... obudziłam się w jakimś białym pokoju, nie wiedziałam gdzie się znajduję.. spróbowałam się podnieść, ale poczułam silny ból głowy.. Nagle przypomniałam sobie co się stało, po mału wracały do mnie wspomnienia. Wracaliśmy z rodzicami z wakacji, nagle z za zakrętu wyjechał olbrzymi tir, pojazd nie wiadomo jakim cudem zjechał na nasz pas ruchu... Pamiętam przeraźliwy krzyk mamy:
-Rose, schowaj się za siedze..!!!
I nagle usłyszałam głośny trzask, a potem już tylko ból i ciemność...
Gdy to wszystko sobie przypomnialam do pokoju weszła pielęgniarka.
-Witaj Rose, jak się czujesz?- spytała poprawiając mi poduszkę.
-Całkiem nieźle, a co z moimi rodzicami?- spytałam.
W tym momencie do pokoju weszła młoda, niska kobieta, o przyjaznych zielonych oczach. Pielęgniarka tylko zrobiła współczującą minę i wyszła.
-Dzień dobry, mam na imię Rebecca i jestem opiekunką domu dziecka.- uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mi rękę, którą uścisnęłam.
-Dzień dobry, ale co stało się z moimi rodzicami ? Dlaczego tu pani przyszła?- spytałam coraz bardziej przestraszona.
- Więc jeszcze nie wiesz...- powiedziała niepewnie.
- Czego nie wiem?- spytałam
-Twoi rodzice zginęli w wypadku, tylko ty miałaś wystarczająco dużo szczęścia i przeżyłaś.- spojrzała na mnie smutnymi oczami.
Właśnie w tej chwili z oczu zaczęły mi spływać łzy, nie mogłam w to uwierzyć... moi kochani rodzice nie żyją? Moja mama, która zawsze wspierała mnie na każdym kroku i robiła wszystko, abym była szczęśliwa?! Mój tata, który nauczył mnie pływać, jeździć na rowerze, a także wyjeżdżał ze mną na biwaki w wakacje?! Nie, to nie mogła być prawda! NIE! Byłam coraz bardziej załamana...
-Nie, to nie prawda! Oni muszą żyć! Oni żyją!- krzyknęłam.
- Niestety, nie żyją.- odparła spokojnie Rebecca.
-Ale to nie możliwe!- ponownie krzyknęłam- Jak ja sobie bez nich poradzę?
-Więc przejdźmy do konkretów, za kilka dni wyjdziesz ze szpitala i zamieszkasz w domu dziecka, tam już czeka na ciebie pokój, na razie nie będziesz miała żadnej współlokatorki. Wszystkie formalności są już załatwione, a twoje rzeczy już tam na ciebie czekają... Naprawdę ci współczuję... Muszę już iść. Powodzenia Rose...- powiedziała i wyszła z pokoju.
- W domu dziecka?!- spytałam się kobiety, choć już dawno wyszła.
CO? To nie mogła być prawda! Moi rodzice nie żyją w końcu to do mnie dotarło... Po kilku godzinach płaczu zasnęłam...
**************
(kilka dni później)
Jutro przyjedzie po mnie Rebecca i zabierze mnie do domu dziecka... nie wieżę, że tak to wszystko się potoczyło... Spojrzałam na telefon, a tam sms od Kate:
K:Hej laska... słyszałam co się stało, sama nie mogę w to uwierzyć... jak się trzymasz?;(((
nie miałam ochoty jej odpisywać, lecz dalej rozmyślałam co ze mną może się stać w domu dziecka. Siedziałam na łóżku i wypłakiwałam się w poduszkę...
- Mamo, tato proszę pomóżcie ! Proszę niech to wszystko to będzie tylko zły sen... Czemu mnie zostawiliście?!- powiedziałam jakby w nadziei, że mnie usłyszą.
*oczami narratora*
Rose jeszcze przez długi czas wołała swoich zmarłych rodziców.
-Czemu mnie zostawiliście? Ja was kocham... nie przeżyję tej rozłąki... nie poradzę sobie bez was! Ja nie chcę żyć!!!- krzyknęła
Lecz nie wiedziała, że w jej pokoju tuż obok niej były dusze jej kochanych rodziców...
-Kochanie nawet tak nie mów, jesteśmy tu z tobą i nigdy cię nie zostawimy...- powiedziała mama Rose, choć wiedziała, że jej córka na pewno tego nie usłyszała, głos duszy odbił się echem po sali i zniknął, jakby nic nie było powiedziane. Za wszelką cenę rodzice chcieli powiedzieć córce, że ją kochają, próbowali ją przytulić, niestety bez skutków... Rose nie mogła ich usłyszeć... Byli tylko duszami zmarłych...;(((
i jak pierwszy rozdział?
PROSZE KOMENTUJCIE!;*
wiem, że jest trochę smutny... chłopcy pojawią się prawdopodobnie w 3 rozdziale...;)))