- Państwo są krewnymi
Louisa ? – podeszła do nas pielęgniarka w podeszłym wieku.
- Jesteśmy bliskimi
przyjaciółmi – odpowiedziałam za nas wszystkich – Co z nim? – spytałam.
- Nie mogę udzielać
informacji osobom trzecim, ale widzę, że się strasznie martwicie… - przerwała
na moment – Nie jest zbyt dobrze. Jest przytomny i chciałby państwu coś
powiedzieć, ale nie wiem czy jest to możliwe…
- Co powiedzieć? –
usłyszałam drżący głos Loczka, spojrzał na pielęgniarkę zaniepokojony.
- Szczerze mówiąc nie
wiem, poprosił żeby państwo przyszli choć na chwilę, ale… - nie dokończyła.
- Idziemy – przerwał
jej Li i poszedł w kierunku drzwi z których kilka minut temu wyszła
pielęgniarka.
- Ale on jest zbyt
słaby – próbowała go zatrzymać pani w podeszłym wieku.
- Skoro chce nas
widzieć to proszę uszanować jego wolę
- dodał Harry. Pielęgniarka poddała się
i wpuściła nas do pokoju szpitalnego.
- Macie kilka minut –
rzuciła i wyszła.
Wszyscy spojrzeliśmy
na łóżko, na którym leżał Lou. Był po szyję przykryty kołdrą, a całą twarz miał
zabandażowaną pomijając dziury zrobione tam gdzie były oczy i usta pasiastego.
Ciężko oddychał co chwila krztusząc się powietrzem.
- Louis? – podeszłam do chłopaka, a za mną reszta
towarzystwa zrobiła to samo. Chłopak spojrzał na nas smutnym wzrokiem w którym
po chwili wezbrały się łzy.
- Gdzie Niall i Zayn?
– powiedział ochrypłym i słabym głosem.
- Zayn gdy zaczęliśmy
rozmawiać o Vicki zaczął dziwnie się zachowywać i wybiegł ze szpitala. Niall
wybiegł zaraz za nim tłumacząc że pójdzie za nim – Louis zaczął niespokojnie
kasłać krzywiąc się z bólu, Li chciał pobiec po lekarza, jednak Tomo kazał mu
zostać.
- Poszukajcie Nialla
i Zayna – szepnął strasznie osłabiony – Ona jest strasznie niebezpieczna…
chciała mnie zabić – wytrzeszczyłam oczy na przyjaciela. Jak to? To
siostrzenica Nialla wywołała pożar? Co?! Ale jak?!
- co ty gadasz Louis?
– głos Harrego znów zadrżał, wiedziałam, że próbował byś silny, ledwo co
powstrzymywał łzy.
- Znalazłem w paczce
po papierosach Zayna.. – znów zakaszlał – Karteczkę… - przymknął na chwilę
zaczerwienione oczy. Był wyczerpany, ledwo co mógł mówić. Więc to musiało być
coś poważnego, że tak się wysilał. Zaczęłam gładzić go po ręce, żeby dodać
przyjacielowi troszeczkę otuchy. Czekaliśmy w ciszy aż kontynuuje to co zaczął.
Louis oddychał głęboko, miał przymknięte powieki, z pod których pociekły łzy. Starłam
je pośpiesznie po czym pogładziłam go po opatrunku na jego policzku.
- Louis.. – zaczęłam –
Co to za kartka? – chłopak otworzył oczy i popatrzył na mnie. W jego oczach był
strach i niepewność. Co tu się do cholery działo?!
- Na niej napisane
było że po mnie będzie ktoś inny… - zaczął niemiłosiernie kaszleć, myślałam że
zaraz przejdzie lecz po chwili Lou zaczął kasłać krwią… przestraszyłam się nie
na żarty… Li pośpiesznie wcisnął czerwony przycisk wzywający pielęgniarkę nad
łóżkiem chorego. Pasiasty nie przestawał się dławić, a czerwona ciecz zdążyła
zabrudzić bandaże na twarzy chłopaka i poduszkę.
Nagle do pokoju wpadł
lekarz i wygonił nas z pomieszczenia. Posłusznie wyszliśmy z pokoju. Zapanowała
kompletna cisza. Patrzyliśmy po sobie nie pewni.
- O co chodzi z tą
kartką? – spytał Li – i co robiły papierosy Zayna w pokoju tej
dziewczyny?! Czy ktoś mi to wyjaśni?! –
sama nie wiedziałam o co chodzi, więc po prostu wzruszyłam ramionami.
- po mnie będzie ktoś inny – powtórzyłam słowa
Louisa zamyślona, wszyscy popatrzyli na mnie pytająco – O mój boże.. – wszystko
stało się dla mnie jasne – Louis nie jest ostatni!
- Co? – Haz nie
wiedział o co mi chodzi.
- Musimy znaleźć
chłopaków – Liam zrozumiał.
____________________________________________________________________________
chce jak najszybciej doprowadzić tą historię do końca, ponieważ mam fajny pomysł na nowe opowiadanie ;) proszę o odpowiedzi do ankiety!
będzie jeszcze jeden rozdział a potem prolog ;)
love u.