*oczami Nialla*
- Co robisz? – spytał
mnie Zayn.
- A nie widać?! Oglądam
telewizję – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- A co będziesz
robić? – spytał siadając obok mnie.
- YYyy… będę oglądać
telewizję?! A co ty taki ciekawski?! – spojrzałem na niego podejrzliwie, zaczął
mnie trochę denerwować.
- Po prostu jestem
ciekawy – jasne, jasne ciekawe o co mu naprawdę chodzi.
- A tak naprawdę? –
spytałem zaciekawiony pożerając kolejną paczkę Oreo.
- Przestań żreć bo
będziesz gruby – próbował zabrać mi paczkę, ale byłem szybszy i włożyłem resztę
ciastek do buzi.
- Sieldalaj –
powiedziałem z pełną gębą moich kochanych Oreo.
- Człowieku sam
spierdalaj i ogarnij się bo w końcu zbankrutujemy – pokręcił głową. -Odetniemy
ci dostęp do naszego konta i zlikwiduję twoje zapasy słodyczy które trzymasz w
szopie na podwórku – uśmiechnął się przebiegle.
- Skąd ty wiesz
o zapasach? – przestraszyłem się nie na
żarty.
- Jak siedzisz tam
dzień w dzień to w końcu można się domyślić – zaczął się śmiać – A więc jak z
tą dietą?
- Śnisz. Niall Horan
nigdy nie pójdzie na dietę. Nigdy! – posłałem mu wrogie spojrzenie.
- Okay, okay zamykam
ten temat, bo się jeszcze na mnie rzucisz – zażartował.
-Bardzo śmieszne. A wracając
do poprzedniego tematu, dlaczego ty jesteś taki ciekawski? – prześwietliłem go swoimi
paczałkami.
- No bo takiej jednej
dziewczynie bardzo zależy, żeby iść z tobą do kina. I co ty na to? – spytał z
nadzieją w głosie.
- Stary zapomnij –
próbowałem wybić mu ten pomysł z tego zakutego łba.
- No ale dlaczego? –
nie dawał za wygraną.
- Bo chcę odwiedzić
Rose – wyznałem z uśmiechem na ryjcu.
- Ciągle tylko Rose i
Rose. Przecież nawet nie jesteście parą – powiedział mulat.
- Ja coś do niej
czuję! A żebyśmy zostali parą to ona musi zyskać do mnie zaufanie, więc sory
ale jak na razie liczy się tylko ONA – podkreśliłem ostatnie słowo.
- Ok rozumiem. To powodzenia
– poklepał mnie po plecach i wyszedł – Louis! – krzyknął na cały dom stojąc w
drzwiach salonu.
- Czego? – odezwał się
pasiasty z kuchni.
- Bo jest taka
dziewczyna która… - nie dokończył mulat.
- Zapomnij! –
przerwał mu Lou – Sam idź z nią gdzieś, a nie nas próbujesz sfatać! – wrzeszczał
z kuchni Louie. Ach ten laluś i jego zabawy w sfatkę. Czasami mam tego
serdecznie dosyć. No, ale w sumie dobrze, że się o nas martwi, może. Do pokoju
wszedł Liam z bananem na ryjcu.
- Co ci w twarz? –
nabijałem się z niego – Bo ci tak zostanie!
- hahah – zaśmiał się
sztucznie- Bardzo śmieszne – powiedział z przekąsem.
- No dobra to ci się
stało? – byłem cholernie ciekawy.
- Byłem wczoraj na
randce z Kate – zaczął mówić rozmarzony.
- To już wiem –
niecierpliwiłem się.
- Zostaliśmy parą! –
wydarł się na całą chatę i zaczął biegać po pokoju jak szalony. Chyba będę
musiał zainwestować w zatyczki do uszu, jeśli tego nie zrobię to chyba
ogłuchnę. Co za dom, co za współlokatorzy.
- No stary gratulacje! – przybiłem piątkę
tatusiowi.
- A jak tam z Rose? – spytał zmieniając temat.
- Czemu drugi raz dzisiaj
musze o tym opowiadać?! – zirytowałem się.
- Bo my się martwimy –
położył rękę na swoim sercu, udając zatroskanego – I co dowiem się?
- Rose musi zyskać do
mnie zaufanie, nie jest zbyt przekonana do związku z gwiazdorem – westchnąłem –
muszę jakoś ją przekonać – dodałem zamyślony.
- Hmm.. to
powodzenia! – poklepał mnie po plecach i wyszedł z salonu w końcu byłem sam, to
chyba cud, taka cisza i spokój. – Louisssssssssssssss!!!!!!!!!!! – no ja
pierdolę czy oni wiszyscy muszą wrzeszczeć na całą chatę?! Chyba zabiję tatusia
i resztę zresztą też. Wtedy będzie cicho.
- Czego wy kurwa
wszyscy ode mnie chcecie?! – krzyknął lekko wkurzony pasiasty z kuchni,
pewnie też chciał pobyć sam na sam ze
swoimi marchewkami tak jak ja. Nie stop! Lou chce pobyć z marchewkami z ja z
własnymi myślami. Przecież ja nienawidzę tych warzyw. – Od razu mówię, że nie
idę na żadną randkę. Sam se idź! – dodał głośniej.
- Po prostu chciałem,
żebyś zrobił mi herbatkę! – zaśmiał się Liam.
- Zapomnij! –
krzyknął – Sam se zrób! – usłyszałem jakiś łomot, pewnie Louis zerwał się z krzesła
zaczepił nogą o nogę krzesła i runą na glebę. Po chwili wiedziałem, żę miałem
rację. – Kurwaaaa! Cholerne pierdolone krzesło! Ała! Niech mi ktoś pomoże! –
zbulwersował się.
- Nie chciałeś iść do
kina to radź sobie sam! – krzyknął mulat z góry śmiejąc się.
- Nie chciałeś zrobić
mi herbatki, więc cierp! – dodał tatuś dostając ataku śmiechu.
- Niall pomóż! –
wręcz błagał, jak zareagowałem? Zacząłem się rechotać jak jakiś debil i olałem
kumpla.
Co za dom. Codziennie
tak samo, dzień w dzień krzyki, śmiech i wygłupy. Ja pierdolę! Na szczęście
Harry siedział w swoim pokoju cicho przez cały dzień, jak to powiedział Louie: macie zostwić go w spokoju, nasz loczek musi
przemyśleć sobie kilka spraw. Tak powiedział nam dzisiaj rano, jak
chcieliśmy wbić do jego pokoju. Ciekawe o co może chodzić.
- wychodzę –
krzyknąłem, no jakbym to powiedział to by nie usłyszeli przecież. Skierowałem się
w kierunku drzwi, może przynajmniej u Rose będzie cisza.
- Tylko nie spieprz
sprawy z Rose! – zawołał za mną Liam.
- Postaram się –
powiedziałem sam do siebie kiedy byłem już na podwórku.
_____________________________________________________
zawaliłam ten rozdział jest beznadziejny i cholernie krótki ;(
proszę o komentarze i reakcje !;p dacie radę z 14 komentarzami?
następny rozdział pojawi się może w niedzielę albo jeszcze później, ponieważ dzisiaj wyjeżdżam w góry i nie będzie mnie nawet w szkole ;)
mam nadzieję że będziecie cierpliwe! ;) (wątpię zeby mojego bloga czytał jakiś chłopak ;p)
jak myslicie co stanie się w w kolejnym rozdziale?
zapowiedź:
- O co chodzi? - spytałam
- Bo ten no... - Matt nie mógł się wysłowić.
- Matt śpieszę się - upomniałam go.
- Ale... - chyba coś było nie tak, dlaczego on się tak zachowywał?!
............
- ..... Ty debilu! idioto! Ja kurwa nie wierzę! Ty... ty..kurwa! Jak mogłeś to zrobić ......?! Ja pierdole! - zbulwersował się.
Mam nadzieję, że jesteście cholernie ciekawe co stanie się dalej xd