niedziela, 7 października 2012

Rozdział 29


 - Pan Louis Tomlinson leży na OIOM – powiedziała pielęgniarka siedząca na recepcji – Proszę iść głównym korytarzem a potem skręcić z lewo – uśmiechnęła się uprzejmie.
 - Dziękuję – powiedziałem i pociągnąłem Rose za rękę żeby się pośpieszyła. Szybkim krokiem szedłem zgodnie z wskazówkami miłej pani, a moje słońce tuż obok mnie, była tak samo zdenerwowana jak ja. Po telefonie od Loczka od razu przerwaliśmy naszą randkę i przyjechaliśmy tutaj. Niestety przyjaciel nie powiedział mi dlaczego mamy się tu udać, wiedziałem jedynie że chodzi o pasiastego.Dlaczego Lou leżał na OIOM ?! Co mu się do cholery stało? skręciłem z lewo, moim oczom ukazał się wielki napis OIOM. Przeszedłem przez duże białe drzwi, w oddali zauważyłem resztę zespołu, przyspieszyłem. Harry cały zapłakany siedział na jednym z krzeseł, Zayn zdenerwowany chodził bez sensu w kółko, a Liam próbował jakoś pocieszyć loczka.
- Co się stało?- podbiegłem do Liama, który spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
 - Louis ma operację, bardzo poważną operację – powiedział i znów całą swoją uwagę skupił na nie radzącym sobie z tym wszystkim Harrym. Wytrzeszczyłem oczy, chciałem dokładnie wiedzieć o co chodzi! Co się stało pod moją nieobecność?! Pytam się: co?! Rose chwyciła mnie mocniej za rękę, zbladła bardzo zbladła, jakby zaraz miała zemdleć.
 - Liam mógłbyś powiedzieć coś więcej? – powiedziała ledwo dosłyszalnie  dziewczyna, po czym usiadła obok drżącego od płaczu Harrego, poszedłem w jej ślady.
 - Ja wam powiem …Był pożar… - szepnął Loczek, zerkając na nas zaczerwienionymi oczami. Pociągnął głośno nosem. Poczułem jak moje serce przyśpiesza, jak to pożar? Boże drogi co tam się stało..? – Wróciłem do domu … na dole nikogo nie było, ale telewizor był włączony… - przerwał, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem.  – zawołałem Louisa, ale usłyszałem tylko jakby jęk bólu z góry, a potem, taki dźwięk jakby ktoś trzasnął drzwiami tarasowymi w kuchni. Zignorowałem to trzaśnięcie i pobiegłem na górę … I … - o jego policzkach spływało coraz więcej łez – Cały pokój Vicki stał w płomieniach, ogień zaczął przedostawać się na korytarz. Znowu usłyszałem wrzask, to był Lou. On.. – zająkał się, schował twarz w dłonie i zaniósł się jeszcze gorszym płaczem. Podszedł do nas Zayn i przytulił biednego Hazzę, zauważyłem, że po policzku mulata spłynęła pojedyncza łza. – dostrzegłem Louiego leżącego pomiędzy płomieniami, był przygnieciony przez komodę …- usłyszałem stłumiony głos Harrego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że stan Boo Beara musi być bardzo poważny. Także przytuliłem Loczka, poczułem jak po chwili dołączyli się do nas Rose i Liam. Wszyscy płakaliśmy i modliliśmy się o naszego przyjaciela.
   Nagle z jednej z sali wybiegł lekarz, nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi, rozejrzał się dookoła, a gdy dostrzegł w oddali pielęgniarkę, pobiegł w jej kierunku.
 - Siostro proszę zadzwonić po doktora Smith jak najszybciej! Sprawa jest poważna! Proszę powiedzieć mu, że ma niezwłocznie stawić się w Sali operacyjnej numer 4. Mamy chłopaka z poparzeniami na całym ciele oraz z licznymi złamaniami i powoli go tracimy – udało mi się dosłyszeć rozmowę pracowników szpitala, niestety Harry też ją usłyszał, nadeszła kolejna fala płaczu z jego strony. Nikt nie udawał twardego, wszyscy płakaliśmy jak małe dzieci wtuleni w siebie.  Może i to wyglądało dziwnie, ale wtedy to nie było ważne.
    Lekarz nie zwracając na nas uwagi pośpiesznie wrócił na salę. Nie wierzyłem w to co się działo, dlaczego akurat Louis? Co on takiego zrobił? To nie sprawiedliwe ….
 - On nie może umrzeć – powiedział Zayn opierając się o ścianę, a następnie zjeżdżając na zimną posadzkę gdzie usiadł obejmując  nogi ramionami – Boże… co tam się mogło stać…. – wytarł rękawem bluzy łzy spływające po jego policzkach.
 - Nie wiem – powiedziałem drżącym głosem – Przecież Lou sam tego pożaru nie mógł wywołać, jakoś nie chce mi się w to wierzyć….
 - Zaczęło się w pokoju Vicki – do rozmowy dołączył się Liam.
- O cholera! Gdzie jest moja siostrzenica?! – wrzasnąłem. Zupełnie o niej zapomniałem! Przecież ona była z Lou…. A co jeśli też była w tamtym pokoju, tylko Harry jej nie zauważył?! Co jeśli Vicki nadal tam jest?
 - spokojnie – Li położył mi rękę na ramieniu – Strażacy dokładnie sprawdzili miejsce pożaru i jej nie znaleźli. Musiała gdzieś wyjść … - szczerze? Nie zrobiło mi się ani trochę lepiej … to dziwne. Lou na pewno miał ją cały czas na oku, więc powinna być w domu. A może zobaczyła pożar i przerażona uciekła? Nie to nie możliwe, przecież najpierw zadzwoniła by po jakąś pomoc, na pewno nie jest taka żeby nie pomóc poszkodowanemu… więc gdzie może być?
 - to gdzie ona jest? – spytałem na głos, jednak nikt nie miał żadnego pomysłu, zapadła kompletna cisza.
 - Chyba wiem.. – Zayn podniósł się nagle z podłogi .
 - Co? – zdziwiłem się jego reakcją.
- Wiem gdzie ona jest… - twarz mulata była pozbawiona jakichkolwiek emocji, nie mogłem nic z niej wyczytać. Zauważyłem tylko jak cały się spiął i złożył ręce w pięści – Wszystko jasne … - rzucił i udał się w kierunku wyjścia pośpiesznym krokiem. Zaskoczony jego zachowaniem popatrzyłem po twarzach moich przyjaciół, którzy byli również zdziwieni.
 - Nie wiem co on ma zamiar robić, ale wiem jedno: nic dobrego z tego nie wyniknie – skomentował Liam.
 - Wiem – przytaknąłem i podniosłem się na równe nogi – Idę za nim …


_____________________________________________________________________
przepraszam, że taki krótki.... ale miałam straszne problemy związane z pen drive, którego zgubiłam  i już chyba nie znajdę... miałam tam gotowe dwa rozdziały które straciłam ... tyle roboty na marne... więc musiałam się ogarnąć i pisać od nowa... wiem, że ten rozdział jest nudny, ale musiał taki być. następny będzie w wiele ciekawszy! PRZYSIĘGAM! mam kilka fajnych pomysłów...
nie wiem czy dodam dzisiaj kolejny rozdział na drugiego bloga, bo mam urwanie głowy. może znajdę chwilkę, a jeśli nie dzisiaj to zrobię to jutro ;) 
macie tutaj takiego tańczącego Nialla:

PS: znalazłam świetnego one shota po angielsku ;) jest dość ciekawy i inny ;) chcecie żebym go przetłumaczy ła? ;)