środa, 15 sierpnia 2012

Short Story: Rozdział 2: Panicznie się boję...

jeśli ktoś nie lubi czytać o przemocy niech opuści tą stronę!



 - Zostań tu, a ja sprawdzę co to było – szepnął Zayn skradając się w kierunku schodów. Wyglądał dość niebezpiecznie z tą bronią w ręku i zaciętą miną, muszę przyznać, że nawet ja się go bałem. I nie tylko go. Jeszcze bardziej przerażało mnie źródło tego hałasu, co a raczej kto to mógł być? Poszedłem za mulatem ,choć kazał mi tu zostać. – Czy ty choć raz możesz mnie posłuchać? – odwrócił się w moim kierunku tuż przed wejściem na schody. Spojrzał na mnie jak na jakiegoś dzieciaka, który nie chce słuchać się przedszkolanek podczas zajęć w przedszkolu.
 - Boję się sam zostać – powiedziałem cichutko drżącym głosem, Zayn przewrócił oczami i pokazał że mam zachować ciszę. Pokiwałem tylko głową, weszliśmy po schodach na górę. Trzymałem się jak najbliżej Malika… nagle ktoś  mocno chwycił mnie za kark i pociągnął do tyłu – Za… - tylko tyle zdążyłem z siebie wydusić, zanim nieznajomy napastnik przygwoździł mnie do ściany. Siła z jaką o nią uderzyłem była tak potężna, że nie mogłem złapać oddechu. Kątem oka udało mi się zobaczyć tego kogoś. Miał jakieś dwa metry wzrostu, był umięśniony i cały wytatuowany, a na jego głowie gościła łysina. Uśmiechnął się do mnie pokazując żółte zęby, przełknąłem ślinę przerażony.
 - Zostaw go – usłyszałem przepełniony jadem głos mulata, spojrzałem w jego kierunku, modląc się żeby mi pomógł. Chłopak stał w lekki m rozkroku, wyciągnął spluwę na długość ramion i celował w tego łysola.
- Nie tak prędko – ten brutal chwycił mnie z całej siły za włosy i jedną ręką podniósł. Syknąłem z bólu, bolało , cholernie bolało. Wyrywał mi włosy z cebulkami. Zacząłem się wiercić lecz to tylko pogorszyło moją sytuację. Facet jeszcze mocnej zacisną pięść na moich włosach, a ja niestety nadal wisiałem w powietrzu. Po moich policzkach spłynęło kilka łez, nie potrafiłem ich powstrzymać.
- Ojejej… dzieciaczek się rozpłakał ? – ten brutal zaczął mną potrząsać żeby sprawić mi jeszcze większy ból.
 - Kazałem ci go zostawić w spokoju – mulat spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem, po chwili przeniósł wzrok na tego łysola.
 - Nie boję się ciebie i twojej zabaweczki – napastnik zaśmiał się złowrogo – A jeśli chcesz strzelać to proszę bardzo – zasłonił się moim ciałem, a ja nadal wisiałem w powietrzu trzymany za włosy – No na co czekasz? – dryblas spojrzał wyzywająco na mulata. Przeniosłem wzrok na mojego ochroniarza, który nie wiedział do zrobić. Domyślał się, że jeśli rzuci się mi na ratunek to ja oberwę jeszcze bardziej. Nie mógł też strzelić, a jeśli by to zrobił to trafił by we mnie, a nie w tego kogo chciał trafić. Przełknąłem głośno ślinę, próbowałem nie myśleć o bólu, lecz to nie było takie proste. Moja głowa wręcz pulsowała, a adrenalina sprawiała że nie potrafiłem myśleć racjonalnie. Zawsze tak reagowałem, kiedy się cholernie bałem. Spojrzałem zaszklonymi oczami na mojego oprawcę, a potem znów na Zayna, zauważyłem że chłopak powolutku i niepostrzeżenie zbliża się do nas krok po kroczku, wykorzystując nieuwagę przeciwnika. Ten łysol na szczęście tego nie zauważył… jak na razie…
  Nagle brutal ciągle trzymając mnie za blond kosmyki cofnął się odrobinkę i z zamachem uderzył mną o ścianę jakbym był jakąś kukłą. Tak jak za pierwszym razem, tak i teraz miałem problem ze złapaniem oddechu. Facet znów uderzył mną o ścianę tyle, że tym razem mocniej. Poczułem coś ciepłego z tyłu mojej głowy, jęknąłem widząc mroczki przed oczami. Nieznajomy dotknął ręką tyłu mojej głowy  i po chwili pokazał tę samą dłoń Zaynowi. Była cała ze krwi, mojej krwi.  Na sam widok szkarłatnego płynu zakręciło mi się w głowie, nienawidziłem tego widoku.
  - Nie rób mu krzywdy do cholery!  - po minie mulata domyśliłem się, że nawet on przestraszył się nie na żarty. Tyle, że on bał się o mnie, a nie o siebie. Pewnie musiałem naprawdę kiepsko wyglądać: osłabiony, zakrwawiony, obolały i cholernie wystraszony.
 - Nie będziesz mi rozkazywać – żółto zęby  mężczyzna znów uśmiechnął się upiornie. Postawił mnie na nogi, lecz ja na potrafiłem ustać na kończynach. Padłem na kolana, napastnik zaczął mnie kopać, próbowałem ochronić każdą część ciała narażoną na jego ciosy, lecz to nic nie dawało. Byłem za słaby. Kątem oka zobaczyłem jak mulat rzuca mi się na ratunek, jednak zostaje zatrzymany przez jakichś dwóch innych ludzi. Musieli wejść tu kiedy ten łysol uderzał mną o ścianę, dlatego ich wcześniej  nie zauważyłem. Chwycili Zayna za ramiona, jednak on zaczął im się wyrywać. Rozpętało się straszne piekło… mój ochroniarz bił się z dwoma potężnymi mężczyznami, którzy byli bardzo podobni do tego który znęcał się nade mną. Tyle, że tamci mieli długie włosy związane w kucyki, tylko to ich różniło.  Mój oprawca chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do góry, posłusznie wstałem. Mimo ogromnego bólu spróbowałem się mu wyrwać, chciałem pomóc Malikowi, przecież na niego rzuciło się dwóch facetów! Jednak wytatuowany koleś złapał mnie znów za nadgarstek i odwrócił w swoim kierunku tak, że staliśmy twarzą w twarz. W jego czarnych oczach nie było ani cienia litości, patrzył na mnie jak na… zdobycz… ścisnął mocniej mój nadgarstek i go wykręcił, mogłem przysiądź że usłyszałem chrzęst kości w tym miejscu. Zawyłem z bólu.
 - Boli ? – widać spodobało mu się znęcanie nade mną. Ścisnął mnie jeszcze mocniej w tym samym miejscu, znów usłyszałem ten nieprzyjemny dźwięk. Krzyknąłem jeszcze głośniej zwracając na siebie uwagę Zayna. Chłopak pobiegł w moim kierunku jednak jeden z jego przeciwników podstawił mu nogę, mulat upadł, a te dryblasy rzuciły się na niego zadowolone.
 - Zayn! – wyrwałem się łysolowi jednak po chwili znów mnie złapał i zakleszczył w swoich łapach.
 - Twój ochroniarz ci raczej nie pomoże – wysyczał mi do ucha.
   Postanowiłem go zaskoczyć, ja też potrafię zawalczyć o siebie.  Kopnąłem go z całej siły w czułe miejsce, nie spodziewał się tego. Puścił mnie i zsunął  na ziemię z bólu, zbiegłem schodami na dół i skierowałem się w kierunku wyjścia z domu. Muszę sprowadzić jakąś pomoc, sam sobie z nimi bym nie poradził. Zayn potrzebuje rówież pomocy, a ja raczej nie zdołam tego zrobić. Jestem za słaby. Usłyszałem jak ktoś zbiega po schodach, pewnie jeden z napastników postanowił za mną pobiec,  wiedziałem że tak szybko nie odpuszczą. Musiałem się pośpieszyć! Otworzyłem drzwi wyjściowe zadowolony, że może mi się udać. Jednak na werandzie na dworze był jeszcze ktoś, ten ktoś celował we mnie z pistoletu.
 - Myślisz, że uciekniesz? To grubo się mylisz – powiedział spokojnym tonem, był zupełnie inny niż tamtych trzech. Był chudy, niski i ubrany w czarny garnitur, a jego twarz przyozdabiała kozia bródka. Rozejrzałem się dookoła z nadzieją, że któryś z sąsiadów jest na podwórku. Niestety wokół panowała cisza… Niall idioto! Jest środek nocy wszyscy śpią do cholery! Miałem ochotę pacnąć się otwartą dłonią w czoło, moja głupota mnie przerażała. A może jeśli …?
 - Pomocy! RATUNKU!!!  - darłem się na całą ulicę z nadzieją, że kogoś obudzę – Ratun ….! – nie dane mi było skończyć. Ktoś od tyłu zakrył mi usta ręką i wciągnął do domu. Facet w garniaku też przekroczył próg, rozejrzał się po przedpokoju od niechcenia.
  - Nikt ci nie pomoże – podszedł do mnie, przejechał palcem po moim policzku i pokręcił głową z dezaprobatą –  Jesteś taki niewinny i słodziutki. Pewnie rodzice cię bardzo kochają, nieprawdaż? Szkoda, że stracą cię tak szybko – przejechał paluchem po moim nosie a potem ustach.  chciałem cofnąć się do tyłu, lecz moje plecy zderzyły się z łysym dryblasem, którego wcześniej nieźle kopnąłem. Spojrzał na mnie złowrogo, wiedziałem, że to nie oznacza nic dobrego.  – Herman – facet w garniaku zwrócił się do łysola, czyli tak miał na imię mój oprawca. – Gdzie reszta?
 - Na górze siłują się z jakimś drugim dzieciakiem – powiedział chwytając mnie za obolały nadgarstek. Zacisnąłem usta w wąską linię, żeby nie krzyknąć z bólu, domyślałem się, że nieźle by mi się za to dostało.  Pociągnął mnie w kierunku schodów, nie miałem siły się sprzeczać, poddałem się. Niziutki mężczyzna, prawdo podobnie ich przywódca poszedł z nami. Na górze pozostałych dwóch facetów dalej walczyło zacięcie z mulatem, byłem pod wrażeniem, ich było dwóch a on jeden i dalej miał siłę na walkę. Herman pchnął mnie na ziemię, upadłem, zwinąłem się w kłębek i próbowałem zapanować nad oddechem. Czekałem aż ktoś znów zacznie się nade mną znęcać lecz to nie nastąpiło. Dopiero teraz poczułem jak moje ciało pulsuje z bólu, a w szczególności nadgarstek, który prawdo podobnie był zmiażdżony. Zacisnąłem zęby chcąc powstrzymać drżenie szczęki, czułem się jakbym miał zaraz odejść z tego świata. Jakbym doznał jakiegoś ciężkiego wypadku samochodowego, a teraz leżałbym  na asfalcie czekając aż nadejdzie jakakolwiek pomoc.
 - Wstawaj – posłusznie na drżących nogach podniosłem się z podłogi, facet w garniturze podszedł do mnie i chwycił za fraki.  – A teraz uklęknij – wysyczał a ja zrobiłem to co kazał. Poczułem coś ostrego na mojej szyi, domyśliłem się że to nóż. Przełknąłem ślinę…
 - Odłóż ten nóż! – Zayn dopiero teraz zwrócił uwagę na niziutkiego przywódcę, wyciągnął swój pistolet zza paska i wycelował w jednego z dryblasów. – Jeśli zrobisz coś Niallowi, ja zastrzelę twojego sługusa – powiedział.
 - Hah… i myślisz że przejmę się śmiercią  jednego z tych pacanów?! – zakpił z mulata.
Napotkałem spojrzenie Zayna na sobie, widziałem w jego oczach przerażenie, on też się bał i nie wiedział co zrobić. Próbowałem pokazać mu, że nie jest ze mną aż tak źle, jednak nie wyszło mi to. Nie potrafiłem uspokoić szybkiego oddechu ani drżenia na całym ciele.
 - Poddaj się, a twojemu blondynkowi nic złego się może nie stanie. Liczę do trzech, a ty masz położyć broń na ziemi, a jeśli nie … to ten słodziaczek pożegna się z tym światem – chłodne ostrze znalazło się jeszcze bliżej mojej tętnicy.
 - Uciekaj. Ratuj się. Ja i tak umrę – powiedziałem drżącym głosem patrząc prosto w czekoladowe oczy Zayna. Chłopak zamrugał zaskoczony tym co ode mnie usłyszał, jednak nic sobie nie zrobił z moich słów. Spojrzał na mnie lekko zdenerwowany, wiedział, że jeden nie właściwy ruch i po mnie. Lecz ja tylko uśmiechnąłem się smutno, westchnąłem, pogodziłem się z tym co miało mnie spotkać.  Było mi już wszystko jedno, bo wiedziałem, że i tak nic mi nie pomoże.
- Raz – mulat zastygł w bez ruchu, zastanawiał się czy się poddać czy nie – Dwa – zacisnąłem powieki, chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. Chciałbym umrzeć szybko, proszę cię Boże żeby to nie bolało aż tak  bardzo.  Żegnaj Zayn… - Trz …

Ta część mnie nie chce odejść…
Część, która nie chce odejść …
                                      To be continued

________________________________________________________
 jak myślicie Niall przeżyje czy nie? Zayn odda broń? proszę o odpowiedzi w kom ;) czy podoba wam się to opowiadanie?  
ps. czy teraz lepiej wam się czyta? ;)





Kocham was!

wow!!! DZISIAJ stuknęło 10 000 wejść na moim blogu!!! wow! 
zawdzięczam to wszystko WAM!  i tylko wam! dziękuję! dziękuję! dziękuję! nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa!!! ;D KOCHAM WSZYSTKIE CZYTELNICZKI TEGO BLOGA!

A te obrazki przedstawiają to co robiłam kiedy zobaczyłam liczbę wejść: (tyle, że w przeciwieństwie do chłopaków ja robiłam to wszystko na raz, brat kiedy wszedł do mojego pokoju spojrzał  mnie jak na idiotkę i stwierdził, że nie umiem tańczyć hah. mam jego zdanie gdzieś xd)
przy tym to sobie o mało co nóg nie połamałam xd







ps. jeszcze raz dziękuję i obiecuję że jeszcze dzisiaj dodam drugi rozdział Short Story!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 25


     Usłyszałam dzwonek do drzwi i od razu zarwałam się z kanapy, chłopcy poszli w moje ślady. Wszyscy udaliśmy się na korytarz, żeby przywitać siostrzenicę Niall’a. Louis otworzył drzwi frontowe, zupełnie nie spodziewałam się, że tak będzie ona wyglądać. Była zupełnie nie podobna do blondynka. Była jak to się mówi: emo. Czarne ciuchy, cholernie krótka spódniczka, co akurat podpasowało Hazzie gdyż wlepiał w nią paczałki, a dokładniej  w jej biust i długie nogi. Sturchnęłam go w ramię, chłopak posłał mi pytające spojrzenie jakby nie wiedział o co chodzi. Przecież on jest od niej starszy!  Podeszła do nas bliżej ciągnąc za sobą walizkę na kółkach, uśmiechnęła się, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że to raczej był grymas. Tak, to na sto procent był grymas.
 - Cześć jestem Louis, a ty to pewnie … - nie dokończył. Nasz pasiasty jak zwykle chciał być uprzejmy.
 - Fajnie – w głosie dziewczyny wyczułam sarkazm – Gdzie mój pokój? – spytała oschle rozglądając się dookoła. Ta Vicki zupełnie nas olała, dobrze wychowana to ona nie jest.
 - Na górze ostatnie drzwi po lewej – wytłumaczył Niall. Chłopak posłał mi smutne spojrzenie, a ja się uśmiechnęłam do niego pocieszająco.
 - To nara – krzyknęła wspinając się po schodach, po chwili usłyszeliśmy jak trzasnęła drzwiami, prawdo podobnie od jej nowej sypialni.   Jej zachowanie było …no… brak mi słów. Boże drogi tego to ja się zupełnie nie spodziewałam.
 - Niall to jest TWOJA siostrzenica? – Zayn podkreślił słowo twoja, on tak jak reszta był zszokowany jej zachowaniem – Czy wy aby na pewno jesteście spokrewnieni?
 - Niestety tak – westchnął Horan – Ja naprawdę nic nie rozumiem … ona … ona jest bezczelna. Ja w jej wieku byłem słodki, a ona jest … - nie mógł dobrać właściwego słowa.
 - Ty nadal jesteś słodki – Louis chwycił jego policzki w dłonie i zaczął tarmosić, jakby Niall był małym dzieckiem – No patrzcie! Sama słodycz! Schrupałbym cię! – cmoknął go w środek nosa, blondynek odsunął się od niego zniesmaczony.
 - Jestem zazdrosna! Louis nie odbijaj mi faceta!– trzepnęłam pasiastego w ramię, czyżby zapomniał że to jest mój Niall?! Próbowałam się nie roześmiać, widząc zmieszaną minkę blondyna.
 - Ja nie jestem Louis! – wypiął dumnie pierś, wszyscy popatrzyliśmy na niego jak na idiotę – Ja jestem Jennifer! – przyjął pozę super modelki, a my face palmy – Moja zajebistość powaliła was na kolana? – udawał, że odgarnia długie włosy z ramion.
 - Louis co ty odwalasz? – Li już chyba całkowicie zwątpił w to, że jego przyjaciel jest choć trochę normalny.
 - JENNIFER! JESTEM JENNIFER! – przypomniał mu Lou.
 - Nie ważne – Zayn machną ręką – Więc wracając do tematu: Niall ona nie może być twoją siostrzenicą! Powiedz, że to pomyłka – wszyscy spojrzeliśmy na buraczka wyczekująco, jednak on tylko wzruszył ramionami.
 - To jest moja rodzina. Kiedyś była inna… - udaliśmy się wszyscy do salonu, ponieważ to głupie bez sensu stać w korytarzu, tam Horanek kontynuował swoją wypowiedź – A teraz jest strasznie chamska i… no brak mi słów. Jak odebrałem ją z lotniska to wyśmiała mnie, mój strój, styl, samochód, potem ciągle komentowała panoramę Londynu, a jak niemiłosiernie klęła. Nawet sobie nie wyobrażacie… - usiadł na sofie, widać było do razu, że był smutny – Dlaczego ona tak się zmieniła…
 - Czekaj! Stop! Wstrzymaj się! – pasiasty zaczął wymachiwać rękami – Czy ona obraziła nasz samochód?! – oho… no to teraz będzie…
 - Tak – przyznał Niall.
 - Co powiedziała?! Albo lepiej nie mów, bo jeszcze jej coś zrobię! Domyślam się, że to nie było miłe… - masz wariat miał fioła ma punkcie tego vana – Jak ona śmiała?  To jakaś pierdolona…  a nie nastolatka! – ludzie trzymajcie mnie! Tomo przeklął i to jeszcze dziewczynę! Wow. Cała nasza piątka wybałuszyła na niego oczy.
 - Louis! Od teraz w tym domu nie przeklinamy i to się tyczy każdego! Nie chcę żeby moja siostrzenica była jeszcze bardziej zdemoralizowana! – powiedział całkiem poważnie blondyn.
*kilka godzin później*
*oczami Nialla*
 - Boże jestem wykończony – opadłem na łóżko zadowolony, że ten dzień dobiegł końca – Dobrze, że jutro mogę dłużej pospać – uśmiechnąłem się na samą myśl wylegiwania się do południa.
 - Obawiam się, że jednak sobie nie pośpisz – obok mnie położyła się Rose.
 - Dlaczego? – zmarszczyłem brwi zdziwiony.
 - Bo ktoś musi odwieźć Vicki do szkoły – wtuliła się w mój bok, a ja objąłem ją ramieniem.
 - Osz w mordę jeża… zupełnie o niej zapomniałem. Od jej dzisiejszego przyjazdu w ogóle nie wychodziła z pokoju- wykrzywiłem twarz w grymasie – To dziwne.
 - Wiem. Według mnie będziemy mieć z nią problemy – dziewczyna westchnęła.
 - Ej – pocałowałem ją w czoło z troską – Będzie dobrze, zobaczysz – uśmiechnąłem się lekko, sam nie wierzyłem w to, że Vicki nie będzie sprawiać kłopotów.
 - Oby – ziewnęła – Nie uważasz, że jest za cicho?
 - jest o wiele za cicho – zgodziłem się z nią.
 - AŁA! – usłyszałem krzyk z dołu – Nie możesz, słyszysz! Kurwa stój!!! – od razu rozpoznałem głos Harrego. Przecież mówiłem mu, że w tym domu nie przeklinamy.
 - No i koniec spokoju – Rose podniosła się do pozycji siedzącej, a następnie wstała.
 - Co robisz? – spytałem zdezorientowany.
 - Idę zobaczyć co się stało. Może to coś poważnego – poczłapała leniwie do drzwi.
 - Idę z tobą – zerwałem się z tapczanu i poszedłem za nią.
 - Nigdzie nie idziesz do cholery! – wrzeszczał Hazza stojąc przy drzwiach wyjściowych z willi – Zostajesz tutaj!.
 - Nie mam zamiaru się ciebie słuchać! – naprzeciwko niego stała Vicki, miała na sobie jakiś błyszczący top i obcisłe leginsy, wiem jedno: to nie była piżama.
 - Co się dzieje? – spytałem zaspany.
 - Ta dziewczyna chce wyjść z domu o 24 w nocy! A jutro przecież ma szkołe! – wyjaśnił Loczek dalej krzycząc.
 - Zwariowałaś?! – wydawało mi się, że się przesłyszałem – Przecież jest środek nocy. Zostaniesz w domu– w przeciwieństwie do Harrego starałem się być opanowany.
 - chyba śnisz krasnalu! – prychnęła – Mam was w dupie! I mogę robić to co chcę!- zrobiła krok w kierunku drzwi.
 - STÓJ SMARKACZU! – wrzasnął jeszcze głośniej Loczek, chyba cały Londyn go usłyszał.
 - Co jest?  - po schodach zszadł zaspany mulat ciągle ziewając – Czemu tak wrzeszczycie?- popatrzył na każdą osobę stojącą na korytarzu – Zgaduję, że to ona jest powodem tego zgromadzenia – wskazał na Vicki.
  - Oni nie chcą pozwolić mi wyjść z domu! – burknęła dziewczyna emo.
 - I mają rację – zauważył Zayn.
 - Wcale nie! Wypchajcie się wszyscy! Dajcie mi święty spokój do cholery! Jełopy, debile pierdoleni! – czternastolatka zdzierała sobie gardło.
 - słuchaj mnie bardzo uważnie dziewczynko – mulat podszedł do niej z nieodgadnionym wrazem twarzy – Po pierwsze: w tym domu nie przeklinamy – Vicki prychnęła – Po drugie: jest cisza nocna. po trzecie: nie będziesz nas obrażać i po czwarte: powinnaś iść spać – chwycił ją za nadgarstek i pociągnął w kierunku schodów.
 - Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie tą obślizgłą łapą! – darła się na całe gardło, a ja tylko stałem i patrzyłem.
 - Cicho bądź – dziewczyna się opierała, jednak mulat był o wiele silniejszy. Już po chwili było słychać dźwięk otwieranych drzwi do sypjalni Vicki, a potem zamykanych.  Zayn zbiegł po schodach.
 - Teraz już będzie grzecznie spać – powiedział i wrócił do swojej sypialni.
 - Idę spać – Harry wbiegł po schodach na górę.
 - Ja też – Rose ruszyła w tym samym kierunku co Loczek jednak po chwili zatrzymała się i obejrzała na mnie – Niall idziesz? – uśmiechnęła się słodko, poczułem się kochany, i to było coś pięknego.
 - Zaraz do ciebie dojdę – odwzajemniłem jej uśmiech. Moja miłość weszła na górę, gdy usłyszałem jak zamyka drzwi do naszego pokoju już nie hamowałem swoich emocji.
 - Boże…. Dlaczego mnie takiego stworzyłeś? – szepnąłem.
 Jestem nieudacznikiem, nie potrafię nawet zająć się czternastolatką! Pewnie jakby na dół nie zszedł Zayn, to nie byłbym w stanie jej zatrzymać. Włuczyłaby się po mieście w środku nocy. Przecież mogłby się jej coś stać, a tego bym sobie nie wybaczył. Nie potrafię być taki jak mulat, ja jestem jego całkowitą odwrotnością. On użył siły, żeby nad nią zapanować, a ja? Nie mógłbym tego zrobić, dlaczego? Bo omijam przemoc szerokim łukiem. Jestem zazwyczaj dla wszystkich miły i pomocny. Jeśli dalej taki będę to nie będę potrafił się nią zająć. Ta dziewczyna potrzebyje twardej ręki! Ona potrzebuje kogoś kto zastąpi jej ojca, a ja jestem kiepskim kandydatem. Obiecałem cioci… chciałbym spełnić obietnicę, ale … to jest zbyt trudne. Już pierwszego dnia wymiękam. Nie umiem się znią obchodzić, stałem tam i patrzyłem jak Zayn doprowadza ją do porządku i prowadzi do pokoju. A to powinieniem być ja! A teraz co? Usiadłem na zimnej podłodze i beczę jak małe dziecko. Dlaczego jestem taki a nie inny?! dlaczego Bóg stworzył słabego Nialla, a nie na przykład silnego Nialla?! Czułem się mały i taki bezradny, wiedziałem że taki będę już na zawsze. I tego nie zmienię.  Jestem słaby i mały Niall. Miło mi was poznać.

______________________________
 no i jest 25 rozdział ;D Mam wrażenie, że coraz mniej osób czyta jakiekolwiek opowiadania zamieszczane przeze mnie ;( jest coraz mniej kom. i wejść ;( szkoda...
DACIE RADĘ Z 15 KOM? jeśli nie to trudno ...
a tak z innej beczki : czy podobają wam się moje One Shoty i Short Story? czy chciałybyście żebym dalej pisała takie coś? ;) proszę o odp!
nie wiem kiedy dodam nexta do Short Story o Niallu i Zaynie ;) tak na prawdę mam już go napisanego na komputerze i jesli się postaram to może jutro... a zresztą jeszcze zobaczę ;) postaram się jak najszybciej poprawić błędy i dodać! ;)


ps. czy podoba wam się nowy wygląd bloga? co myślicie o zdjęciu głównym na blogu? czekam na odp. proszę o szczerość!