- Zostań tu, a ja
sprawdzę co to było – szepnął Zayn skradając się w kierunku schodów. Wyglądał
dość niebezpiecznie z tą bronią w ręku i zaciętą miną, muszę przyznać, że nawet
ja się go bałem. I nie tylko go. Jeszcze bardziej przerażało mnie źródło tego
hałasu, co a raczej kto to mógł być? Poszedłem za mulatem ,choć kazał mi tu
zostać. – Czy ty choć raz możesz mnie posłuchać? – odwrócił się w moim kierunku
tuż przed wejściem na schody. Spojrzał na mnie jak na jakiegoś dzieciaka, który
nie chce słuchać się przedszkolanek podczas zajęć w przedszkolu.
- Boję się sam zostać
– powiedziałem cichutko drżącym głosem, Zayn przewrócił oczami i pokazał że mam
zachować ciszę. Pokiwałem tylko głową, weszliśmy po schodach na górę. Trzymałem
się jak najbliżej Malika… nagle ktoś
mocno chwycił mnie za kark i pociągnął do tyłu – Za… - tylko tyle
zdążyłem z siebie wydusić, zanim nieznajomy napastnik przygwoździł mnie do
ściany. Siła z jaką o nią uderzyłem była tak potężna, że nie mogłem złapać
oddechu. Kątem oka udało mi się zobaczyć tego kogoś. Miał jakieś dwa metry
wzrostu, był umięśniony i cały wytatuowany, a na jego głowie gościła łysina.
Uśmiechnął się do mnie pokazując żółte zęby, przełknąłem ślinę przerażony.
- Zostaw go –
usłyszałem przepełniony jadem głos mulata, spojrzałem w jego kierunku, modląc
się żeby mi pomógł. Chłopak stał w lekki m rozkroku, wyciągnął spluwę na
długość ramion i celował w tego łysola.
- Nie tak prędko – ten brutal chwycił mnie z całej siły za
włosy i jedną ręką podniósł. Syknąłem z bólu, bolało , cholernie bolało.
Wyrywał mi włosy z cebulkami. Zacząłem się wiercić lecz to tylko pogorszyło
moją sytuację. Facet jeszcze mocnej zacisną pięść na moich włosach, a ja niestety
nadal wisiałem w powietrzu. Po moich policzkach spłynęło kilka łez, nie
potrafiłem ich powstrzymać.
- Ojejej… dzieciaczek się rozpłakał ? – ten brutal zaczął
mną potrząsać żeby sprawić mi jeszcze większy ból.
- Kazałem ci go zostawić
w spokoju – mulat spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem, po chwili przeniósł
wzrok na tego łysola.
- Nie boję się ciebie
i twojej zabaweczki – napastnik zaśmiał się złowrogo – A jeśli chcesz strzelać
to proszę bardzo – zasłonił się moim ciałem, a ja nadal wisiałem w powietrzu
trzymany za włosy – No na co czekasz? – dryblas spojrzał wyzywająco na mulata.
Przeniosłem wzrok na mojego ochroniarza, który nie wiedział do zrobić. Domyślał się,
że jeśli rzuci się mi na ratunek to ja oberwę jeszcze bardziej. Nie mógł też strzelić,
a jeśli by to zrobił to trafił by we mnie, a nie w tego kogo chciał trafić.
Przełknąłem głośno ślinę, próbowałem nie myśleć o bólu, lecz to nie było takie
proste. Moja głowa wręcz pulsowała, a adrenalina sprawiała że nie potrafiłem myśleć
racjonalnie. Zawsze tak reagowałem, kiedy się cholernie bałem. Spojrzałem
zaszklonymi oczami na mojego oprawcę, a potem znów na Zayna, zauważyłem że
chłopak powolutku i niepostrzeżenie zbliża się do nas krok po kroczku,
wykorzystując nieuwagę przeciwnika. Ten łysol na szczęście tego nie zauważył…
jak na razie…
Nagle brutal ciągle
trzymając mnie za blond kosmyki cofnął się odrobinkę i z zamachem uderzył mną o
ścianę jakbym był jakąś kukłą. Tak jak za pierwszym razem, tak i teraz miałem
problem ze złapaniem oddechu. Facet znów uderzył mną o ścianę tyle, że tym
razem mocniej. Poczułem coś ciepłego z tyłu mojej głowy, jęknąłem widząc
mroczki przed oczami. Nieznajomy dotknął ręką tyłu mojej głowy i po chwili pokazał tę samą dłoń Zaynowi.
Była cała ze krwi, mojej krwi. Na sam
widok szkarłatnego płynu zakręciło mi się w głowie, nienawidziłem tego widoku.
- Nie rób mu krzywdy
do cholery! - po minie mulata domyśliłem
się, że nawet on przestraszył się nie na żarty. Tyle, że on bał się o mnie, a
nie o siebie. Pewnie musiałem naprawdę kiepsko wyglądać: osłabiony,
zakrwawiony, obolały i cholernie wystraszony.
- Nie będziesz mi
rozkazywać – żółto zęby mężczyzna znów
uśmiechnął się upiornie. Postawił mnie na nogi, lecz ja na potrafiłem ustać na
kończynach. Padłem na kolana, napastnik zaczął mnie kopać, próbowałem ochronić
każdą część ciała narażoną na jego ciosy, lecz to nic nie dawało. Byłem za
słaby. Kątem oka zobaczyłem jak mulat rzuca mi się na ratunek, jednak zostaje
zatrzymany przez jakichś dwóch innych ludzi. Musieli wejść tu kiedy ten łysol
uderzał mną o ścianę, dlatego ich wcześniej
nie zauważyłem. Chwycili Zayna za ramiona, jednak on zaczął im się
wyrywać. Rozpętało się straszne piekło… mój ochroniarz bił się z dwoma
potężnymi mężczyznami, którzy byli bardzo podobni do tego który znęcał się nade
mną. Tyle, że tamci mieli długie włosy związane w kucyki, tylko to ich
różniło. Mój oprawca chwycił mnie za
nadgarstek i pociągnął do góry, posłusznie wstałem. Mimo ogromnego bólu
spróbowałem się mu wyrwać, chciałem pomóc Malikowi, przecież na niego rzuciło
się dwóch facetów! Jednak wytatuowany koleś złapał mnie znów za nadgarstek i
odwrócił w swoim kierunku tak, że staliśmy twarzą w twarz. W jego czarnych
oczach nie było ani cienia litości, patrzył na mnie jak na… zdobycz… ścisnął
mocniej mój nadgarstek i go wykręcił, mogłem przysiądź że usłyszałem chrzęst
kości w tym miejscu. Zawyłem z bólu.
- Boli ? – widać
spodobało mu się znęcanie nade mną. Ścisnął mnie jeszcze mocniej w tym samym
miejscu, znów usłyszałem ten nieprzyjemny dźwięk. Krzyknąłem jeszcze głośniej
zwracając na siebie uwagę Zayna. Chłopak pobiegł w moim kierunku jednak jeden z
jego przeciwników podstawił mu nogę, mulat upadł, a te dryblasy rzuciły się na
niego zadowolone.
- Zayn! – wyrwałem
się łysolowi jednak po chwili znów mnie złapał i zakleszczył w swoich łapach.
- Twój ochroniarz ci
raczej nie pomoże – wysyczał mi do ucha.
Postanowiłem go
zaskoczyć, ja też potrafię zawalczyć o siebie.
Kopnąłem go z całej siły w czułe miejsce, nie spodziewał się tego.
Puścił mnie i zsunął na ziemię z bólu,
zbiegłem schodami na dół i skierowałem się w kierunku wyjścia z domu. Muszę
sprowadzić jakąś pomoc, sam sobie z nimi bym nie poradził. Zayn potrzebuje
rówież pomocy, a ja raczej nie zdołam tego zrobić. Jestem za słaby. Usłyszałem
jak ktoś zbiega po schodach, pewnie jeden z napastników postanowił za mną
pobiec, wiedziałem że tak szybko nie
odpuszczą. Musiałem się pośpieszyć! Otworzyłem drzwi wyjściowe zadowolony, że
może mi się udać. Jednak na werandzie na dworze był jeszcze ktoś, ten ktoś
celował we mnie z pistoletu.
- Myślisz, że
uciekniesz? To grubo się mylisz – powiedział spokojnym tonem, był zupełnie inny
niż tamtych trzech. Był chudy, niski i ubrany w czarny garnitur, a jego twarz
przyozdabiała kozia bródka. Rozejrzałem się dookoła z nadzieją, że któryś z
sąsiadów jest na podwórku. Niestety wokół panowała cisza… Niall idioto! Jest
środek nocy wszyscy śpią do cholery! Miałem ochotę pacnąć się otwartą dłonią w
czoło, moja głupota mnie przerażała. A może jeśli …?
- Pomocy!
RATUNKU!!! - darłem się na całą ulicę z
nadzieją, że kogoś obudzę – Ratun ….! – nie dane mi było skończyć. Ktoś od tyłu
zakrył mi usta ręką i wciągnął do domu. Facet w garniaku też przekroczył próg,
rozejrzał się po przedpokoju od niechcenia.
- Nikt ci nie pomoże
– podszedł do mnie, przejechał palcem po moim policzku i pokręcił głową z
dezaprobatą – Jesteś taki niewinny i
słodziutki. Pewnie rodzice cię bardzo kochają, nieprawdaż? Szkoda, że stracą
cię tak szybko – przejechał paluchem po moim nosie a potem ustach. chciałem cofnąć się do tyłu, lecz moje plecy
zderzyły się z łysym dryblasem, którego wcześniej nieźle kopnąłem. Spojrzał na
mnie złowrogo, wiedziałem, że to nie oznacza nic dobrego. – Herman – facet w garniaku zwrócił się do
łysola, czyli tak miał na imię mój oprawca. – Gdzie reszta?
- Na górze siłują się
z jakimś drugim dzieciakiem – powiedział chwytając mnie za obolały nadgarstek.
Zacisnąłem usta w wąską linię, żeby nie krzyknąć z bólu, domyślałem się, że
nieźle by mi się za to dostało.
Pociągnął mnie w kierunku schodów, nie miałem siły się sprzeczać,
poddałem się. Niziutki mężczyzna, prawdo podobnie ich przywódca poszedł z nami.
Na górze pozostałych dwóch facetów dalej walczyło zacięcie z mulatem, byłem pod
wrażeniem, ich było dwóch a on jeden i dalej miał siłę na walkę. Herman pchnął
mnie na ziemię, upadłem, zwinąłem się w kłębek i próbowałem zapanować nad
oddechem. Czekałem aż ktoś znów zacznie się nade mną znęcać lecz to nie
nastąpiło. Dopiero teraz poczułem jak moje ciało pulsuje z bólu, a w
szczególności nadgarstek, który prawdo podobnie był zmiażdżony. Zacisnąłem zęby
chcąc powstrzymać drżenie szczęki, czułem się jakbym miał zaraz odejść z tego
świata. Jakbym doznał jakiegoś ciężkiego wypadku samochodowego, a teraz
leżałbym na asfalcie czekając aż
nadejdzie jakakolwiek pomoc.
- Wstawaj –
posłusznie na drżących nogach podniosłem się z podłogi, facet w garniturze
podszedł do mnie i chwycił za fraki. – A
teraz uklęknij – wysyczał a ja zrobiłem to co kazał. Poczułem coś ostrego na
mojej szyi, domyśliłem się że to nóż. Przełknąłem ślinę…
- Odłóż ten nóż! –
Zayn dopiero teraz zwrócił uwagę na niziutkiego przywódcę, wyciągnął swój
pistolet zza paska i wycelował w jednego z dryblasów. – Jeśli zrobisz coś
Niallowi, ja zastrzelę twojego sługusa – powiedział.
- Hah… i myślisz że
przejmę się śmiercią jednego z tych
pacanów?! – zakpił z mulata.
Napotkałem spojrzenie Zayna na sobie, widziałem w jego
oczach przerażenie, on też się bał i nie wiedział co zrobić. Próbowałem pokazać
mu, że nie jest ze mną aż tak źle, jednak nie wyszło mi to. Nie potrafiłem
uspokoić szybkiego oddechu ani drżenia na całym ciele.
- Poddaj się, a
twojemu blondynkowi nic złego się może nie stanie. Liczę do trzech, a ty masz
położyć broń na ziemi, a jeśli nie … to ten słodziaczek pożegna się z tym
światem – chłodne ostrze znalazło się jeszcze bliżej mojej tętnicy.
- Uciekaj. Ratuj się.
Ja i tak umrę – powiedziałem drżącym głosem patrząc prosto w czekoladowe oczy
Zayna. Chłopak zamrugał zaskoczony tym co ode mnie usłyszał, jednak nic sobie
nie zrobił z moich słów. Spojrzał na mnie lekko zdenerwowany, wiedział, że
jeden nie właściwy ruch i po mnie. Lecz ja tylko uśmiechnąłem się smutno,
westchnąłem, pogodziłem się z tym co miało mnie spotkać. Było mi już wszystko jedno, bo wiedziałem, że
i tak nic mi nie pomoże.
- Raz – mulat zastygł w bez ruchu, zastanawiał się czy się
poddać czy nie – Dwa – zacisnąłem powieki, chciałem mieć to jak najszybciej za
sobą. Chciałbym umrzeć szybko, proszę cię Boże żeby to nie bolało aż tak bardzo.
Żegnaj Zayn… - Trz …
Ta część mnie nie chce odejść…
Część, która nie chce odejść …
To be continued
________________________________________________________
jak myślicie Niall przeżyje czy nie? Zayn odda broń? proszę o odpowiedzi w kom ;) czy podoba wam się to opowiadanie?
ps. czy teraz lepiej wam się czyta? ;)
OMG ! Prosze Niall żyj ! Ps. teraz dobrze sie czyta :)
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiste, tylko tyle zdolam napisać
OdpowiedzUsuńEmily <3
ojacieżpierdziele xd Świetne to jest, Niall pewnie przeżyje, bo ma być jeszcze kilka rozdziałów, a raczej nie są one możliwe bez jednego z głównych bohaterów xd Czekam na następny ; *
OdpowiedzUsuńnieeeeech przeżyje! ale to faaaajne ;o tylko nie zapomnij napisac nn na bloga ;3
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę, to jest piękne co piszesz, szybko dawaj kolejną częśc !!!
OdpowiedzUsuńBiedny niall, mój mąż, kocham CIę!!!
Wydaje mi się, że Zayn zastrzeli ich, ale nie wiem.
Szybko dawaj nn!! :D
Jej ;< Mam nadzieję że Niall przeżyje ; ))
OdpowiedzUsuńA wgl świetnie się to czyta xDD
Z niecierpliwością czekam na kolejną część <33 ..!
Cudnie piszesz :]
Pozdrawiam ;3
"Pomyślałem, że gdybym był na jego miejscu, właśnie tego bym teraz potrzebował – nie słów pocieszenia, czy zapewnienia, że ona na mnie nie zasługiwała. Raczej po prostu kogoś, kto będzie przy mnie i nie pozwoli mi zwariować z bólu. Chciałem wtedy być kimś takim dla Harry’ego i starałem się kimś takim być."
OdpowiedzUsuńhttp://our-month.blogspot.com/
Zapraszam na Chapter One opowiadania :)