Ja po prostu padam z
nóg, ja wysiadam, jutro przez cały dzień opierdalaning i nic więcej. Cały
dzisiejszy dzień spędziłam z Kate i Shanem na podwórku przed domem.
Postanowiłyśmy przypomnieć sobie dzieciństwo, więc graliśmy w berka i inne
męczące gry z dziećmi z domu dziecka. Było bardzo fajnie, ale nigdy więcej
takiego wysiłku! Nigdy! Mogłoby być jeszcze lepiej gdyby z nami było One Direction,
ale niestety przez cały dzień mieli próby i wywiad, na którym mieli wyjaśnić
całą sytuację z Lilly. Wślizgnęłam się pod ciepłą kołderkę i w końcu mogłam się
odprężyć. Nagle ktoś cichutko zapukał do moich drzwi, kto mógł mnie odwiedzić o
24 w nocy?! Z niechęcią wstałam i poczłapałam w kierunku drzwi za którymi stał
Niall.
- Co ty tu robisz? –
byłam zdezorientowana, ale też miło zaskoczona on to może do mnie zawsze
przychodzić.
- Mogę u ciebie
przenocować? – spytał z nadzieją –
Pokłóciłem się z chłopakami – wytłumaczył.
- Wejdź – zaprosiłam
go do środka – Chciałabym, żebyś został, ale muszę porozmawiać najpierw z
opiekunką – byłam nadal trochę zaspana, ale usiłowałam myśleć racjonalnie i
tak, żeby nie dostać kolejnego szlabanu.
- Dobrze rozumiem iść
z tobą? – spytał
- Nie, poradzę sobie
– posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił i wyszłam ze swojego pokoiku. Szybkim
krokiem poszłam w kierunku ‘’mieszkanka” Rebecca’i. Stanęłam przed drzwiami,
wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
- Proszę! –
usłyszałam stłumiony krzyk zza drzwi. Z nadzieją, że się zgodzi weszłam
niepewnie do pokoju. – O witaj Rose! Co sprowadza cię do mnie o północy? –
zlustrowała mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Bo Niall pokłócił
się z przyjaciółmi i nie ma gdzie spać. – wyjaśniłam.
- I zgaduję, że
chcesz go przenocować u siebie, prawda?
– uśmiechnęła się do mnie. Ta dziewczyna przejrzała mnie na wylot.
- Tak. Proszę zgódź
się! – miałam ochotę paść jej do kolan, ale jednak ograniczyłam się do
błagania.
- Hmm… nie powinnam,
ale ufam tobie i jemu. Więc zgoda – te słowa to było coś pięknego, nie
potrafiłam opisać swojego szczęścia.
- Dziękuję! –
podbiegłam i uściskałam z całych sił opiekunkę. Rebecca była naprawdę w
porządku.
- Nie ma za co. Tylko
bez żadnych wybryków. – spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Spokojnie –
uspokoiłam ją.
- Więc pozostaje mi
tylko życzyć wam dobrej nocy – powiedziała serdecznie.
- Jeszcze raz
dziękuję i do widzenia – powiedziałam zamykając za sobą drzwi od jej pokoju.
Pobiegłam do blondynka, żeby przekazać mu dobre wieści, wparowałam do pokoju
zdyszana. Niall siedział na moim łóżku i nad czymś poważnie się zastanawiał.
- Możesz zostać - oznajmiłam podchodząc bliżej buraczka.
- Naprawdę? To super.
– ucieszył się, lecz zaraz znów pogorszył mu się humor, co nie umknęło mojej
uwadze.
- Co się stało?
Dlaczego pokłóciłeś się z chłopakami? – usiadłam obok niego.
- chłopaki po
powrocie z wywiadu postanowili się rozerwać i zaczęli udawać gwiazdy rocka.
Niestety nie było mnie wtedy w domu, więc nie pytając mnie o zdanie wzięli z
mojego pokoju gitarę. Zaczęli na niej grać i w końcu rozbili ją o podłogę. Nic
nie da się zrobić, gitara jest do wywalenia. Kiedy to zobaczyłem to wyszedłem z
siebie , strasznie mnie to wkurzyło. A oni co? Zamiast mnie przynajmniej przeprosić
to jeszcze się z tego śmiali, jakby to było coś najzabawniejszego na świecie.
Więc wkurzony wybiegłem z domu i łaziłem bez celu po mieście, aż zrobiło się
naprawdę zimno. Nie nienawidzę ich za to co zrobili. – uparcie wpatrywał się w
podłogę, żebym nie zobaczyła w jakim naprawdę jest stanie.
- To twoi
przyjaciele, przecież nie może was poróżnić zwykła gitara – próbowałam
przemówić mu do rozsądku, ale on tylko pokręcił głową przecząco, w tamtym
momencie miałam nadzieję, że szybko mu przejdzie.
- Gdyby to była
zwykła gitara to bym się tak nie wkurzył – powiedział smutny, coś go trapiło,
sprawiał wrażenie jakby miał się zaraz rozpłakać. Nie mogłam na niego patrzeć w
takim stanie, poczułam ukłucie bólu w sercu. Straszny ból, chciałam mu jakoś
ulżyć, ale nie wiedziałam jak więc po prostu wzięłam go za rękę, a on ją mocno
uścisnął.
- Nie rozumiem –
przyznałam, głaszcząc kciukiem wierzch jego dłoni.
- Ta gitara to
prezent od mojej babci, która zmarła rok temu, miała nowotwór – łza spłynęła po
jego policzku.
- Przykro mi –
przytuliłam blondyna.
- Byliśmy bardzo
sobie bliscy, wręcz nierozłączni. Kiedy moich rodziców nie było w domu, ona ze
mną zostawała, a bardzo często gdzieś
wyjeżdżali. Kiedy jeszcze mieszkałem w Irlandii, zazwyczaj rezygnowałem ze spotkania
z kumplem i chodziłem z babcią na spacery czy na jakieś kółka szycia. To było
trochę nudne, ale widziałem, że sprawia to przyjemność mojej babci, więc
cieszyłem się jej szczęściem.- niezdarnie wytarł łzy rękawem bluzy – Ale to
nie wszystko. moja świętej pamięci babcia nie miała zbyt dużo pieniędzy.
Oszczędzała na tą gitarę przez dobre kilka lat odkładała ze swojej emerytury.
Tylko dlatego, że chciała zrobić mi przyjemność, rezygnowała z zakupów i innych
atrakcji. To dzięki niej zacząłem śpiewać, to ona pokazała mi jak cieszyć się z
życia, dzięki niej zrozumiałem, że muzyka to tak jakby magia bez której nie
potrafię żyć. Ten instrument to była moja jedyna pamiątka po niej i po moim
dzieciństwie. A co zrobili moi przyjaciele? O ile mogę ich teraz tak nazywać,
to chyba już nie są przyjaciele. Bo który przyjaciel zachowałby się tak
bezczelnie i chamsko jak oni? Właśnie żaden by się tak nie zachował.
Zniszczyli moją gitarę, jedyną pamiątkę po tej wspaniałej kobiecie – wtulił się
w zagłębienie przy mojej szyi – Bardzo ją kochałem – poczułam ciepłe łzy na
moim ramieniu.
- Teraz cię rozumiem
– powiedziałam cicho.
- Zachowuję się jak
jakiś rozhisteryzowany dzieciak – odsunął się ode mnie wycierając łzy z
policzków. – Przepraszam już nie będę ci się wyżalał. To wszystko pewnie nieźle cię znudziło –
próbował się uśmiechnąć, ale jakoś mu to nie wyszło za dobrze.
- Nie wcale nie.
Wręcz przeciwnie cieszę się, że byłeś taki szczery i mi wszystko opowiedziałeś.
– uśmiechnęłam się lekko, lecz mój uśmiech zmienił się w niekontrolowane
ziewanie, no w końcu było nieźle po północy. Niall zaśmiał się widząc jak
próbuję zapanować nad ziewaniem, w końcu mogłam zobaczyć na jego twarzy wesoły
uśmiech.
- No dobra buraczku,
a teraz w piżamkę i spać. – powiedziałam
nadal ziewając, Horanek pokiwał głową przyznając mi rację.
- Nie mam piżamy więc
będę spać w bokserkach. Oczywiście jeżeli nie będzie ci to przeszkadzać. –
mówił.
- Nie – uspokoiłam go
i weszłam pod ciepłą kołderkę, w końcu. Blondynek poszedł do toalety, po chwili
było słychać szum wody. Położyłam się wygodnie i czekałam aż Niall skończy się
myć. Po kilku minutach wyszedł z łazienki w bokserkach całych w uśmiechnięte
buźki, jego blond włosy były w
kompletnym nieładzie, a na twarzy jak zwykle gościły dwa olbrzymie rumieńce.
Kiedy zauważył, że się mu przyglądam jeszcze bardziej się zburaczył, a ja
zawstydzona odwróciłam wzrok.
- To dobranoc –
wślizgnął się pod pierzynkę na łóżku po drugiej stronie pokoju.
- Dobranoc –
uśmiechnęłam się do niego i zgasiłam światło.
(dwie godziny później)
Obudziłam się w
środku nocy, cała zlana zimnym potem, strasznie szybko oddychałam ze strachu.
Spokojnie Rose to tylko zły sen, to nie działo się naprawdę, próbowałam
uspokoić samą siebie. Rozejrzałam się po pokoju który toną w ciemnościach,
przecież musiałam się upewnić czy gdzieś nie czyha na mnie duch z mojego snu.
Na szczęście nic podejrzanego nie zobaczyłam i odetchnęłam z ulgą. Po drugiej
stronie pokoju cichutko pochrapywał blondynek, nawet jego obecność nie dawała
mi poczucia bezpieczeństwa, przecież był parę metrów ode mnie. Na pewno już nie
zasnę, za bardzo się boję. No to po prostu ekstra, to będzie długa i
nieprzespana noc. Jutro będę wyglądać jak upiór i to wszystko przez te głupie
koszmary. Jeszcze trochę roztrzęsiona
wygramoliłam się z pod kołdry i na paluszkach podeszłam da śpiącego buraczka.
Wyglądał tak słodko kiedy spał, tak bezbronnie.
- Niall? – szepnęłam,
szkoda mi było go budzić, ale inaczej bym nie zasnęła.
- Won od tej lodówki,
to moja żona – mruknął przez sen przewracając się na drugi bok, mimo tego że
byłam zaspana to i tak walnęłam facepalma.
- Niall? –
szturchnęłam go lekko.
- Co jest Rose? –
spytał otwierając jedno oko, był strasznie zaspany. Po chwili zauważył, że
jestem lekko poddenerwowana więc usiadł na łóżku i przetarł oczy – Co się
stało? – złapał mnie zaniepokojony za rękę, muszę przyznać, że to miłe z jego
srony.
- Miałam koszmar –
wyszeptałam – Mogłabym z tobą spać? – spytałam z nadzieją w głosie.
- Jasne, kładź się –
zrobił mi miejsce obok siebie.
- Dziękuje –
wślizgnęłam się pod pierzynkę.
- Nie ma za co –
uśmiechnął się zaspany i położył głowę na poduszkę, poszłam w jego ślady. Po chwili poczułam czułam na swoich
plecach jego spokojny oddech.
- Moja lodóweczka –
mruknął przez sen kładąc rękę na moim biodrze, kiedy to usłyszałam to ledwo
powstrzymywałam się od wybuchnięcia głośnym śmiechem. Na szczęście stłumiłam go
w poduszce. Było mi tak dobrze, tak cieplutko. Czułam się tak bezpiecznie,
byłam prawie pewna, że to moje miejsce na ziemi, że ja i Niall jesteśmy dla
siebie stworzeni. Kto wie co się stanie, wszystko się może zdarzyć. Tej nocy
nie dręczyły mnie żadne koszmary. Rano obudził mnie piękny śpiew ptaków za oknem.
Z uśmiechem na ustach otworzyłam oczy, Niall siedział z moją głową na swoich
udach i bawił się moimi włosami, to było całkiem miłe.
- Już nie śpisz? –
zauważył, że mu się przyglądam.
- Nie, śpię niech
otwarte oczy cię nie zmylą – powiedziałam z sarkazmem, a buraczek pstryknął
mnie w nos głośno się śmiejąc. Wypięłam mu język i zaczekałam aż minie mu napad
padaczki. Po chwili złapał się za brzuch głośno oddychając i to właśnie jest
skutek głośnego śmiania się, nie można złapać oddechu.
- Już przeszło? –
uśmiechnęłam się lekko.
- Tak – westchnął .
- Dlaczego w nocy
nazwałeś mnie lodóweczką? - zaczęłam cię
śmiać – Bardzo cię przepraszam, ale nie wyglądam jak lodówka! – wypięłam mu
język.
- Co powiedziałem?! Na
serio? – pokiwałam głową – ja pierdole, lepiej nie słuchaj tego co wygaduje
przez sen – uderzył się otwartą ręką w czoło.
- Ale to bardzo
fascynujące – chichrałam się dalej – Pewnie masz ciekawe sny, jak wygadujesz
przez sen takie głupoty – blondyn podrapał się zamyślony po głowie.
- Tyle, że mi się
śniło, że chomiki zawładnęły ziemi – był zmieszany – To nie ma sensu.
- To jaki swój udział
brała lodówka w zagładzie świata przez gryzonie?! – walnęłam facepalma.
- Dobra jestem
dziwny, sny też mam psychiczne więc zostawmy to tak jak jest – znów zaczął
bawić się moimi włosami.
- No dobra, to
zmieniając temat. Co teraz zrobisz? Wrócisz już do chłopaków? – od razu zrzędła
mu mina.
- No jestem wkurzony
na chłopaków, nie chcę do nich wracać z podkulonym ogonem – wyznał zamyślony.
- Nie masz zamiaru im
wybaczyć? – popatrzyłam na niego lekko zdziwiona, przecież oni muszą się w
końcu pogodzić. Mimo, że chłopcy tak go skrzywdzili, powinni dojść do
porozumienia. Z drugiej strony tak samo jak Niall jestem wkurzona na chłopaków
za to co zrobili, szczególnie wtedy, kiedy przypomnę sobie łzy buraczka
spływające po jego zarumienionych policzkach.
- Na razie nie. Sama wiesz,
że nawet mnie za to nie przeprosili – pokiwałam głową przyznając mu rację.
- Skoro nie chcesz
wracać to zostaniesz jeszcze trochę u mnie – podniosłam się do pozycji
siedzącej i uścisnęłam pocieszająco jego rękę.
- Ale Rebecca się
nie zgodzi – stwierdził smutny.
- Zgodzi się –
zapewniłam go, wiedziałam, że opiekunka nie wyrzuci go na ulicę – Zrobimy tak:
ty porozmawiasz z Rebeccą, a ja pójdę do waszego domu i wezmę ci jakieś ciuchy,
bo nic przy sobie nie masz czystego – streściłam mu mój plan.
- Naprawdę zrobisz to
dla mnie? – chciał się upewnić, a ja pokiwałam głową. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął
się, to chyba był najpiękniejszy uśmiech jakim kiedykolwiek mnie obdarzył. Moje serce natychmiast
przyśpieszyło, speszona odwróciłam wzrok, Niall chyba też się lekko zawstydził,
gdyż zaczął uparcie wpatrywać się w swoje stopy. Między nami nastała kompletna
cisza, było strasznie niezręcznie.
- Dobra to ja się
zbieram – wygramoliłam się z pod pierzynki – A ty porozmawiaj z Rebeccą –
przypomniałam mu.
- Porozmawiam – był strasznie
nad czymś zamyślony, nie chciałam mu przerywać więc weszłam do łazienki z
zamiarem umycia się.
(godzinę później)
Jestem bardzo
ciekawa co robią chłopcy, ciekawe czy już wstali, jeśli nie to dobrze, bez
problemu wejdę, zabiorę rzeczy blondyna i wyjdę, a jeśli są już na nogach to..
sama nie wiem co będzie.
- O cześć Rose – Zayn
palił papierosa w ogródku.
- Cześć –
odpowiedziałam chłodno. Dlaczego taka byłam? Bo przed moimi oczami staną obraz
załamanego Nialla wspominającego swoją babcię, to sprawiło, że czułam do mulata
taką niechęć. Wyobraziłam sobie jak buraczek reaguje widząc zniszczoną gitarę, a
chłopcy tarzają się ze śmiechu po podłodze. Nie wiedzą nic złego w swoim
postępowaniu. Zdenerwowałam się.
- Co tam u naszego farbowanego blondynka? – spytał uśmiechając
się miło, jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze. Sory ale
się śpieszę – powiedziałam niezbyt miło, lalusia chyba zaskoczyło moje wrogie
nastawienie. Nic nie dodając, weszłam do domu. Wkurzyło mnie to, że tak go
skrzywdzili i nie widzieli w tym nic złego.
- Hej Rose! –
przywitała mnie reszta jedząc na kanapie w salonie śniadanie.
- Cześć –
odpowiedziałam niechętnie i od razy skierowałam się w kierunku schodów na górę.
Chłopcy chyba nie wiedzieli dlaczego się tak zachowywałam, bo popatrzyli po
sobie zdziwieni. Wchodząc do pokoju Nialla wzięłam jakiś plecak i podeszłam od
razu do garderoby. Wyjęłam z niej jakieś spodnie od dresu, jeansy, ze dwie pary
koszulek, bluzę wciąganą przez głowę i jakiś bezrękawnik. Zajrzałam do szuflady
i wzięłam z niej jakieś bokserki i skarpety. Wepchnęłam wszystko do plecaka,
powinno wystarczyć jak na razie. Rozejrzałam się po pokoju, dopiero teraz
dostrzegłam, że na łóżku leży połamana gitara. Już rozumiem dlaczego blondynek
się tak wkurzył, choć nie znałam się na instrumentach, wiedziałam, że nie da
się jej naprawić. Usiadłam na łóżku i wzięłam ostrożnie do ręki to co kiedyś
było ulubioną gitarą buraczka.
- Rose? – do pokoju
wszedł Liam – Słuchaj, dlaczego jesteś taka niemiła? Co my ci zrobiliśmy? – ja nie
mogę oni naprawdę nic nie wiedzieli, niczego się nie domyślali? Czyżby byli
tacy głupi? Nie oni nie są głupi, przynajmniej tak myślałam kiedy ich poznałam –
Jeżeli wściekasz się z tego samego powodu co Niall, to cię nie rozumiem.
Przecież to tylko zwykła głupia gitara! On ma ich tysiące! – wskazał ręką na
kilka instrumentów stojących pod ścianą na stojakach – Jesteście naprawdę dziwni
skoro stroicie fochy za takie byle gówno – wskazał na pozostałości leżące na
łóżku.
- Byle gówno? – w
środku cała się gotowałam – Czy wy naprawdę jesteście takimi idiotami?! Czy
może się zgrywacie do cholery?!
- To wy stroicie
fochy za nie wiadomo co … - nie dokończył
- Zamknij
się! – krzyknęłam, byłam strasznie wkurzona – Ta gitara była wyjątkowa!
- Ta jasne –
Liam popatrzył na mnie obojętnie.
- Jakbyście
choć raz go posłuchali, to wiedzielibyście, że ten instrument wiele dla niego
znaczył! – wydarłam się, chwyciłam plecak i pośpiesznym krokiem wyszłam z
pokoju.
- Rose czemu ty..?
– Lou nie wiedział o co come on
- Jesteście
debilami, jeśli naprawdę nie domyślacie się co zrobiliście! – krzyknęłam i
trzasnęłam drzwiami wyjściowymi. W ogródku Zayn palił nie wiem którego z kolei
papierocha, spojrzał na mnie jak na niespełna umysłową. Nie zwróciłam na to
najmniejszej uwagi, po prostu poszłam sobie stamtąd .
Co za idioci!
- Czego chcecie? –
spytałam wkurzona, wiedziałam, że Kate coś kręciła. Zabiję ją!
- Chcemy porozmawiać
– powiedział Zayn.
- Nie mamy o czym –
stwierdziłam i już chciałam wstać, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu,
strzepnęłam ją.
- Proszę daj nam
dwie minutki – Harry zrobił słodkie oczka. Westchnęłam z rezygnacją i czekałam
aż powiedzą czego ode mnie chcą.
- No dobra. Mówcie
– przewróciłam oczami.
PROSZĘ O KOMENTARZE I REAKCJE! ;)