet jeszcze po nim, pilnował jego bezpieczeństwa 24
godziny na dobę. Czy pomożesz mi? – kobieta spojrzała na mnie załzawionymi
oczami.
- Pomogę – Pani Horan
uśmiechnęła się smutno – Niall będzie bezpieczny.
*oczami Nialla*
- Wpakowałeś się w
niezłe gówno – do pokoju wszedł mulat, byłem wdzięczny mamie, że wynajęła go,
nie chciałbym sam zostawać w domu.
- Tak wiem – próbowałem
skupić swoją uwagę na jakiejś dennej telenoweli, która leciała w telewizji.
- Twoja matka
wspomniała, że cię próbowali porwać … - ochroniarz stanął na środku pokoju, z
zaciekawieniem wpatrywał się w wielki czerwony napis na ścianie: Zabijemy Cię.
Nie miałem czasu, żeby go zamalować, a raczej odwagi żeby iść do sklepu i kupić
jakąś farbę. Możliwość wyjścia z domu
była dla mnie przerażająca.
- I o mało co, a im
by się to udało – przełknąłem głośno ślinę, kiedy przypomniałem sobie to
zdarzenie. – na szczęście tylko mnie pobili – taa.. miałem farta, że jakaś
facetka zadzwoniła po policję.
- Jak do tego doszło?
– wypytywał dalej wpatrując się w ten cholerny napis.
- Nie chcę o tym
mówić – pokręciłem głową z nadzieją, że te okropne wspomnienia wylecą mi z
głowy.
- Skoro nie chcesz to
nie – wzruszył ramionami.
- Na pewno jestem bezpieczny? – spojrzałem na Zayna, który
wyglądał przez okno w salonie.
- Znam się na swoim
fachu, lecz nie obiecuję że będę wstanie ich zatrzymać jak przyjdą. Ja jestem
jeden, a ich… może być więcej – no po prostu super… czy on musiał być ze mną
szczery do bólu?! Już wolałbym, żeby mnie okłamał. Otuliłem się szczelniej
kocem, chciałem ukryć drżenie nie całym ciele. Nie chciałem pokazać mu jak
bardzo się boję. Żałuję tego, że poszedłem na tą cholerną policję, chciałbym
żeby było tak jak wcześniej, miałem takie beztroskie życie. A teraz? Siedzę w
domu od kilku dni i czekam aż przyjdą mordercy i mi coś zrobią. Ale chyba to
dobrze, że jednak ich wydałem, prawda? Przecież oni zabili Liama! A wiem jedno:
mój przyjaciel nie zasługiwał na taki koniec. Wiem co on czuł, kiedy się im
naraził… żałuję, że mu nie pomogłem… Boję się, cholernie boję się tego co może
stać się jutro, pojutrze, a może nawet i dzisiaj… - Gdzie idziesz? –
spanikowałem widząc, że mój ochroniarz wychodzi z pokoju .
- Idę na mały patrol,
okrążę dom kilka razy i wrócę – chciał już wyjść z salonu.
- Nie zostawiaj mnie
samego – odwrócił się zdziwiony słysząc mój drżący głos – Proszę – po moim
ciele przeszedł dreszcz, zacisnąłem ręce mocniej na kocu. Nie chciałem zostać
sam w domu.
- Zaraz wrócę –
uśmiechnął się do mnie chcąc podnieść mnie na duchu.
- Proszę – schowałem
twarz w poduszce, nie chciałem żeby widział mnie rozklejonego. Pewnie teraz
myśli jaka to ze mnie beksa. Poczułem jak łzy spływają po moich policzkach, a
potem wsiąkają w materiał poduszki.
- Ej… - ktoś, a
raczej na pewno Zayn, bo w domu byliśmy tylko my, położył mi rękę a ramieniu. –
Nie płacz – usiadł obok na kanapie i poklepał mnie po plecach. Nie mogłem nad
sobą zapanować, byłem cały spięty, ale to nie była dla mnie żadna nowość. Od
rozprawy ciągle taki jestem, nie mogę spać, często panikuję, a jak jestem sam w
domu to zamykam się w łazience z obawy, że ONI
mogą po mnie przyjść. – Zostanę z
tobą, spokojnie.
- Dziękuję –
odłożyłem na bok poduszkę w którą wcześniej się wypłakiwałem. Pociągnąłem nosem
i przymknąłem powieki, żeby powstrzymać
płacz. Jednak nie potrafiłem tego zrobić, czułem jak drżała mi szczęka, a łzy
dalej płynęły. - Pewnie myślisz, że
zachowuję się jak dzieciak – spojrzałem na niego smutno.
- Wcale nie, rozumiem
twoje zachowanie – poczochrał moje włosy – Nie bój się, zrobię wszystko żebyś
był bezpieczny.
- Ale mówiłeś, że ich
może być więcej – poprawiłem koc który spadał mi z ramion.
- Niestety, ale nie
martw się.. – mulat nie wiedział jak mnie pocieszyć.
- Jak mam się nie
martwić jak oni mnie prędzej czy później zabiją?! – wtuliłem się w klatkę
piersiową Zayna, nie wiem dlaczego to zrobiłem… chyba po prostu potrzebowałem
czyjegoś wsparcia. ochroniarz był zaskoczony moim zachowaniem, lecz po chwili
objął mnie ramionami i mocno przytulił. Poczułem się bezpiecznie, naprawdę
bezpiecznie, od dawna czegoś takiego nie doświadczyłem. W końcu mogłem choć na
chwilę się odstresować. Chłopak głaskał mnie po plecach, kiedy już się trochę uspokoiłem, niechętnie
wyswobodziłem się z jego uścisku - Ja
nie chcę umierać – szepnąłem, mulat uśmiechnął się pocieszająco.
- Nikt nie chce
umierać – powiedział nakrywając mnie kocem który spadł na ziemię – Nie martw
się na zapas. Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś czuł się bezpiecznie –
podniósł się i podszedł do okna, uważnie wpatrywał się w ciemność. Było już
chyba sporo po północy.
- Coś nie tak? –
trochę zaniepokoiłem się, gdyż Zayn uważnie wpatrywał się w widok za oknem
przez dłuższy czas.
- Chyba tylko mi się
zdawało – nie zrozumiałem o co mu chodziło, przez chwilę jeszcze stał przy
oknie po czym skierował się do ona po drugiej stronie pokoju.
Nagle usłyszałem
głośny trzask, jakby dźwięk tłuczonego szkła. Zerwałem się na równe nogi, może to mi się
tylko wydawało?! Niestety chyba nie, gdyż Zayn stanął w bezruchu i wsłuchiwał
się w ciszę.
- Co to było? –
spytałem szeptem przestraszony.
- To chyba coś na
górze – wyjął zza paska pistolet.
To be continued ...