środa, 8 sierpnia 2012

Short Story: Rozdział 1: Panicznie się boję ...

Oto pierwszy rozdział mojego Short Story! mam nadzieję, że się wam spodoba ;D proszę napiszcie mi w komentarzu co o tym myślicie i czy chcecie część dalszą ;) a jeśli chodzi o opowiadanie o Niallu i Rose, to pewnie nowy rozdział  pojawi się za dwa albo trzy dni. mam prośbę: niech osoby które czytają moje wypociny niech napiszą choć króciutki komentarz! to wiele dla mnie znaczy ;) a tak poza tym: zastanawiam się nad drobną zmianą wyglądu mojego bloga... chodzi mi tylko o kolory tła... napiszcie w kom. jakie kolory wam się podobają, ok? to wszystko! miłego czytania!
-------------------------------------------------------------------------


 - Wiec czego pani ode mnie oczekuje? – spojrzałem na kobietę siedzącą po drugiej stronie biurka w moim biurze. Pani Horan wygodniej usiadła na krześle, po czym westchnęła zdruzgotana.
 - Panie Zayn … - nie wiedziała od czego zacząć.
 - Proszę mówić mi Zayn – uśmiechnąłem się do niej uprzejmie, kobieta tylko pokiwała głową.
 - Więc Zayn, życie mojego syna jest zagrożone, boję się o niego. Nawet sobie nie wyobrażasz co ja teraz przeżywam. Codziennie wracam do domu niepewna czy jeszcze żyje, czy przypadkiem nie leży zabity w naszym domu… - Pani Horan zadrżał głos.
 - Proszę zacząć od początku – powiedziałem – Dlaczego pani synowi zagraża niebezpieczeństwo? – wyprostowałem się na krześle.
 - Dwa tygodnie temu Niall zeznawał z sądzie. Bo widzisz, mój syn zauważył, że jego najlepszy przyjaciel ćpa. Podpytał go skąd bierze to świństwo, Liam bo tak miał na imię jego kolega, powiedział mu od razu, że w szkole jest mnóstwo dilerów. Mój syn  obiecał mu, że nikomu nie piśnie ani słówka na ten temat. – kobieta wyciągnęła chusteczkę z torebki i wytarła nią łzy spływające po policzkach – Pewnego dnia Liam poprosił go o pożyczkę, przyznał się mu że poważnie zadłużył się u jednego z tych dilerów i będzie po nim jeśli nie zwróci tych pieniędzy. Mój syn niestety nie posiadał  wtedy żadnych pieniędzy, więc nie mógł mu pomóc. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że Liam został zastrzelony. Niall wkurzył się, poszedł na policję i wydał tych wszystkich dilerów. Dobrze wiedział, że to oni przyczynili się do śmierci jego najlepszego przyjaciela. Dzięki jego zeznaniom część z nich trafiła na dobrych kilka lat do więzienia. Lecz niestety niektórym się upiekło, oni chcą się zemścić. Grożą mojemu synowi, kilka razy go ciężko pobili, próbowali go porwać jednak na szczęście policja zareagowała w porę, nawet włamali się do domu pod naszą nieobecność i napisali na ścianie, że go zabiją. Od tamtej pory Niall boi się wychodzić z domu. Ci dilerzy mają wtyki w mafii, oni … oni go zabiją – zaczęła szlochać.
 - I chce pani żebym …? – cierpliwie czekałem aż kobieta się uspokoi.
 - Chcę żebyś go chronił. Moja przyjaciółka mi ciebie poleciła, mówiła że pomimo młodego wieku jesteś świetnym ochroniarzem. – zrobiło mi się miło słysząc te słowa – Jutro wyjeżdżam za granicę na ważną konferencję, nie chcę żeby Niall siedział sam w domu. On jest zbyt młody, żeby umrzeć. Tak więc chciałabym, żebyś do czasu mojego powrotu albo nawet jeszcze po nim, pilnował jego bezpieczeństwa 24 godziny na dobę. Czy pomożesz mi? – kobieta spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
 - Pomogę – Pani Horan uśmiechnęła się smutno – Niall będzie bezpieczny.

*oczami Nialla*
 - Wpakowałeś się w niezłe gówno – do pokoju wszedł mulat, byłem wdzięczny mamie, że wynajęła go, nie chciałbym sam zostawać w domu.
 - Tak wiem – próbowałem skupić swoją uwagę na jakiejś dennej telenoweli, która leciała w telewizji.
 - Twoja matka wspomniała, że cię próbowali porwać … - ochroniarz stanął na środku pokoju, z zaciekawieniem wpatrywał się w wielki czerwony napis na ścianie: Zabijemy Cię. Nie miałem czasu, żeby go zamalować, a raczej odwagi żeby iść do sklepu i kupić jakąś farbę. Możliwość  wyjścia z domu była dla mnie przerażająca.
 - I o mało co, a im by się to udało – przełknąłem głośno ślinę, kiedy przypomniałem sobie to zdarzenie. – na szczęście tylko mnie pobili – taa.. miałem farta, że jakaś facetka zadzwoniła po policję.
 - Jak do tego doszło? – wypytywał dalej wpatrując się w ten cholerny napis.
 - Nie chcę o tym mówić – pokręciłem głową z nadzieją, że te okropne wspomnienia wylecą mi z głowy.
 - Skoro nie chcesz to nie – wzruszył ramionami.
- Na pewno jestem bezpieczny? – spojrzałem na Zayna, który wyglądał przez okno w salonie.
 - Znam się na swoim fachu, lecz nie obiecuję że będę wstanie ich zatrzymać jak przyjdą. Ja jestem jeden, a ich… może być więcej – no po prostu super… czy on musiał być ze mną szczery do bólu?! Już wolałbym, żeby mnie okłamał. Otuliłem się szczelniej kocem, chciałem ukryć drżenie nie całym ciele. Nie chciałem pokazać mu jak bardzo się boję. Żałuję tego, że poszedłem na tą cholerną policję, chciałbym żeby było tak jak wcześniej, miałem takie beztroskie życie. A teraz? Siedzę w domu od kilku dni i czekam aż przyjdą mordercy i mi coś zrobią. Ale chyba to dobrze, że jednak ich wydałem, prawda? Przecież oni zabili Liama! A wiem jedno: mój przyjaciel nie zasługiwał na taki koniec. Wiem co on czuł, kiedy się im naraził… żałuję, że mu nie pomogłem… Boję się, cholernie boję się tego co może stać się jutro, pojutrze, a może nawet i dzisiaj… - Gdzie idziesz? – spanikowałem widząc, że mój ochroniarz wychodzi z pokoju .
 - Idę na mały patrol, okrążę dom kilka razy i wrócę – chciał już wyjść z salonu.
 - Nie zostawiaj mnie samego – odwrócił się zdziwiony słysząc mój drżący głos – Proszę – po moim ciele przeszedł dreszcz, zacisnąłem ręce mocniej na kocu. Nie chciałem zostać sam w domu.
 - Zaraz wrócę – uśmiechnął się do mnie chcąc podnieść mnie na duchu.
 - Proszę – schowałem twarz w poduszce, nie chciałem żeby widział mnie rozklejonego. Pewnie teraz myśli jaka to ze mnie beksa. Poczułem jak łzy spływają po moich policzkach, a potem wsiąkają w materiał poduszki.
 - Ej… - ktoś, a raczej na pewno Zayn, bo w domu byliśmy tylko my, położył mi rękę a ramieniu. – Nie płacz – usiadł obok na kanapie i poklepał mnie po plecach. Nie mogłem nad sobą zapanować, byłem cały spięty, ale to nie była dla mnie żadna nowość. Od rozprawy ciągle taki jestem, nie mogę spać, często panikuję, a jak jestem sam w domu to zamykam się w łazience z obawy, że ONI mogą po mnie przyjść.  – Zostanę z tobą, spokojnie.
 - Dziękuję – odłożyłem na bok poduszkę w którą wcześniej się wypłakiwałem. Pociągnąłem nosem  i przymknąłem powieki, żeby powstrzymać płacz. Jednak nie potrafiłem tego zrobić, czułem jak drżała mi szczęka, a łzy dalej płynęły.  - Pewnie myślisz, że zachowuję się jak dzieciak – spojrzałem na niego smutno.
 - Wcale nie, rozumiem twoje zachowanie – poczochrał moje włosy – Nie bój się, zrobię wszystko żebyś był bezpieczny.
 - Ale mówiłeś, że ich może być więcej – poprawiłem koc który spadał mi z ramion.
 - Niestety, ale nie martw się.. – mulat nie wiedział jak mnie pocieszyć.
 - Jak mam się nie martwić jak oni mnie prędzej czy później zabiją?! – wtuliłem się w klatkę piersiową Zayna, nie wiem dlaczego to zrobiłem… chyba po prostu potrzebowałem czyjegoś wsparcia. ochroniarz był zaskoczony moim zachowaniem, lecz po chwili objął mnie ramionami i mocno przytulił. Poczułem się bezpiecznie, naprawdę bezpiecznie, od dawna czegoś takiego nie doświadczyłem. W końcu mogłem choć na chwilę się odstresować. Chłopak głaskał mnie po plecach, kiedy  już się trochę uspokoiłem, niechętnie wyswobodziłem się z jego uścisku  - Ja nie chcę umierać – szepnąłem, mulat uśmiechnął się pocieszająco.
 - Nikt nie chce umierać – powiedział nakrywając mnie kocem który spadł na ziemię – Nie martw się na zapas. Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś czuł się bezpiecznie – podniósł się i podszedł do okna, uważnie wpatrywał się w ciemność. Było już chyba sporo po północy.
 - Coś nie tak? – trochę zaniepokoiłem się, gdyż Zayn uważnie wpatrywał się w widok za oknem przez dłuższy czas.
 - Chyba tylko mi się zdawało – nie zrozumiałem o co mu chodziło, przez chwilę jeszcze stał przy oknie po czym skierował się do ona po drugiej stronie pokoju.
 Nagle usłyszałem głośny trzask, jakby dźwięk tłuczonego szkła.  Zerwałem się na równe nogi, może to mi się tylko wydawało?! Niestety chyba nie, gdyż Zayn stanął w bezruchu i wsłuchiwał się w ciszę.
 - Co to było? – spytałem szeptem przestraszony.
 - To chyba coś na górze – wyjął zza paska pistolet.
                                To be continued ...