wtorek, 1 maja 2012

Rozdział 13


Minęło kilka dni na szczęście Zayn już całkowicie wyzdrowiał. Okazało się, że zatruł się zepsutym mięsem, ponieważ tylko on je jadł. Między mną, a Niallem nic się nie zmieniło, jest tak samo jak wcześniej. Nadszedł koniec mojego szlabanu, na reszcie! Już myślałam, że tego nie wytrzymam. Przez te kilka dni siedziałam sama jak palec, bo chłopcy mieli próby przed koncertem, a Kate chodziła z nimi. Między nią, a Liamem jest chemia, ciągle chodzą razem na długie spacery. To będzie wielka miłość!
   Siedziałam na podwórku, przed domem dziecka, pod dużym dębem. Była taka piękna pogoda! Nagle dostałam szyszką w tył głowy.
 - Ała! – obejrzałam się za siebie, stał tam Louis z wyszczerzem na ryjcu. – To bolało! – zamordowałam go spojrzeniem.
 - Przepraszam – wygiął usta w podkówkę. – A teraz zbieraj dupę w troki i idź się jakoś ładnie ubrać – rozkazał zadowolony.
 - Po co? – spytałam.
 - Bo zabieramy cię na nasz koncert. Podobno jeszcze nigdy nie słyszałaś nas wszystkich na żywo. – uśmiechnął się uroczo – Więc idź się przebrać. – popędzał  mnie.
 - A co jeśli odmówię? – chciałam się z nim trochę podroczyć.
 - No weź nie rób nam tego – udawał, że płacze.
 - No dobra daj mi chwilkę – dałam za wygraną i poszłam zmienić ciuchy. Założyłam na siebie czarną bombkę przed kolano i swój ulubiony naszyjnik zegarek, który dostałam od zmarłej babci. Włosy spięłam w niedbałą kitkę, no muszę przyznać, że moja fryzurka była świetna. Na nogi wciągnęłam czarne szpilki i pobiegłam do Rebecca, żeby powiadomić ją o moich planach wyjściowych. Na szczęście nie miała nic przeciwko i mogłam opuścić dom dziecka.
 - Dłużej się nie dało – Lou miał pretensje, lecz gdy mnie zobaczył, zaniemówił – Wow… wyglądasz pięknie – wydukał.
 - Dzięki – zrobiło mi się naprawdę miło – A gdzie reszta? – rozejrzałam się, ale nigdzie ich nie widziałam.
 - Chodź – marchewa pociągnął mnie za rękę poza teren domu dziecka, przed bramą stała długa czarna limuzyna. Louis otworzył mi drzwi i kazał wsiąść. W środku siedziała reszta tych wariatów.
 - Hej – przywitałam się
 - Cześć – odpowiedzieli na moje powitanie. Automatycznie spojrzałam na Nialla, który patrzył na mnie z otwartą buzią, nic nie mówił, zaniemówił.
 - Hallo! Ziemia do Nialla! – Liam machał ręką przed twarzą blondyna.
 - wow! Rose wyglądasz cudownie – wydukał.
 - Dziękuję – zachwyciłam się tym komplementem. Szybko usiadłam obok niego, co chyba mu się spodobało. Prze całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy, kątem oka widziałam jak Niall ciągle na mnie zerka. Pochlebiało mi to, uśmiechnęłam się do niego, a on złapał mnie za rękę. Chyba nikt oprócz nas tego nie zauważył i dobrze, bo by zaczęli nam dokuczać.
 - Jesteśmy! – krzyknął Harry podekscytowany.
    Wysiedliśmy z limuzyny, od razu oślepiły mnie blaski fleszy, rozejrzałam się, wszędzie było pełno rozwrzeszczanych fanek. Od tego światła o mało co, a bym się przewróciła, na szczęście Niall mnie złapał i pomógł iść dalej. Doszliśmy do budynku uff jak dobrze, że tu taka cisza. Od razu skierowaliśmy się do garderoby chłopaków, pomieszczenie było dość duże. Po prawej stronie stało kilka kanap i puf, a także stoliczek z gazetami. Natomiast po lewej stało pięć toaletek, na których było dużo różnych kremów, pudrów i specyfików do włosów.  Oprócz tego wszędzie były wieszaki z ubraniami scenicznymi. W garderobie było też kilka kotar, za którymi prawdo podobnie chłopcy przebierali się. Usiadłam na kanapie i zaczęłam przyglądać się chłopakom. Do pokoju weszły jakieś kobiety, jak się okazało to były ich charakteryzatorki, które wybrały im odpowiednie ciuchy.  Później te same facetki zaczęły nakładać każdemu po kolei puder na twarz. WTF?! Faceci i puder, pierwszy raz w życiu widzę coś takiego. Chyba zauważyli moją minę, gdyż wybuchneli głośnym śmiechem. Kiedy zostaliśmy sami w garderobie, gdyż makijarzystki opuściły pomieszczenie, wygodnie rozsiedli się na pufach obok mnie. 
 - Żartujecie sobie ze mnie? Puder? – nie wierzyłam w to co zobaczyłam przed chwilą.
 - Nam też to nie zbyt pasuje – przyznał Louis – Ale niestety musimy mieć ładne ryjki na scenie, przecież nie możemy się świecić jak wampiry ze zmierzchu. – pokręcił głową z dezaprobatą – musimy smarować się tymi różnymi świństwami. Wiesz jak reflektory wysuszają skórę?! Fanki nie mogą zobaczyć pryszczy na naszych szlachetnych ryjcach, musimy robić sobie make up. Wyjście bez tego na scenę to samobójstwo! – powiedział poważnie
 - To straszne! – udawałam przerażoną – Tylko nie zapomnijcie o cieniu do powiek i pomadki do ust, bez tego ani rusz! Wiecie, że o paznokcie też musicie dbać, no wiecie trzeba je malować różnymi  specyfikami, żeby się nie łamały. I nie zapomnijcie o kremie do rąk, bo jak będziecie trzymać mikrofon wysuszonymi dłońmi!? – udawałam strasznie poważną, lecz chyba mi się nie udało i zaczęłam się śmiać.
 - To nie jest śmieszne! – Lou był oburzony.
 - Owszem jest – przyznał mi rację Hazza i też zaczął się rechtać, po chwili już wszyscy chichraliśmy się nie wiadomo dlaczego.
 - Za minutę na scenę! – do pokoju wszedł jakiś facet z zarostem.
 - Już zaraz przyjdziemy!- odkrzyknął Zayn, a facet pokiwał głową i wyszedł. – Dobra chodźcie. Pose będziesz oglądać koncert z takiego balkoniku zaraz przy scenie. Uwierz będziesz miała wspaniały widok na nas! – wyszczerzył się.
 - No oczywiście! Będziesz miała  przepiękny widok! – przyznał mu rację Lou.
 - Dobra zbierajcie się bo fanki czekają! – dałam każdemu z nich kopa na szczęście. To wyglądało komicznie, ale co tam.
 - Wolałbym buziaka – wykrzywił usta w podkówkę Niall.
 - Nie bo zniszczę ci makijaż – blondynek słysząc to wypiął mi język.
 - Nie  śmiej się z nas i naszego make upu – jebnął focha Harry.
 - No niech wam będzie – dałam każdemu buziaka, a Nialla na dodatek przytuliłam, co bardzo mu się spodobało – A teraz już idźcie, bo fanki w końcu rozniosą to miejsce – kiedy to powiedziałam całe ONE DIRECTION wybiegło jak oszalałe z garderoby i skierowało się w kierunku sceny. Ja natomiast spacerkiem powędrowałam na swój balkonik, rzeczywiście widok był wspaniały. Doskonale widziałam szalejących chłopców na scenie, energia ich rozpierała.  Skąd oni jej tyle mają? Chyba nigdy ich nie zrozumiem.  Wracając do koncertu, był fantastyczny, cieszę się, że jednak poszłam. Kiedy Niall śpiewał swoje solówki wydawało mi się, że kieruje je do mnie. Czy to może być możliwe? Przecież widziałam jak na mnie zerkał przez cały koncert. Nie chyba raczej tylko mi się wydawało. Ja już nie wiem co myśleć. Blondyn pocałował mnie już dwa razy, za drugim byłam przekonana, że go kocham. W sumie za każdym razem kiedy go widzę to mam motylki w brzuchu, ale skąd mam wiedzieć czy nie próbuje się mną zabawić? Przecież nie zniosłabym tego. A może on jest tylko mną zauroczony? Zauroczenie nie trwa wiecznie, a miłość trwa. Jeśli się w nim zakocham, a on przekona się, że nic do mnie nie czuje, to byłoby straszne. Nie wytrzymałabym tego, chybaby się zabiła. Dobra koniec tych smutnych rozmyślań, nie chcę sobie w ten piękny wieczór psuć humoru. Nawet nie zauważyłam jak koncert zmierzał ku końcowi, chłopcy zaczęli żegnać się z fanami. Już koniec? Ale ten czas szybko zleciał, no w sumie to co dobre szybko się kończy. Postanowiłam poczekać na chłopców w garderobie, po co sterczeć na tym balkoniku, skoro zespół jeszcze będzie rozdawał autografy. Skierowałam się kierunku ich garderoby, myślałam, że będę tam sama, lecz myliłam się na pufie siedziała Amber. Dlaczego akurat ona? No dlaczego?! Nie była zbyt zachwycona moim widokiem, tak samo jak ja jej obecnością. Dobra będę miła, to dziewczyna mojego przyjaciela, więc będę miła.
 - Cześć nie miałyśmy okazji się osobiście poznać, no wiesz wtedy w kinie gdzieś zniknęliście. Jestem Rose. – wyciągnęłam w jej kierunku dłoń, aby ją uścisnąć. Lecz ta tylko spojrzała na moją rękę z pogardą i skupiła się na swoich tipsach. No nie ta dziwka mnie olała.
 - Ta jasne mnie nie jestem zbyt zachwycona twoją obecnością, a więc jeśli byś mogła to poczekaj na chłopaków na korytarzu. Tak z łaski swojej, bo nie chcę potrzeć na tą twoją ohydną paszczę i ten strój. Co to za beznadziejny naszyjnik?!  - zaczęła komentować mój wygląd.
 - Słuchaj staram się być miła, a ty mi w tym nie pomagasz. – ledwo co powstrzymywałam się od przywalenia jej – nie obchodzi mnie twoje zdanie na temat mojego stroju. Dlaczego jesteś taka chamska? – powiedziałam spokojnie, lecz w śpodku dosłownie się gotowałam.
 - Bo cię nie lubię. Myślisz, że możesz odbijać mi Zayna?! Jeśli tak to grubo się mylisz, on będzie mój. – podkreśliła ostatnie słowa. Gdy to powiedziała, jebłam poker faca. WTF? Jakiego Zayna?!
 - Yyyy… Ale ty chodzisz z Loczkiem – powiedziałam zdziwiona. Czyżby podczas mojego szlabanu coś się zmieniło?! Nie, to nie możliwe. Przecież Zayn jej nienawidzi.
 - Teraz tak, ale zobaczysz, że Zaynuś będzie mój – była najwyraźniej z siebie dumna. Aż mi się nie dobrze zrobiło jak wypowiedziała imię mulata, jak imię dziecka.
 - A niby jak tego dokonasz? – jakoś nie wierzyłam w jej przekonania.
 - Myślę, że jak pewnej nocy wwalę mu się do łóżka to, to załatwi sprawę – powiedziała poprawiając sobie włosy – I wtedy już będziemy razem.
 - Odwaliło ci?! Zniszczysz One Direction! – krzyknęłam.
 - No i co z tego. Zayn dalej będzie sławny, a jak on to i ja. Chyba oczywiste nie? – spojrzała na mnie jak na osobę niespełna rozumu. Już chciałam jaj wygarnąć, ale do pokoju wbiegli zadowolenie chłopcy, energicznie dyskutowali o kolejnym udanym koncercie. Tylko mulatowi mina zżędła  kiedy zobaczył dziewczynę Hazzy. Posłałam mu minę typu później pogadamy, a on pokiwał głową i udawał, że jakby nigdy nic rozmawia z chłopakami. Ale ja widziałam, że myślał zupełnie o czymś innym.
 - Amber kochanie – Hazza przytulił tą jędzę, a ta sztuczny banan na ryjcu. Jak on mógł ją dotykać?! Widziałam, że Zayna też to obrzydziło, chyba ledwo powstrzymywał się od wymiotów.
 - Zayn jesteś blady, dobrze się czujesz? – spytał Liam zmartwiony. Spojrzałam na mulata i razem wybuchliśmy głośnym śmiechem, nikt nie wiedział o co nam chodzi.
 - Czuję się świetnie. Dobra nie ważne, no nie paczcie na nas jak na idiotów to nie jest miłe! – znów się zaśmialiśmy, jednak po chwili już się opanowaliśmy. Wszyscy zebrani dziwnie na nas patrzyli, to nie było miłe.
 - Nie wiem o co chodzi i nie chcę wiedzieć – zirytował się Louis – zmieniając temat, Rose jak podobał ci się koncert? – spytał
 - Był świetny. Muszę przyznać  macie nieziemskie głosy. – powiedziałam z uznaniem.
 - Oh jak miło usłyszeć to z twoich ust – nabijał się Pan Marchewa. Ten to jak zwykle musiał komuś dokuczać, ale czemu zawsze akurat mi, no czemu?! Coś mi się wydaje, że minuty by bez tego nie wytrzymał.
 - Harry? Może pójdziemy do dziennikarzy to udzielisz jakiegoś wywiadu?  No w końcu to ich praca, muszą coś robić. – powiedziała przebiegle Amber. Chyba tylko ja i Zayn wiedzieliśmy, że dziewczynie Hazzy nie było szkoda dziennikarzy, tylko po prostu za wszelką cenę chciała zdobyć jak największy rozgłos. – Bo jak nie będą mieli materiałów, to mogą zostać wywaleni na bruk. – kontynuowała swój teatrzyk ta podstępna żmija.   Nie no jej głupota mnie dobija, spojrzałam na mulata, chłopak nie opanował się i przywalił sobie otwartą dłonią w czoło, też był załamany jej rozumowaniem. Wszyscy spojrzeli na niego, nikt nie wiedział dlaczego Zayn tak zareagował, oprócz mnie.
 - Masz rację chodźmy – Harry nie wyglądał na zadowolonego z pomysłu swojej dziewczyny, lecz starał się tego nie okazywać. Biedak! Przynajmniej jest jeden plus,  ta Amber sobie stąd poszła. Juhu! W końcu mogłam się wyluzować, bo jak ona tu była to ciągle chciałam jej przypierdolić, ostatnio dużo klnę. No cóż niektórzy ludzie tak na mnie działają. Usiadłam obok Nialla na kanapie zauważyłam, że blondyn ciągle drapie się po twarzy.
 - Co ci się stało? – twarz jak twarz, tylko trochę zaczerwieniona gdzieniegdzie, wyglądało mi to na lekkie uczulenie.
 - To ten puder, twarz mnie przez niego strasznie swędzi. – wyżalił się.
 - To może idź go zmyć. – poradziłam, nie mogłam patrzeć jak się męczy
  - Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem?! Przecież to oczywiste. – uderzył się otwartą dłonią w czoło – poszedł się umyć. Chłopcy znowu o czymś dyskutowali, dopiero teraz skapnęłam się, że oni już dawno zmyli swój make up, tylko biedny Niall się męczył. Zaczęło mi się strasznie nudzić, spojrzałam od niechcenia na zegarek. O fuck! Za pół godziny  muszę być  z  powrotem w domu dziecka. dopiero skończył mi się pierwszy szlaban, nie wytrzymam drugiego. Mam nadzieję, że zaraz stąd wyjedziemy, bo jeśli nie to będzie przypał.
 - Chłopaki za pół godziny muszę być z powrotem – powiedziałam – Pośpieszcie się proszę!
 - Ale my już jesteśmy gotowi . tylko Zayn poprawia swoją fryzurę. – pokręcił głową Liam.
 - Już skończyłem! – krzyknął laluś zerkając po raz ostatni w lusterko.
                Myślałam, że chłopcy po koncercie przebiorą się w jakieś super ciuchy, a oni założyli powyciągane dresy. Zdziwiło mnie to, zawsze uważałam, że po takim koncercie gwiazdy idą na jakąś szaloną imprezę. Najwidoczniej się myliłam…
 - To wy nie idziecie na jakiś melanż potem? – spytałam, a oni spojrzeli na mnie tak jakoś dziwnie. właśnie byliśmy w drodze do tylnego wyjścia z budynku, przecież nie będziemy wychodzic  głównym wyjściem, gdzie aż roi się od fanek.
 - No coś ty – prychnął Niall – po tych wszystkich koncertach jesteśmy wykończeni, więc od razu zakładamy wygodny dresik i jedziemy do domciu. – streścił mi wszystko blondyn otwierając duże metalowe drzwi prowadzące na tylny parking. Na zewnątrz było dość ciepło, na szczęście nikogo nie było na parkingu.   
 - I spać – podsumował zadowolony Zayn idąc parę metrów za naszą czwórką. Tak czwórką, niestety Harry postanowił, że pojedzie do Amber.
     Taka cisza i spokój, w końcu nie słychać było tych okropnych wrzasków fanek, nie wiem jak chłopcy to wytrzymują. To straszne! Oni nie mają żadnej prywatności! Nie chciałabym być na ich miejscu, wolę swoje spokojne życie. Moje rozmyślania przerwał krzyk Zayna.
 - Ała!!! – krzyknął laluś, odwróciliśmy się wszyscy w jego kierunku. Co zobaczyliśmy? Mulat leżał na ziemi, a na nim siedziała jakaś napalona fanka.
 - Zayn! Kocham cię! Wyjdziesz za mnie?! – krzyczała skacząc na nim.
 - Proszę zejdź ze mnie – powiedział cicho Zayn, widać było, że fanka go nieźle poturbowała. Jednak nastolatka dalej prawdo podobnie nieświadomie sprawiała mu duży ból siedząc na nim i wiercąc się. Niall jako jedyny zlitował się nad lalusiem i poszedł mu pomóc. Chwycił fankę w pasie i z dużym trudem próbował ją odciągnąć, lecz ta nie dawała za wygraną.  Na szczęście w końcu mu się to udało.
 - Puszczaj mnie! – krzyknęła  głośno, chyba cały Londyn ją słyszał. Widać zachowanie blondyna ją wkurzyło, dziewczyna rzuciła się na niego. Co za wariatka! Zaczęła go kopać i ciągać za koszulkę, a ten chwycił ją za ręce i starał się uspokoić nastolatkę. Lecz ta kopnęła go w czułe miejsce z całej siły, blondyn zgiął się w pół, to musiało boleć. Dziewczyna nie dawała za wygraną i kopała go dalej, jednak buraczek doszedł do siebie i objął ramionami, aby ją unieszkodliwić. Wyglądało to tak jakby ja przytulał, ale na pewno tak nie było, po prostu starał się ją uspokoić. Kiedy dziewczyna przestała się wiercić i wyrywać, Niall chwycił ją za nadgarstki.
 - Już się uspokoiłaś? – spytał, a ta pokiwała głową, więc ją puścił. A ta co zrobiła? Popchnęła Horana  całej siły do tyłu, najwyraźniej się tego nie spodziewał. Chłopak upał na ziemię, a napastniczka zaczęła go kopać. No to było przegięcie! Nie kopie się leżącego! Wtedy wkroczył Lou, złapał dziewczynę w pasie i przewiesił ją sobie przez ramię. Nastolatka nie chciała się poddać, więc zaczęła pięściami uderzać w jego plecy.
 - Zaniosę ją gdzieś daleko, żeby ochłonęła, a wy pozbierajcie ich ciała do samochodu – wskazał głową za leżących na asfalcie Nialla i Zayna, którzy jęczeli z bólu. Podbiegłam do blondyna i ukucnęłam przy nim.
 - Bardzo boli? – spytałam, martwiłam się o niego.
 - Nie, da się wytrzymać – powiedział i jęknął z bólu – Pomóż mi wstać – poprosił, a ja chwyciłam go pod ramię i zrobiłam to o co poprosił. Liam zrobił to samo z Zaynem, który był w trochę lepszym stanie od Niallera. Przytaszczyliśmy ich do czarnego jeepa chłopaków i wsadziliśmy na tylne siedzenia, usiadłam pomiędzy nich. Byli bardzo poturbowani.
 - Może trzeba z nimi jechać do szpitala – zagadnęłam Liama
 -   Nie – zaprzeczył Niall – To nic poważnego – uśmiechnął się, lecz na krótko, gdyż jego twarz wykrzywił grymas bólu.
 - Też uważam, że to nie jest konieczne – poparł go laluś, który także usiłował się uśmiechnąć.
 - Już jestem ! – przednie drzwi od strony kierowcy się otworzyłi i naszym oczom ukazał się Lou, od razu wsiadł i ruszył.
 - Gdzie zaniosłeś tą dziewczynę? – spytałam zaciekawiona.
 - Wrzuciłem ją do Tamizy – wzruszył ramionami, jakby nigdy nic. Zrobiłam przerażoną minę tak samo jak reszta, jak on mógł?! – No chyba nie myslicie, że mówię poważnie!? – zaczął się smiać – Po prostu wsadziłem ją do taksówki i pojechała do domu. – uff… już myślałam, że naprawdę wrzucił ją do rzeki.
 - Może pojadę z wami i wam pomogę przy poszkodowanych? – wskazałam na tych jęczących.
 - Nie poradzimy sobie – powiedział Daddy Direction.
 - Na pewno? – chciałam się upewnić.
 - Na pewno – zapewnił mnie Lou.
 - O już jesteśmy pod domem dziecka – zauważył Zayn wyglądając przez okno. Jak ten czas szybko leciał.
 - Ok to ja idę – wstałam z miejsca, zatrzymałam się przed dwoma poszkodowanymi i dałam każdemu po buziaku tak dla uśmierzenia bólu. – Pa! – skierowałam się w stronę drzwi.
 - A my? – upominał się Louis
 - Wy jesteście cali i zdrowi – wyszłam z samochodu.
 - Mam nadzieję, że jutro się zobaczymy – krzyknął za mną Niall, a reszta chłopców zrobiła grupowe uuuuuuu….
 - Ja tez mam taką nadzieję – powiedziałam cicho wchodząc do domu dziecka.
          



-----------------------------------------------------------------
witajcie! 
dziękuję za wszystkie reakcje, komentarze i odpowiedzi do ankiety - PROSZĘ O WIĘCEJ! ;*
 Postaram się dodać jutro rano kolejny rozdział choć wątpię czy mi się uda, gdyż będzie dość długi. jeżeli jutro go nie dodam to zrobię to dopiero w niedzielę, gdyż wyjeżdżam na kilka dni. postaram się zrobic to jak najszybciej! ;)))

pisałam ten rozdział przy piosenkach:
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=0WUm0dN3Drs
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=yMR382aefmQ

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 12


- Ej chłopaki to co robimy?  - spytał Hazza
 - no nie wiem – powiedział Niall – wygląda na to, że pójdziemy na wywiad bez Louisa – blondyn spojrzał na Pana Marchewę próbującego wyjąć tampona z nosa, niestety przedmiot utknął na dobre.
 - No to zbieramy się. Niall podjedź samochodem pod samo wejście -  nakazał Zayn
 - Jakim samochodem? – spytał zdezorientowany blondynek
 - To ty nie przyjechałeś autem? -  podniósł głos laluś
 - No nie, myślałem, że wy przyjedziecie samochodem -  zająkał się Nialler
 - My też jesteśmy piechotką – przyznał z rezygnacją mulat
 – No i mamy drugi problem. Jak go przetransportujemy do willi? – zamyślił się Harry – To może owiniemy mu twarz bandażem? Wtedy nic nie będzie widać! – był z siebie dumny Loczek, a my miny typu : czego ty się nabrałeś?!
 - No to żeś wymyślił. Najlepiej zmień dilera – stwierdził Niall
 - No fajny pomysł nie? – Harry dalej tryskał entuzjazmem
 - Nie! Czy ty na łeb upadłeś? Jak niby pójdzie z bandażem na głowie przez centrum Londynu?! człowieku ty myśl trochę! – Zayn zdzielił Loczka po jego loczkach.
 - Chyba mam pomysł – powiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki. Do pokoju weszłam z pensetą, chłopcy dziwnie na mnie popatrzyli – Spróbujemy wyciągnąć tego tampona – oznajmiłam – Zayn leć do kuchni i poproś kogoś o trochę masła – bez zbędnych pytań wybiegł z pokoju, lecz po chwili wrócił z tym o co go poprosiłam. Podeszłam do louisa, posmarowałam jego nos breją i pensetą delikatnie wyciągnęłam tampona.
 - rose! JESTEŚ WIELKA! – rzucił się na mnie Lou i  zaczął mnie mocno przytulać.
 - Lou ! dusisz mnie! – ledwo powiedziałam
 - oj przepraszam – puścił mnie – Przyrzekam nigdy więcej zabawy małymi przedmiotami! – złożył przysięgę z ręką na sercu.
 - Ta jasne, bo uwierzymy  - wydrwił do Hazza.
 - Twoje przysięgi są gówno warte – dodał Niall i wszyscy wybuchliśmy nie pochamowanym śmiechem.
 - Źle się czuje – powiedział Zayn siedząc na moim łóżku, był strasznie blady.
 - Kiepsko wyglądasz – nie pocieszyłam go chyba, podeszłam do lalusia i dotknęłam jego czoła ręką, był rozpalony. – Masz straszną gorączkę, nie idziesz na żaden wywiad – oświadczyłam
 - Ale … - chciał zaprzeczyć mulat.
 - Żadnych ale! Chłopaki pójdą bez ciebie, a ty zostaniesz tu, aż skończy się wywiad. Nie martwcie się zaopiekuję się nim – zwróciłam się do reszty chłopaków.
 - Ale czy to nie będzie zbyt duży problem? No wiesz jak tu zostanie do końca wywiadu? – chciał się upewnić blondyn.
 - Nie – odpowiedziałam od razu.
 - No dobra Zayn zostajesz tutaj, a my po ciebie przyjedziemy po wywiadzie. Tylko bądź grzeczny. – pogroził mu palcem – Dobra chłopaki zbieramy się! – Lou zgarną resztę ferajny i już po chwili wyszli z mojego pokoju. Zayn wyglądał naprawdę tragicznie, ciekawe czemu wcześniej tego nie zauważyłam. Może go nagle wzięło? Kto to może wiedzieć?!
 - Boli cię coś? – spytałam
 - Głowa i brzuch – powiedział kładąc się na łóżku – Chyba zjadłem coś nieświeżego.
 - Poczekaj zaraz przyniosę tabletki przeciwbólowe. – wyszłam z pokoju do Rebbecca’i, lecz szybko wróciłam z białym proszkiem. Opiekunka nawet nie pytała o co chodzi, bez zastanowienia dała mi proszki. Dałam leki Zayn’owi, który od razu połknął pigułkę.
 - A teraz kładź się, musisz odpocząć – przykryłam go kołdrą po samą szyję.
 - Dziękuję – wyszeptał
 - Za co? – nie wiedziałam o co chodzi
 - Za to, że się mną zajęłaś – uśmiechnął się lekko, był wykończony, oczy mu się same zamykały.
 - Nie ma za co. A teraz zdrzemnij się .
 - Mhm.. Rose? – otworzył oczy
 - Tak?
 - Czy ty i Niall to coś poważnego? – spytał słabo – On nie chce nic mówić.
 - To znaczy pytał mnie czy coś do niego czuję, ale ja ciągle go odpycham. Trochę się źle z tym czuję, choć wydaje mi się, że potrzebuje jeszcze trochę czasu. Ostatnio tyle się działo, muszę to wszystko przemyśleć.  – mulat przeszywał mnie wzrokiem, to było nie do wytrzymania – dobra przyznaję, że zależy mi na nim – nie mogłam znieść tego spojrzenia.
 - Rozumiem. Mam nadzieję, że będziecie razem. -  uśmiechnął się szczerze i zamknął oczy.
 - Ja też mam taką nadzieję – szepnęłam, lecz on mnie już nie słuchał, gdyż odpłynął w objęcia Morfeusza.
                  Chłopcy wrócili późnym wieczorem, coś długo ich nie było.  Wchodząc do mojego pokoju śmiali się w niebogłosy.
 - Cicho! Zayn śpi! – strzeliłam mordercza minkę dzięki czemu od razu ucichli.
 - Sorki nie wiedzieliśmy – wyszeptał Lou. Wszyscy spojrzeliśmy na mulata, który smacznie pochrapywał w moim łóźku.
 - Jest strasznie blady – Niall podszedł do chorego i położył mu dłoń na czole – Ma gorączkę. – zauważył.
 - Rose dawałaś mu jakieś leki? – spytał Hazza
 - Tak przeciwbólowe. Przed snem skarżył się na bóle brzucha i głowy.  – powiedziałam
 - Nie zbyt fajnie – Lou podsumował stan lalusia. – Biedny Zayn będzie musiał szybko wyzdrowieć.
 - Myśle, że jeżeli jutro nie będzie wychodził z łózka, tylko się kurował to dojdzie do siebie. – wyszeptałam.
 - Obyś miała rację – wyszeptał blondasek siadając na podłodze obok łóżka, na którym leżał mulat.
 - Za dwa dni koncert, więc musi wyzdrowieć – głośno myślał Harry.
 - Bo jak nie to dupa – westchnął Louis. Jeszcze raz spojrzeliśmy na śpiącego Zayna, który zwinął się w kłębek. Chłopcy naprawdę się o niego martwili, to było takie urocze, byli jak bracia. Wiedziałam, że Zayn jest w dobrych rękach, ci wariaci zrobią wszystko, aby wyzdrowiał.
 - Musimy się zbierać – przerwał moje rozmyślania Hazza.
 - Ale co z Zaynem? – spytałam
 - Wezmę go na ręce i zaniosę do samochodu – uśmiechnął się Niall
 - A nie obudzi się? – byłam nie zbyt pewna czy to dobry pomysł.
 - Nie znasz naszego Zayna. Jego nawet 3 wojna światowa nie obudzi – zaśmiał się blondyn biorąc lalusia na ręce. Mulat wtulił się w klatkę piersiową buraczka i cichutko westchnął. To było takie słodkie, wyglądał jak małe dziecko. Chłopcy po cichu opuścili pokój, ostatni wychodził Niall.
 - Słodkich snów – buraczek uśmiechnął się do mnie
 - Dziękuję i nawzajem – odwzajemniłam uśmiech.
   Kiedy zostałam sama w  pokoju od razu rzuciłam się na łóżko, byłam wykończona. Mimo tego, że nie ruszałam się z pokoju, to czułam się tak jakbym przebiegła kilku kilometrowy maraton.  Śnili mi się moi rodzice, to był piękny sen. Miałam wrażenie, że nadal żyją i są tu ze mną, wspierają mnie. Czasami miałam wrażenie, że nie jestem sama w pokoju, to może wydawać się dziwne, ale przed zaśnięciem miałam właśnie takie wrażenie. Czy było trafne? Możliwe…


----------------------------------------------------------------------
jeszcze dzisiaj dodam nowy rozdział na drugim blogu:
http://cambioczylizmaina1.blogspot.com/
serdecznie zapraszam! ;)
proszę o komentarze, reakcje oraz odpowiedzi do mojej ankiety! z góry dziękuję za ponad 1200 wejść! jesteście świetni! dziękuję również na wszystkie komentarze i reakcje dzięki temu wiem, że to co robię nie idzie na marne! czym więcej komentarzy tym szybciej dodam nowy rozdział, który będzie dośc fajny ! ;)))