czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 18


 *oczami Nialla*
 - Co robisz? – spytał mnie Zayn.
 - A nie widać?! Oglądam telewizję – powiedziałem zgodnie z prawdą.
 - A co będziesz robić? – spytał siadając obok mnie.
 - YYyy… będę oglądać telewizję?! A co ty taki ciekawski?! – spojrzałem na niego podejrzliwie, zaczął mnie trochę denerwować.
 - Po prostu jestem ciekawy – jasne, jasne ciekawe o co mu naprawdę chodzi.
 - A tak naprawdę? – spytałem zaciekawiony pożerając kolejną paczkę Oreo.
 - Przestań żreć bo będziesz gruby – próbował zabrać mi paczkę, ale byłem szybszy i włożyłem resztę ciastek do buzi.
 - Sieldalaj – powiedziałem z pełną gębą moich kochanych Oreo.
 - Człowieku sam spierdalaj i ogarnij się bo w końcu zbankrutujemy – pokręcił głową. -Odetniemy ci dostęp do naszego konta i zlikwiduję twoje zapasy słodyczy które trzymasz w szopie na podwórku – uśmiechnął się przebiegle.
 - Skąd ty wiesz o  zapasach? – przestraszyłem się nie na żarty.
 - Jak siedzisz tam dzień w dzień to w końcu można się domyślić – zaczął się śmiać – A więc jak z tą dietą?
 - Śnisz. Niall Horan nigdy nie pójdzie na dietę. Nigdy! – posłałem mu wrogie spojrzenie.
 - Okay, okay zamykam ten temat, bo się jeszcze na mnie rzucisz – zażartował.
  -Bardzo śmieszne. A wracając do poprzedniego tematu, dlaczego ty jesteś taki ciekawski? – prześwietliłem go swoimi paczałkami.
 - No bo takiej jednej dziewczynie bardzo zależy, żeby iść z tobą do kina. I co ty na to? – spytał z nadzieją w głosie.
 - Stary zapomnij – próbowałem wybić mu ten pomysł z tego zakutego łba.
 - No ale dlaczego? – nie dawał za wygraną.
 - Bo chcę odwiedzić Rose – wyznałem z uśmiechem na ryjcu.
 - Ciągle tylko Rose i Rose. Przecież nawet nie jesteście parą – powiedział mulat.
 - Ja coś do niej czuję! A żebyśmy zostali parą to ona musi zyskać do mnie zaufanie, więc sory ale jak na razie liczy się tylko ONA – podkreśliłem ostatnie słowo.
 - Ok rozumiem. To powodzenia – poklepał mnie po plecach i wyszedł – Louis! – krzyknął na cały dom stojąc w drzwiach salonu.
 - Czego? – odezwał się pasiasty z kuchni.
 - Bo jest taka dziewczyna która… - nie dokończył mulat.
 - Zapomnij! – przerwał mu Lou – Sam idź z nią gdzieś, a nie nas próbujesz sfatać! – wrzeszczał z kuchni Louie. Ach ten laluś i jego zabawy w sfatkę. Czasami mam tego serdecznie dosyć. No, ale w sumie dobrze, że się o nas martwi, może. Do pokoju wszedł Liam z bananem na ryjcu.
 - Co ci w twarz? – nabijałem się z niego – Bo ci tak zostanie!
 - hahah – zaśmiał się sztucznie- Bardzo śmieszne – powiedział z przekąsem.
 - No dobra to ci się stało? – byłem cholernie ciekawy.
 - Byłem wczoraj na randce z Kate – zaczął mówić rozmarzony.
 - To już wiem – niecierpliwiłem się.
 - Zostaliśmy parą! – wydarł się na całą chatę i zaczął biegać po pokoju jak szalony. Chyba będę musiał zainwestować w zatyczki do uszu, jeśli tego nie zrobię to chyba ogłuchnę. Co za dom, co za współlokatorzy.
  - No stary gratulacje! – przybiłem piątkę tatusiowi.
  - A jak tam z Rose? – spytał zmieniając temat.
 - Czemu drugi raz dzisiaj musze o tym opowiadać?! – zirytowałem się.
 - Bo my się martwimy – położył rękę na swoim sercu, udając zatroskanego – I co dowiem się?
 - Rose musi zyskać do mnie zaufanie, nie jest zbyt przekonana do związku z gwiazdorem – westchnąłem – muszę jakoś ją przekonać – dodałem zamyślony.
 - Hmm.. to powodzenia! – poklepał mnie po plecach i wyszedł z salonu w końcu byłem sam, to chyba cud, taka cisza i spokój. – Louisssssssssssssss!!!!!!!!!!! – no ja pierdolę czy oni wiszyscy muszą wrzeszczeć na całą chatę?! Chyba zabiję tatusia i resztę zresztą też. Wtedy będzie cicho.
 - Czego wy kurwa wszyscy ode mnie chcecie?! – krzyknął lekko wkurzony pasiasty z kuchni, pewnie  też chciał pobyć sam na sam ze swoimi marchewkami tak jak ja. Nie stop! Lou chce pobyć z marchewkami z ja z własnymi myślami. Przecież ja nienawidzę tych warzyw. – Od razu mówię, że nie idę na żadną randkę. Sam se idź! – dodał głośniej.
 - Po prostu chciałem, żebyś zrobił mi herbatkę! – zaśmiał się Liam.
 - Zapomnij! – krzyknął – Sam se zrób! – usłyszałem jakiś łomot, pewnie Louis zerwał się z krzesła zaczepił nogą o nogę krzesła i runą na glebę. Po chwili wiedziałem, żę miałem rację. – Kurwaaaa! Cholerne pierdolone krzesło! Ała! Niech mi ktoś pomoże! – zbulwersował się.
 - Nie chciałeś iść do kina to radź sobie sam! – krzyknął mulat z góry śmiejąc się.
 - Nie chciałeś zrobić mi herbatki, więc cierp! – dodał tatuś dostając ataku śmiechu.
 - Niall pomóż! – wręcz błagał, jak zareagowałem? Zacząłem się rechotać jak jakiś debil i olałem kumpla.
 Co za dom. Codziennie tak samo, dzień w dzień krzyki, śmiech i wygłupy. Ja pierdolę! Na szczęście Harry siedział w swoim pokoju cicho przez cały dzień, jak to powiedział Louie: macie zostwić go w spokoju, nasz loczek musi przemyśleć sobie kilka spraw. Tak powiedział nam dzisiaj rano, jak chcieliśmy wbić do jego pokoju. Ciekawe o co może chodzić.
 - wychodzę – krzyknąłem, no jakbym to powiedział to by nie usłyszeli przecież. Skierowałem się w kierunku drzwi, może przynajmniej u Rose będzie cisza.
 - Tylko nie spieprz sprawy z Rose! – zawołał za mną Liam.
 - Postaram się – powiedziałem sam do siebie kiedy byłem już na podwórku.

_____________________________________________________
zawaliłam ten rozdział jest beznadziejny i cholernie krótki ;(
proszę o komentarze i reakcje !;p dacie radę z 14 komentarzami? 
następny rozdział pojawi się może w niedzielę albo jeszcze później, ponieważ dzisiaj wyjeżdżam w góry i nie będzie mnie nawet w szkole ;) 
mam nadzieję że będziecie cierpliwe! ;) (wątpię zeby mojego bloga czytał jakiś chłopak ;p)


jak myslicie co stanie się w w kolejnym rozdziale?
zapowiedź:
    - O co chodzi? - spytałam 
    - Bo ten no... - Matt nie mógł się wysłowić.
    - Matt śpieszę się - upomniałam go.
    - Ale... - chyba coś było nie tak, dlaczego on się tak zachowywał?!
      
                                   ............
   
  - ..... Ty debilu! idioto! Ja kurwa nie wierzę! Ty... ty..kurwa! Jak mogłeś to zrobić  ......?! Ja pierdole! - zbulwersował się.

       Mam nadzieję, że jesteście cholernie ciekawe co stanie się dalej xd

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 17


 - I co rozmawiałeś z Rebeccą? – spytałam siadając obok blondyna.
 - Tak mogę zostać na jeszcze jedną noc. A potem będę musiał pewnie wrócić do chłopaków – westchnął zrezygnowany. Żeby go pocieszyć przytuliłam go z całych sił, nie jestem pewna czy to pomogło, ale chyba tak, bo lekko się uśmiechnął.
 - Wszystko się jakoś ułoży. Ta złość na nich minie, zobaczysz – pogłaskałam go po plecach, a blondynek wtulił się we mnie jak małe dziecko.
 - Ja-ja n-nie wi-em czy im-im wyba-wybaczę – zaczął płakać – To dl-dla mnie zbyt du-dużo.
 - Ciii, nie płacz. Wiem, że zrobili ci straszną przykrość, mnie też wkurzyli, ale zobaczysz,że będzie tak jak dawniej – pocieszałam go.
 - Nie- nie jestem tego pe-pewny – wyjąkał i jeszcze mocniej się do mnie przytulił – To-to nasza pierwsza pra-prawdziwa kłót-nia – odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć w jego oczy. Były strasznie smutne i wydawało mi się, że ukrywają dużo strasznych rzeczy. Ale jakich? Co on przede mną ukrywał?
 - Niall? – blondyn spojrzał na mnie pytająco – Czy coś ukrywasz? – buraczek szybko odwrócił wzrok w drugą stronę.
 - To nic, zwykłe wspomnienia z dzieciństwa – powiedział unikając mojego wzroku.
 - Ale złe prawda? Związane z tobą i babcią? – byłam prawie pewna, że o to chodzi.
 - Nie ważne – patrzył uparcie w ścianę.
 - Powiedz mi – wzięłam jego twarz w dłonie i nakierowałam ją w stronę mojej. Teraz byłam pewna, że chłopak coś przede mną ukrywa, widziałam to w jego zaszklonych oczach.
 - Bo ja … kłamałem – po jego policzku spłynęła powoli jedna łza – Prze- przepraszam – zająkał się.
 - Jak to ? –wytarłam łzę z uczuciem.
 - Pamiętasz jak opowiadałem ci o mnie, kiedy chłopaków nie było w domu? – pokiwałam głową twierdząco.
 - Nie mówiłem prawdy, moi rodzice nie są wspaniali – znów zaszkliły mu się oczy – Ojciec on bił matkę i on … mnie …. Molestował. Proszę nie mów tego nikomu, wiem, że teraz się mnie brzydzisz, ale proszę zachowaj to w tajemnicy – na jego policzkach było coraz więcej słonych łez.
 - Niall nawet tak nie mów, nigdy się ciebie nie brzydziłam i nie będę brzydzić – przytuliłam go mocno.
 - Ale to nie wszystko – ciągnął dalej , a ja znów spojrzałam w jego smutne tęczówki – Kiedyś kolega poczęstował mnie papierosem, coś mnie korciło, żeby zobaczyć jak to jest. Miałem wtedy chyba czternaście lat, spróbowałem, to działo się niedaleko domu, sąsiadka nas przyłapała i nakablowała ojcu. Byłem wtedy u babci, wpadł wściekły do jej domu, myślałem, że mnie zabije. Zaczął mnie bić i krzyczeć, że narobiłem mu wstydu przed sąsiadami. Babcia stanęła w mojej obronie, wkurzony ojciec dał z liścia swojej własnej matce i kazał jej się nie wtrącać. Dostawałem coraz mocniej, myślałem, że tego nie przeżyję. W końcu wkroczył dziadek, próbował mi pomóc, ale był zbyt słaby. Zagrodził mojemu tacie drogę, a ten popchnął go, popchnął brutalnie własnego ojca. Dziadek upadł, uderzył głową w róg stołu, on- on wtedy – pokręcił głową płacząc – On wtedy zginął, umarł na miejscu. Próbowałem pomóc dziadkowi, zdjąłem koszulkę i przyłożyłem do rany na jego głowie, ale to nic nie dało, było już z późno. Ojciec trafił do więzienia – blondyn cały drżał, trzymałam go w swoich ramionach, było mi go strasznie szkoda.
 - Przykro mi – tylko to potrafiłam wtedy powiedzieć, siedzieliśmy tak chyba z godzinę w zupełnej ciszy, Niall co chwilę pociągał nosem. Nagle zadzwonił mój telefon, to Kate.
K: Hej!
J: Hej
K:Słuchaj spotkajmy się w parku za pół godziny na naszej ławeczce, ok?
J:ale..
K:Żadnych ale, to pilne masz być – rozłączyła się.
 - Kto to? – spytał Niall schrypniętym głosem.
 - Kate chce się spotkać – powiedziałam – Nie obrazisz się jak wyjdę?
 - Nie, idź – zaczął doprowadzać się do porządku – Naprawdę poradzę sobie, no idź! – niecierpliwił się.
 - No dobra – powiedziałam bez przekonania – To pa – przytuliłam go na pożegnanie i niepewnym krokiem wyszłam z pokoju. Kate podczas tej krótkiej rozmowy zachowywała się dziwnie, jak nie Kate. Coś kręciła, tylko ciekawe co. Po połowie godziny już wiedziałam co. Nie było jej na umówionym miejscu, nikogo tak nie było. No ładnie wystawiła mnie. Usiadłam na ławkę wkurzona, może się spóźni. Zostanę i poczekam jeszcze chwilę.
 - Rose! – nagle  znikąd pojawiła się czwórka dobrze mi znanych postaci.
 - Czego chcecie? – spytałam wkurzona, wiedziałam że Kate coś kręciła. Zabiję ją!
 - Chcemy porozmawiać – powiedział Zayn.
  - Nie mamy o czym – stwierdziłam i już chciałam wstać, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu, strzepnęłam ją.
 - Proszę daj nam dwie minutki – Harry zrobił słodkie oczka. Westchnęłam z rezygnacją i czekałam aż powiedzą czego ode mnie chcą.
 - No dobra. Mówcie – przewróciłam oczami.
 - No bo nie wiemy dlaczego jesteście tacy wkurzeni na nas – wyjaśnił smutno Lou – Brakuje nam Nialla – dodał.
 - No cóż będziecie musieli jeszcze jedną noc wytrzymać bez niego – ośiwadczyłam.
 - No cóż musimy – westchnął Harry.
 - Co my mu zrobiliśmy? – spytał Liam.
 - Zniszczyliście mu gitarę, która była prezentem od jego  świętej pamięci babci. To była jedyna pamiątka po niej, jaką miał – odpowiedziałam na pytanie tatusia, chłopacy chyba już zrozumieli co zrobili.
 - Jesteśmy debilami – podsumował Nawet go za to nie przeprosiliśmy.
 - Zgadza się – potwierdziłam – Jutro Niall wróci do domu, wtedy go przeprosicie – dodałam – Przepraszam, ale muszę już iść. Pa. – odeszłam.
 - Dzięki,że zgodziłaś się z nami porozmawiać – zawołał za mną Louis.

(następnego dnia)
 - Nie chcę tam wracać – żalił mi się Niall pakując swoje rzeczy.
 - Nie marudź! Obiecałeś Rebecce, że dzisiaj wrócisz do domu – poklepałam go po plecach – Idę z tobą.
 - Dzięki – uśmiechnął się lekko.
   Wyszliśmy z domu dziecka i skierowaliśmy się piechotką w stronę willi chłopaków. Mieliśmy jakieś pół godziny drogi przed sobą, ale był tak piękny poranek, ptaszki śpiewały, a słoneczko miło grzało. Niall szedł obok mnie zamyślony, postanowiłam nie mówić mu o wczorajszej rozmowie z chłopacami w parku. Bo po co? Resztę drogi też szliśmy w milczeniu, ale chyba nikomu z nas to nie przeszkadzało.
 - Jesteśmy – westchnął i otworzył furtkę
 - Na pewno żałują tego co zrobili – zapewniłam go.
 - Ta jasne – otworzył drzwi wejściowe.
 - Niall! – z kuchni wybiegło czterech chłopaków i zaczęło przytulać się do blondynka. – Tęskniliśmy! – krzyknęli. Buraczek nie był zbyt zadowolony, że ich widzi. Z kuchni nie zauważona przez chłopców wyszła Kate, uśmiechnęła się do mnie zadowolona, a ja odwzajemniłam uśmiech.
 - Chłopaki gnieciecie Nialla! – zwróciłam im uwagę.
 - Przepraszamy – niechętnie odsunęli się od niego.
 - Niall my cię bardzo przepraszamy za tą gitarę – zaczął Lou.
 - Właśnie. Byliśmy wtedy tak ucieszeni, że ta sytuacja z fanką się wyjaśniła, że nas trochę poniosło – dołączył się do przeprosin Loczek.
 - Stary – Zayn poklepał buraczka po placach – Nie wiedzieliśmy, że ta gitara tyle dla ciebie znaczy.
 - Jakbyście mnie kiedykolwiek słuchali to byście wiedzieli
 - Wiemy i bardzo przepraszamy – mówił Liam – Wybaczysz nam? – spytał z nadzieją.
 - No dobra – westchnął Niall – Wybaczam wam.
 - Dziękujemy – krzyknęli i zaczęli go przytulać – Obiecujemy, że to się nie powtórzy.
 - Gnieciecie mnie! – wydusił z siebie głodomór.
 - Przepraszamy – znowu chórek.
 - To co na śniadanko? – spytał już uśmiechnięty blondyn.
 - Wrócił nasz stary Farbowany blondynek! – ucieszył się mulat – chodźcie na naleśniki! – dodał ku uciesze Horanka. Posłusznie skierowaliśmy się do kuchni, gdzie na blacie leżała góra naleśników. W pośpiechu usiedliśmy do stołu w obawie, że Nialler wszystko pochłonie.
 - Te naleśniki to mistrzostwo – powiedział buraczek z pełną buzią – tęskniłem za nimi! – dodał wpychając kolejną porcję do ust.
 - Cieszę się, że ci smakuje – kucharz Harold był z siebie dumny – Rose jedz! – rozkazał widząc, że zjadłam tylko jednego.
 - Nie ja już nie mogę. najadłam się. Dziękuję – powiedziałam masując się po pełnym brzuszku.
 - I ja też – poparła mnie Kate –Rose możemy porozmawiać? – spytała.
 - Jasne – nie wiedziałam o co chodzi.
 - Na osobności – spojrzała na chłopców, którzy zainteresowali się słowami Kate.
 - Już wychodzimy – powiedział Niall chwytając talerz z naleśnikami – Chodźcie – zwrócił się do reszty.
 - A może zos….- nie dokończył.
 - Won – pokazałam im drzwi, a chłopcy za spuszczonymi głowami wyszli z kuchni.
 - No to o co chodzi? – spytałam przyjaciółkę, kiedy już byłam pewna, że nikt nas nie podsłuchuje.
  - Liam zaprosił mnie na randkę! – zaczęła skakać ze szczęścia.
 - To cudownie! – cieszyłam się jej szczęściem.

-----------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba? mam nadzieję, że jest taki dobry jak myślę ;p
dacie radę z 12 komentarzami? Jeśli tak to szybciej dodam nowy ;p
zapraszam na moje dwa pozostałe blogi ;)
                                               i w końcu się pogodzili ;p

zapowiedź

krótka zapowiedź nowego rozdziału:

 - Powiedz mi – wzięłam jego twarz w dłonie i nakierowałam ją w stronę mojej. Teraz byłam pewna, że chłopak coś przede mną ukrywa, widziałam to w jego zaszklonych oczach.
 - Bo ja … kłamałem – po jego policzku spłynęła powoli jedna łza – Prze- przepraszam – zająkał się.
 - Jak to ? –wytarłam łzę z uczuciem.
 - Pamiętasz jak .....

uwaga!

Hej. pewnie niektórzy niecierpliwie czekają na kolejny rozdział. więc pojawi się on dzisiaj albo jutro. miałam dodać go wczoraj ], tyle że byłam trochę zajęta, "robiłam makietę". ta kogo ja okłamuję, chyba raczej wspominałam ze znajomymi lany poniedziałek. haha. Postaram dodać go jak najszybciej.
                                             tylko nie bijcie, obiecuję że ho dodam ;p

Do narni!- to mnie rozjebało ;p

a to rozpierdolilo... xd

      Oczywiście rozpierdoliło w dobrym tego słowa znaczeniu ;p