środa, 5 września 2012

Rozdział 27


 - co – co się stało? – otworzyłem oczy zdezorientowany, strasznie bolała mnie głowa, przeraźliwy ból przeszywał moją czaszkę.
 - Zasłabłeś – powiedziała Rose głaszcząc mnie po włosach, dopiero teraz zauważyłem że w pokoju byli wszyscy chłopcy i Rose, Kate i Vicki?! Siedziała w koncie mojej sypialni na fotelu tuż obok Hazzy, dziewczyna co raz posyłała mu uśmieszki, jednak chłopak niczego nie zauważał.
 - Zmartwiłeś nas – Liam uśmiechnął się lekko, był blady – Mieliśmy już cię wieźć do szpitala – wyraźnie odetchnął z ulgą widząc, że mam się już lepiej.
 - Już dobrze – podniosłem się do pozycji siedzącej na moim łóżku co nie było łatwe, gdyż byłem strasznie słaby. Chwyciłem się za tył głowy i syknąłem z bólu, koniuszkami palców wymacałem guza dość sporego. Popatrzyłem pytająco na zgromadzonych wokół mnie, teraz już tylko moja siostrzenica trzymała się z boku.
 - Upadłeś i uderzyłeś się w głowę – wytłumaczyła przyjaciółka Rose, dopiero teraz przypomniałem sobie dokładnie wszystko co stało się wcześniej. Ukradkiem zlustrowałem Vicki, która posłała mi pogardliwe spojrzenie, a potem odwróciła wzrok. Po jej minie było widać, że mnie nienawidziła, a może tylko mi się zdaje? Nie chyba raczej nie – Co wywołało u ciebie to złe samopoczucie? – spytała Kate.
 - Nie wiem – skłamałem co raz zerkając na zniecierpliwioną czternastolatkę, nie chciałem mówić im w takim momencie, że pod naszym dachem są narkotyki i to moja siostrzenica je przyniosła. A co jeśli im się to nie spodoba i będą kazali jej się wynosić? Co by się z nią wtedy stało?! przecież nie mogła by się szwendać po Londynie, a jej dom jest bardzo daleko stąd, a poza tym nie miałby się kto nią zająć. Podobno z ciotką jest coraz gorzej… jak na razie tylko ja mogę pomóc Vicki. Bo jak nie to przecież mogłaby trafić do domu dziecka! … Niall chyba trochę przeginasz! To są twoi przyjaciele i na pewno nie wywalili by członka twojej rodziny. Ale i tak im nie będę nic mówił, przynajmniej teraz…
 - Bałem się o ciebie! – Louis usiał obok mnie i mocno przytulił – Więcej mnie Nialluś nie stresuj! – skrzywiłem się bo Lou o mało co mnie nie zmiażdżył.
 - Tomo zostaw Nialla, on musi teraz odpoczywać! – posłałem tatusiowi wdzięczny uśmiech, a ten chwycił pasiastego za ramię i ściągnął ze mnie. Odetchnąłem z ulgą.
 - Na serio nie wiesz dlaczego? – dalej dopytywała Kate, trochę się zmieszałem, bo ciężko było mi okłamywać przyjaciół. Lecz tylko wzruszyłem ramionami i westchnąłem ciężko, dziewczyna stwierdziła że nie będzie mnie już więcej męczyć.
 - Mogę już iść?! –krzyknęła moja siostrzenica przewracając oczami, podniosła się z fotelu  w kącie pomieszczenia.
 - Nie! – podniósł głos Zayn, który jak dotąd w ogóle się nie odzywał – Bo znowu będziesz próbowała wyjść bez naszej zgody z domu, a ja nie mam zamiaru jeździć po jakichś ruderach i cię szukać – powiedział już trochę spokojniej.
 - Świetnie – rzuciła sarkastycznie i z powrotem usiadła na fotelu, zaczęła kląć pod nosem.
 - Co się dzieje?  co to było? Jakie rudery? Kurde co mnie ominęło?! - Spojrzałem na mulata oczekując, że mi zaraz wszystko wytłumaczy, jednak on nie był do tego skory.
 - Nie ważne Niall, chodźcie wszyscy bo on musi odpocząć – wskazał na mnie, rzeczywiście byłem strasznie zmęczony. Wszyscy posłusznie wyszli, na końcu była Rose która dała mi całusa w czoło i uśmiechnęła się do mnie tak jak lubiłem.
 - Nie stresuj mnie tak już nigdy – pogroziła mi palcem i się zaśmiała.
 - Już nie będę  - wysłałem jej buziaka kiedy wychodziła z sypialni zamykając za sobą drzwi.
  W końcu zostałem sam, chciałem jeszcze choć na chwilkę zasnąć i zapomnieć o tym co się teraz działo. Ale nie mogłem… ciągle zastanawiałem się co miał na myśli Zayn mówiąc, że nie będzie szukał Vicki w jakichś ruderach? Ja przepraszam w czym?! Czyżby ona na dodatek jeszcze zamiast w domu ,siedziała nie wiadomo gdzie? No kurde coraz bardziej się o nią boję. Z jednaj strony chciałbym, żeby ciotka ją zabrała stąd jak najszybciej, a z drugiej chciałbym jej pomóc, chciałbym żeby z powrotem była tą grzeczną dziewczynką jaką była kiedyś. Już sam nie wiedziałem co mam robić. Ale wiecie co? Przez tą całą sytuację z Vicki zapomniałem o tym co jest dla mnie najważniejsze! A mianowicie chodzi mi o Rose, nawet nie wyprawiłem jej urodzin które były kilka dni temu, po prostu zabrałem ją na spacer, dałem prezent i tyle. Tylko tyle. Czułem się z tym bardzo źle. Zaniedbywałem swoją dziewczynę… musze to jakoś naprawić.
   Zwlekłem się z łóżka, przebrałem w coś ładnego, poprawiłem lekko oklapłe włosy i wymaszerowałem z pokoju.  Postanowiłem nie zwracać uwagi na to, że jeszcze trochę bolała mnie głowa, miałem go głęboko gdzieś. Zdecydowałem, że ten wieczór będzie wyjątkowy, tylko ja i Rose, żadnych zmartwień, żadnego myślenia o mojej siostrzenicy. Wykonałem kilka telefonów i zbiegłem na dół po schodach. Wszyscy siedzieli w salonie na kanapie i oglądali jakiś serial, chyba komediowy bo Louis pękał ze śmiechu, reszta siedziała cicho i patrzyła na niego jak na idiotę. Dobra nie będę wnikał.
 - Rose … - dziewczyna spojrzała na mnie wyczekująco – Chodźmy gdzieś – uśmiechnąłem się przebiegle.
 - Ale gdzie? – spytała zdezorientowana.
 - Zobaczysz – podszedłem do niej i pociągnąłem za rękę, posłusznie wyszła ze mną z dużego pokoju – Zajmijcie się Vicki! – krzyknąłem do chłopaków i po chwili już otwierałem drzwi do samochodu od strony pasażera, żeby mogła wejść moja dziewczyna. wyszczerzyłem się zadowolony, że nie musiałem wyciągać jej z domu siłą, a ta trzepnęła mnie w ramię i pokręciła głową.
 - Czasami mnie przerażasz – skitowała i weszła do auta.

*oczami Louisa*
 - Zajmijcie się Vicki! – krzyknął Niall wychodząc gdzieś z Rose. Swoją drogą ciekawe na co tym razem wpadł ten blondynek. Jeszcze niedawno zasłabł, a teraz już był pełen energii i nowych pomysłów. Popatrzyłem na chłopaków, wiedziałem co się zaraz stanie.
 - Nie ja!!! – krzyknęliśmy wszyscy równocześnie, po chwili zaczęliśmy się śmiać. Jak widać nikt z nas nie miał ochoty pełnić roli niańki, z tak w ogóle to ta dziewczyna mnie przerażała i  pewnie nie tylko mnie.
 - Na serio chłopaki który zajmuje się Vicki? – spytał Liam lustrując każdego z nas po kolei wzrokiem.
 - Ja  jestem umówiony  - Zayn się wyszczerzył.
 - kto jest tą szczęściarą? – spytałem poruszając zabawnie brwiami.
 - Pamiętacie tą dziewczynę co udawała naszą fankę, żeby zdobyć pieniądze na leczenie swojego synka? – pokiwaliśmy głowami, tego się przecież nie da zapomnieć – Z nią, a raczej idę z nią i jej synkiem do wesołego miasteczka, bo nie mogła znaleźć opiekunki.
 - Słodko – podsumowała Kate, która siedziała na kolanach Li.
 - Dobra to lecę, bo nie chcę się spóźnić – mulat zgarnął ze stołu portfel, zajrzał do środka,  żeby sprawdzić jego zawartość – Ej…. – zmarszczył brwi – Jeszcze wczoraj było tu 200 funtów – popatrzył na nas przenikliwym spojrzeniem. Lou tylko nie zacznij się śmiać, nie zacznij się śmiać – Który mi sprzątną kasę? – podsuną  pusty portfel pod mój nos – Wyskakuj z papierków Louie – niechętnie wyciągnąłem z kieszeni 50 funtów i mu oddałem.
 - Więcej nie mam – powiedziałem, pokiwał głową i podszedł do Harrego, tak jak mi mu też podstawił  portfel pod nos.
 - J a ci nic nie zabrałem – skłamał Loczek, może i mulat by mu uwierzył gdyby ten nie zaczął się śmiać.
- Hazz dawaj! – Styles oddał mu 50 funtów tak jak ja wcześniej – Liam! – Zayn spojrzał na tatusia, ten bez zastanowienia wyjął z kieszeni banknot 50 funtowy i wręczył go mulatowi.
 - Brakuje jeszcze 50 – zamyślił się Malik – Niall – szepnął  - Dobra nie ważne… a gdzie moje papierosy?! Jeszcze dzisiaj rano leżały obok portfela…- zamyślił się – Dobra trudno kupię nowe, a z wami porozmawiam sobie później o zabieraniu cudzych pieniędzy! – posłał nam karcące spojrzenie i opuścił pokój.
 - To nauczka za to, że nie zostawia się portfela na widoku! – krzyknąłem za nim, chłopak wyszedł z domu trzaskając drzwiami, pewnie przez nas spóźni się na randkę. A to peszek.
 - Ja idę z Kate – wrzasnął Li chwytając dziewczynę za rękę i wychodząc. po chwili w salonie zostałem tylko ja i Harry, tamtych dwóch się wymigało, czyli teraz kolej na mnie, już chciałem coś powiedzieć lecz strasznie zdziwiło mnie zachowanie Loczka. Wstał z kanapy i sprintem pobiegł do drzwi frontowych głośno się śmiejąc.
 - Powodzenia Lou! – wrzasną i trzasną drzwiami, po chwili usłyszałem jak odpala samochód.
 - Cholera – przekląłem pod nosem, to było niesprawiedliwe! Oni sobie będą spędzać cudownie ze sobą czas, a ja będę siedział tu jako niańka dla nastolatki. Ta dziewczyna była strasznie dziwna, to zupełna odwrotność moich sióstr. Była taka chamska i w ogóle. Vicki nie miała szacunku dla strasznych, a szczególnie dla nas. Zero dobrego wychowania. Ciekawe dlaczego się tak zachowuje…
   Dalej zastanawiając się nad zachowaniem siostrzenicy Nialla poszedłem zrobić sobie herbatkę. Tak jakoś miałem straszną ochotę na owocową. Nastawiłem wodę, naszykowałem szklankę, po chwili wyjąłem z szafki drugą. Może zrobię też jedną dla Vicki, porozmawiamy przy herbatce… może znajdziemy wspólny język? Trzeba spróbować. W końcu woda się zagotowała, wrzuciłem do szklanek dwie torebeczki herbaty, po czym je zalałem. Ustawiłem wszystko na tacce, znalazłem na dnie jednej z szafek jakieś ciastka na których była karteczka: Trzymaj się z daleka od moich ciasteczek bo zabiję! Od razu domyśliłem się, że to smakołyki Nialla, tylko on groził śmiercią jeśli chodzi o jedzenie, a w szczególności słodycze. Zdjąłem karteczkę i wyrzuciłem ją  do kosza. Kręcąc z politowaniem głową, czy on na serio myśli, że głupia karteczka mnie powstrzyma przed zjedzeniem ich? Jeśli tak , to się grubo myli. Położyłem je obok herbatek na zielonej tacce i ruszyłem w kierunku schodów. Ostrożnie Lou nie wywal się bo będzie źle! Uff…. Jestem na górze. Zapukałem do pokoju dziewczyny jednak nikt się nie odzywał. Uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka, ani śladu czternastolatki. Wszedłem niepewnie i odłożyłem tackę na biurko, rozejrzałem się dookoła. Wszystko było na swoim miejscu i tak dalej.
 - Vicki! – krzyknąłem jednak w pomieszczeniu dalej panowała cisza – To nie jest śmieszne! – troszeczkę się przestraszyłem, no gdzie ona jest?! Zajrzałem do łazienki, pusto, skierowałem się do garderoby. Wszedłem do małego pomieszczenia gdzie po bokach na półkach były poukładane przeważnie czarne ubrania. Coś przykuło moją uwagę, a chodzi mi o pudełko papierosów leżących na podłodze. Podszedłem bliżej i schyliłem się żeby je podnieść.  Dokładnie takie same zawsze palił Zayn…. Dziwne…
     Nagle usłyszałem jak ktoś zatrzaskuje drzwi od garderoby, odwróciłem się na pięcie. Tak jak myślałem tajemniczy osobnik  zamknął mnie w tym przeklętym małym pomieszczeniu. Podbiegłem do drzwi i zacząłem w nie walić pięściami.
 - Kimkolwiek jesteś otwórz ! – krzyczałem i błagałem o pomoc lecz nic takiego nie nastąpiło. W pewnym momencie usłyszałem jak ktoś śmieje się po drugiej stronie , od razu rozpoznałem do kogo należy ten śmiech.
 - Vicki to nie jest śmieszne! – dalej waliłem z całej siły w drzwi.
 - Hah. Żegnaj Louis! – powiedziała, a potem zapanowała kompletna cisza.  Usiadłem na zimnej posadzce, Louis skup się! Myśl! Jesteś zamknięty w garderobie, ale to nie koniec świata! znajdziesz jakieś wyjście!  Jednak nic nie przychodziło mi do głowy, żaden pomysł. No to sobie będę musiał tu posiedzieć, aż któryś z chłopaków wróci do domu. Po prostu super… czujecie ten sarkazm prawda?
   Kątem oka zauważyłem, że przez szparę pod drzwiami do pomieszczenia wlatuje dym, zamrugałem powiekami zdziwiony, jednak to nie był wymysł mojej wyobraźni. Przestraszyłem się, zerwałem się z posadzki i znów zacząłem walić w dębowe drzwi, do moich nozdrzy doleciał smród dymu….
 - Vicki co ty tam robisz? – żadnej odpowiedzi, przeraziłem się nie na żarty, waliłem jeszcze mocniej pięściami w drewnianą powierzchnię, zero reakcji.  Próbowałem wywarzyć drzwi, ale byłem za słaby, szlak. Po jakimś czasie zacząłem czuć swąd spalenizny…
Dymu było coraz więcej….
Smród był nie do wytrzymania….
A temperatura wzrastała….


_____________________________________________
 pierwsza rzecz: ZAJRZYJCIE DO WCZEŚNIEJSZEGO POSTA, TO MOŻE WAS ZACIEKAWIĆ ;)

druga rzecz: ostatnio miałam 300 wejść jednego dnia na bloga, niby fajnie i wogóle, ale jest ok. 8 kom. pod rozdziałami!  na tak dużo wejść tylko tyle??? proszę komentujcie moje wypociny bo to mnie jeszcze bardziej motywuje do dalszego pisania! 

trzecia rzecz: i jak podoba wam się rozdział? jak myślicie co stanie się z Lou? i co zrobi Vicki? czekam na odpowiedzi ;)

5 komentarzy:

  1. OMG ! ;o
    Ona miała pewnie na myśli że ŻeGNA go na zawsze ;o
    Kocham kocham kocham <3
    czekam na kolejny ! ^^
    Mam nadzieje że szybciutko się pojawi :**
    <3Weny bo nie wyobrażam sobie żebys przestała pisać :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ccco ta głupia Vicki zrobiła ?! Szybko kolejny ! : **

    OdpowiedzUsuń
  3. Nosz kurde.. to jest świetne, normalnie twoje opowiadanie uzależnia, bez ściemy już nie moge sie doczekać, jeszcze ta akcja z Louim, ale ta dziewczyna jest zjebana xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudo : D
    Oby nic nie stało się Louisowi :c

    OdpowiedzUsuń
  5. jeezu blagam ci pisz szybciej juz nie moge sie doczekać !!! twój blog jest cudowny uwielbiam go :) błagam cie napisz kolejny rozdział :((

    OdpowiedzUsuń

Każdy nowy wpis doprowadza mnie do ekstazy radości, a jego brak do łez, dlatego tonę w oceanie smutku