- Pan Louis Tomlinson
leży na OIOM – powiedziała pielęgniarka siedząca na recepcji – Proszę iść
głównym korytarzem a potem skręcić z lewo – uśmiechnęła się uprzejmie.
- Dziękuję –
powiedziałem i pociągnąłem Rose za rękę żeby się pośpieszyła. Szybkim krokiem
szedłem zgodnie z wskazówkami miłej pani, a moje słońce tuż obok mnie, była tak
samo zdenerwowana jak ja. Po telefonie od Loczka od razu przerwaliśmy naszą
randkę i przyjechaliśmy tutaj. Niestety przyjaciel nie powiedział mi dlaczego
mamy się tu udać, wiedziałem jedynie że chodzi o pasiastego.Dlaczego Lou leżał
na OIOM ?! Co mu się do cholery stało? skręciłem z lewo, moim oczom ukazał się
wielki napis OIOM. Przeszedłem przez duże białe drzwi, w oddali zauważyłem
resztę zespołu, przyspieszyłem. Harry cały zapłakany siedział na jednym z
krzeseł, Zayn zdenerwowany chodził bez sensu w kółko, a Liam próbował jakoś
pocieszyć loczka.
- Co się stało?- podbiegłem do Liama, który spojrzał na mnie
smutnym wzrokiem.
- Louis ma operację,
bardzo poważną operację – powiedział i znów całą swoją uwagę skupił na nie
radzącym sobie z tym wszystkim Harrym. Wytrzeszczyłem oczy, chciałem dokładnie
wiedzieć o co chodzi! Co się stało pod moją nieobecność?! Pytam się: co?! Rose
chwyciła mnie mocniej za rękę, zbladła bardzo zbladła, jakby zaraz miała
zemdleć.
- Liam mógłbyś
powiedzieć coś więcej? – powiedziała ledwo dosłyszalnie dziewczyna, po czym usiadła obok drżącego od
płaczu Harrego, poszedłem w jej ślady.
- Ja wam powiem …Był
pożar… - szepnął Loczek, zerkając na nas zaczerwienionymi oczami. Pociągnął głośno
nosem. Poczułem jak moje serce przyśpiesza, jak to pożar? Boże drogi co tam się
stało..? – Wróciłem do domu … na dole nikogo nie było, ale telewizor był
włączony… - przerwał, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem. – zawołałem Louisa, ale usłyszałem tylko
jakby jęk bólu z góry, a potem, taki dźwięk jakby ktoś trzasnął drzwiami
tarasowymi w kuchni. Zignorowałem to trzaśnięcie i pobiegłem na górę … I … - o
jego policzkach spływało coraz więcej łez – Cały pokój Vicki stał w
płomieniach, ogień zaczął przedostawać się na korytarz. Znowu usłyszałem
wrzask, to był Lou. On.. – zająkał się, schował twarz w dłonie i zaniósł się
jeszcze gorszym płaczem. Podszedł do nas Zayn i przytulił biednego Hazzę,
zauważyłem, że po policzku mulata spłynęła pojedyncza łza. – dostrzegłem
Louiego leżącego pomiędzy płomieniami, był przygnieciony przez komodę …-
usłyszałem stłumiony głos Harrego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że stan
Boo Beara musi być bardzo poważny. Także przytuliłem Loczka, poczułem jak po
chwili dołączyli się do nas Rose i Liam. Wszyscy płakaliśmy i modliliśmy się o
naszego przyjaciela.
Nagle z jednej z
sali wybiegł lekarz, nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi, rozejrzał się
dookoła, a gdy dostrzegł w oddali pielęgniarkę, pobiegł w jej kierunku.
- Siostro proszę
zadzwonić po doktora Smith jak najszybciej! Sprawa jest poważna! Proszę powiedzieć
mu, że ma niezwłocznie stawić się w Sali operacyjnej numer 4. Mamy chłopaka z
poparzeniami na całym ciele oraz z licznymi złamaniami i powoli go tracimy –
udało mi się dosłyszeć rozmowę pracowników szpitala, niestety Harry też ją
usłyszał, nadeszła kolejna fala płaczu z jego strony. Nikt nie udawał twardego,
wszyscy płakaliśmy jak małe dzieci wtuleni w siebie. Może i to wyglądało dziwnie, ale wtedy to nie
było ważne.
Lekarz nie
zwracając na nas uwagi pośpiesznie wrócił na salę. Nie wierzyłem w to co się
działo, dlaczego akurat Louis? Co on takiego zrobił? To nie sprawiedliwe ….
- On nie może umrzeć –
powiedział Zayn opierając się o ścianę, a następnie zjeżdżając na zimną
posadzkę gdzie usiadł obejmując nogi
ramionami – Boże… co tam się mogło stać…. – wytarł rękawem bluzy łzy spływające
po jego policzkach.
- Nie wiem –
powiedziałem drżącym głosem – Przecież Lou sam tego pożaru nie mógł wywołać,
jakoś nie chce mi się w to wierzyć….
- Zaczęło się w
pokoju Vicki – do rozmowy dołączył się Liam.
- O cholera! Gdzie jest moja siostrzenica?! – wrzasnąłem. Zupełnie
o niej zapomniałem! Przecież ona była z Lou…. A co jeśli też była w tamtym
pokoju, tylko Harry jej nie zauważył?! Co jeśli Vicki nadal tam jest?
- spokojnie – Li położył
mi rękę na ramieniu – Strażacy dokładnie sprawdzili miejsce pożaru i jej nie
znaleźli. Musiała gdzieś wyjść … - szczerze? Nie zrobiło mi się ani trochę
lepiej … to dziwne. Lou na pewno miał ją cały czas na oku, więc powinna być w
domu. A może zobaczyła pożar i przerażona uciekła? Nie to nie możliwe, przecież
najpierw zadzwoniła by po jakąś pomoc, na pewno nie jest taka żeby nie pomóc
poszkodowanemu… więc gdzie może być?
- to gdzie ona jest? –
spytałem na głos, jednak nikt nie miał żadnego pomysłu, zapadła kompletna
cisza.
- Chyba wiem.. – Zayn
podniósł się nagle z podłogi .
- Co? – zdziwiłem się
jego reakcją.
- Wiem gdzie ona jest… - twarz mulata była pozbawiona
jakichkolwiek emocji, nie mogłem nic z niej wyczytać. Zauważyłem tylko jak cały
się spiął i złożył ręce w pięści – Wszystko jasne … - rzucił i udał się w
kierunku wyjścia pośpiesznym krokiem. Zaskoczony jego zachowaniem popatrzyłem
po twarzach moich przyjaciół, którzy byli również zdziwieni.
- Nie wiem co on ma
zamiar robić, ale wiem jedno: nic dobrego z tego nie wyniknie – skomentował Liam.
- Wiem – przytaknąłem
i podniosłem się na równe nogi – Idę za nim …
_____________________________________________________________________
przepraszam, że taki krótki.... ale miałam straszne problemy związane z pen drive, którego zgubiłam i już chyba nie znajdę... miałam tam gotowe dwa rozdziały które straciłam ... tyle roboty na marne... więc musiałam się ogarnąć i pisać od nowa... wiem, że ten rozdział jest nudny, ale musiał taki być. następny będzie w wiele ciekawszy! PRZYSIĘGAM! mam kilka fajnych pomysłów...
nie wiem czy dodam dzisiaj kolejny rozdział na drugiego bloga, bo mam urwanie głowy. może znajdę chwilkę, a jeśli nie dzisiaj to zrobię to jutro ;)
macie tutaj takiego tańczącego Nialla:
PS: znalazłam świetnego one shota po angielsku ;) jest dość ciekawy i inny ;) chcecie żebym go przetłumaczy ła? ;)