- Rose pośpiesz się!
– poganiał mnie Liam
- Już idę –
powiedziałam idąc w stronę ich vana. Gdzie czekała już na mnie czterech
przyjaciół, w tym dwóch ‘’lekko’’ poturbowanych przez fankę.
- To gdzie jedziemy?
– spytałam siadając pomiędzy Niallem a Zaynem – I gdzie jest Harry? – dopiero
teraz zauważyłam brak Loczka.
- Jedziemy na dziką
plażę, gdzie zrobimy ognisko – powiedział z entuzjazmem Louis – A Harry
pojechał z Amber na jakiś casting – dodał smutno.
- Casting? – nie
zrozumiałam
- Tak, Amber chce
zostać modelką – wytłumaczył z przekąsem Zayn. No muszę przyznać, że jej figura
była idealna. Tylko szkoda, że nie ma z nami Lockersa.
- A gdzie ta dzika
plaża? – zmieniłam temat.
- Jakieś dwie godziny
drogi stąd.
- Nie wiedziałam ,że
są jakieś plaże o których nikt nie ma pojęcia tak blisko Londynu. – ale
chwileczkę chłopaki jest 17, czyli na 17 tam będziemy, a ja na 20 muszę wrócić
do domu. To nie ma sensu ja nie mogę jechać. – stwierdziłam ze smutkiem.
- Możesz – Zayn
uśmiechnął się łobuzersko – Rozmawiałem z Rebbeccą, zrobiłem słodkie oczka i
zgodziła się, żebyś wróciła następnego dnia.
- Czyli będziemy
nocować na zimnej plaży? – nie podobał mi się ten pomysł, przecież w nocy
będzie zimno.
- No tak, ale tam
jest ciepło – powiedział mulat.
- Człowieku jest
jesień i jesteśmy w Wielkiej Brytanii! – czy on na prawdę nic nie rozumiał?!
- Sprawdziliśmy
pogodę i o dziwo, dzisiaj w nocy będzie nawet cieplutko – laluś uśmiechnął się
zwycięsko.
- Niech wam będzie –
poddałam się, a chłopcy zaczęli cieszyć się ze zwycięstwa. Droga strasznie się
ciągnęła, Zayn ciągle walczył ze snem. Lou i Liam już dawno spali przytuleni do
siebie na jednym siedzeniu, wyglądali tak słodko. Niall za to zamyślony
wpatrywał się w okno ze słuchawkami w uszach. Strasznie mi się nudziło, ale nie
to było najbardziej dołujące, kierowca
przez cały czas słuchał jakichś śpiewaków operowych z radia. Myślałam, że
ogłuchnę kiedy on też zaczął śpiewać razem z
Jose Carreras ( to jeden z
najsłynniejszych śpiewaków w Barcelonie
i na świecie). To był koszmar, Zayn też nie mógł tego słuchać. To będzie dla
niego nauczka za to, że w ostatniej chwili zatrudniał kierowcę, niestety już
tylko ten facet był wolny. Dlaczego? Dlaczego akurat opera?!
- Idź spać –
poradziłam mulatowi, a ten posłuchał mojej rady i zamknął oczy. Po chwili było
słychać ciche pochrapywanie Zayna, który położył głowę na moim ramieniu i
uśmiechnął się lekko.
- Muszę nałożyć
odżywkę – powiedział przez sen, nie no on nawet jak odpoczywa to myśli o
wyglądzie. Ale i tak słodko wyglądał. W końcu Niall przypomniał sobie o moim
istnieniu i wyjął słuchawki z uszu. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się uroczo,
już się na niego nie gniewałam. Ten uśmiech był taki szczery, że po prostu
mogłabym się roztopić. Niall zauważył śpiącego Zayna na moim ramieniu.
- Nie przeszkadza ci?
– spytał wskazując na mulata.
- Nie, niech śpi – uspokoiłam
blondyna – Ja chyba też się zdrzemnę – stwierdziłam ziewając.
- No to miłych snów –
życzył mi blondyn.
- A ty nie
odpoczniesz? – przecież czeka nas szaleństwo na plaży, lepiej żeby był
wypoczęty.
- Ostatnio mam
problemy z zaśnięciem, ale ty idź spać – pogłaskał mnie po włosach.
- Mhm… to dobranoc –
powiedziałam i położyłam głowę na ramieniu blondynka. Buraczek uśmiechnął
się i objął mnie ramieniem, czułam się
taka bezpieczna. Po chwili już odpłynęłam w błogi sen, śniły mi się żuki. WTF?
Czemu akurat żuki? Chyba powinnam iść do lekarza no bo któremu normalnemu
człowiekowi śnią się tańczące balet żuki? Face palm przez sen. Jednak mój sen
nie trwał długo, ponieważ obudziły mnie jakieś narzekania i tak jakby
turbulencje?! Wtf? Jestem przecież w samochodzie! Te hałasy nie pozwoliły mi
dalej spać więc raczyłam otworzyć oczy.
- Co się dzieje? –
spytałam na wpół przytomna.
- Jedziemy leśną
drogą – wytłumaczył szeptem blondyn. Głowę miałam na jego kolanach, a on
głaskał mnie po niej z czułością. Byłam przykryta kocem i ktoś zdjął mi buty.
Pewnie Niall, gdyż uznał że będzie mi tak wygodniej. Jakie to słodkie!
- Ała mój łeb! –
narzekał Liam trzymając się za głowę.
- Co ci? – spytał Lou
- Przez tą nierówną
drogę walnąłem łbem o szybę – skrzywił się. No faktycznie to musiało boleć,
przecież siedział tuż obok szyby. Podniosłam się z kolan buraczka, niechętnie
ale się podniosłam.
- Ile jeszcze
będziemy jechać tą koszmarną drogą? – te wstrząsy były strasznie wkurzające.
- Jakieś pół godziny
– stwierdził niezbyt zadowolony Niall, no ja nie mogę, chyba nie wytrzymam tych
turbulencji!
- Jak Zayn może
jeszcze spać?! – wskazałam na słodko pochrapującego mulata.
- Go nawet trzecia
wojna światowa nie obudzi – zażartował Louis. Reszta drogi to była tragedia
ciągle trzęsło, a laluś dalej spał. Podziwiałam jego twardy sen.
- Jesteśmy –
oświadczył kierowca. No w końcu! A co robił mulat? Dalej spał, a to nowość.
Chłopcy jakoś tak dziwnie na niego patrzyli i szyderczo się uśmiechali. Po
chwili już nieśli śpiocha do wody. Nie zwracając uwagi na ich wygłupy,
rozejrzałam się dookoła. Byliśmy na plaży, od trzech stron otoczonej lasem, a
od czwartej morzem z pięknymi falami. Usiadłam na jasnym piasku przyglądając
się jak chłopcy wrzucali Zayna do wody. Po chwili usłyszałam jak piszczał, no
dosłownie piszczał jak baba.
- Moja fryzura! –
wrzeszczał wściekły, a reszta ze śmiechem zaczęła uciekać. Mulat wyszedł na
brzeg, był cały mokry, a włosy miał w strasznym nieładzie. Do twarzy przykleiły
mu się jakieś glony, które właśnie z obrzydzeniem zaczął zdejmować. Chłopcy już
dawno się gdzieś pochowali, gdzie oni są? Rozejrzałam się, ale zobaczyłam tylko
kierowcę wyjmującego z bagażnika prowiant i koce. Po chłopakach ani śladu,
zapadli się pod ziemię.
- Rose chodź przytul
się do mnie – krzyknął mulat biegnąc w moją stronę. O nie! Zaczęłam uciekać w
kierunku lasu, nagle ktoś pociągnął mnie w stronę krzaków. Upadłam na
nieznajomego, którym okazał się Liam. Pokazał mi abym była cicho, a ja w
odpowiedzi pokiwałam głową. To była dość niezręczna sytuacja przynajmniej dla
mnie, ponieważ leżałam na tatusiu w dziwnej pozycji, a nie mogłam się ruszać. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogę, to mulat
mnie znalazł, a niech to! Pewnie zauważył moją nogę wystającą z krzaka. Bez
zastanowienia mocno mnie do siebie przytulił, poczułam smród glonów. Fuj! Z nikąd wynurzyła się reszta ekipy i zaczęła
się z nas śmiać. Byłam cała mokra i śmierdziałam!
- Dobra chodźcie
rozpalić ognisko! – jak zwykle Niall myślał tylko o jedzeniu. Wziął mnie pod
rękę i pociągnął w kierunku plaży. Było cudownie! Usiedliśmy dookoła ogniska i
zaczęliśmy piec kiełbaski. Siedziałam tuż obok mulata, niestety Niall siedział
po drugiej stronie ogniska z gitarą, szkoda ze nie obok mnie.
- To jak jutro
wrócimy do domu? – nigdzie nie było kierowcy i samochodu.
- Piechotką – Louis
próbował być poważny.
- Ta jasne – już
nigdy nie uwierzę w słowa Louisa Tomlinsona.
Zayn przyniósł alkohol,
a mianowicie sześciu pak piwa, rozdał wszystkim. Szczerze mówiąc nigdy nie
piłam alkoholu, ale w końcu musi być ten pierwszy raz. Otworzyłam puszkę, napój
był całkiem, całkiem. Po jedzonku Niall zaczął grać na gitarze, a ja z mulatem
plotkowaliśmy o wszystkim co nam się nawinęło na język. Po godzinie rozmowy i
wspólnym śpiewaniu postanowiliśmy się wykąpać, więc rozebraliśmy się
szybko(byliśmy w kostiumach kąpielowych proszę bez skojarzeń!) i pobiegliśmy do
wody. spodziewałam się, że będzie
lodowata, jednak na szczęście myliłam się, woda była nawet ciepła. Nagle Zayn
złapał mnie od tyłu i zaczął podrzucać, to nie było miłe, ale on miał niezłą
zabawę.
- Niech ktoś mi
pomoże! – zawołałam z nadzieją, że może ktoś się nade mną zmiłuje.
- Już idę – Niall zaczął
płynąć w naszym kierunku, nagle zanurkował, no miał mi pomóc! Poczułam jak
razem z Zaynem wpadam do wody, jednak ktoś chwycił mnie za rękę i wyciągnął z
pod wody. To blondyn przybył mi na ratunek. Po kilku sekundach tuż obok mnie
wynurzył się zszokowany mulat.
- Podciąłeś mnie pod
wodą! – spojrzał wkurzony na buraczka, który był z siebie dumny. Chłopcy
zaczęli cię podtapiać, w pewnym momencie dołączył do nich Liam, ale nigdzie nie
było Louisa. Poczułam jak ktoś złapał mnie za kostkę pod wodą, przewróciłam się
i wylądowałam na piaszczystym dnie. Otworzyłam oczy pod wodą, od razu
zobaczyłam szczerzącego się Marchewę. Pokazał mi palcem, żebym się nie
wynurzyła i podpłyną do niedaleko stojącego Liama, jednym ruchem ściągnął mu
bokserki. Moim oczom ukazał się goły tyłek tatusia. Nie mogłam wytrzymać i
wynurzyłam się, kiedy już zaczerpnęłam powietrza wybuchłam głośnym śmiechem.
Niall i Zayn mieli miny typu WTF?! Obok mnie pojawił się Lou, który też skręcał
się ze śmiechu. Liam szedł w naszym kierunku z niezbyt przyjazną miną. Widząc
wyraz twarzy przyjaciela Lou zanurzył się pod wodę i zniknął. No to super!
Zostawił mnie samą, wielkie dzięki Marchewa!
- To Louis –
krzyknęłam i spróbowałam uciec. Lecz Liam był szybszy i złapał mnie mocno w
pasie.
- Chłopaki trzeba
wymyślić karę dla tej pani! – zwrócił się do Niallera i Zaynera. A chłopcy
takie szydercze uśmieszki, już się boję. Zaczęli mnie łaskotać, podtapiać i
robić inne dziwne rzeczy. Tymczasem
prawdziwy winowajca siedział na brzegu śmiejąc się ze mnie! To niesprawiedliwe!
- Chłopaki
przestańcie! Chodźcie już bo zimno się zrobiło! – powiedziałam.
- No – przyznali ma
rację i skierowaliśmy się w kierunku ogniska. A tam trochę wypiliśmy, no dobra
może nie trochę. To było trochę dziwne, ale w pewnym momencie Liam i Louis
postanowili udać się na romantyczny spacer do lasu. Więc te dwa gołąbki poszły
zygzaczkiem w stronę lasu trzymając się za ręce. To nie było dziwne to było
bardzo dziwne! Popatrzyłam na
oddalających się tatusia i pasiastego, a potem zerknęłam na Nialla zirytowanego
tą całą sytuacją. Chyba nasza dwójka wypiła najmniej z wszystkich. Zayn za to
zachował się jeszcze dziwniej! Mulat postanowił zrobić sobie maseczkę z błota i
wodorostów i poszedł w stronę morza. Zostałam tylko ja i buraczek.
- To co robimy? –
pytał patrząc na oddalającego się lalusia.
- Nie wiem. Chce ci
się spać? – pokręcił w odpowiedzi głową.
- A tobie? – kiedy to
powiedział ziewnęłam – No to mam odpowiedź, chodź weźmiemy koc i pójdziesz spać
– wstał i zaczął rozglądać się za jakimś kocem.
- Nie. Chodźmy bliżej
brzegu i jeszcze porozmawiajmy – wymysliłam
- Ok, ale i tak wezmę
koc – wziął jakiś duży koc i poszliśmy w stronę brzegu. Usiedliśmy na piasku
jakieś dziesięć metrów od brzegu i opatuliliśmy się kocykiem. Przytuliłam się do
niego, a on mocno mnie objął. Było mi tak dobrze, chciałabym żeby ta chwila
trwała wiecznie.
- Co łączy ciebie i
Zayna? – spytał patrząc gdzieś w dal, muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to
pytanie.
- Nic – powiedziałam
sczerze.
- Nie oszukuj,
przecież widziałem jak cały czas rozmawialiście przy ognisku. Uśmiechaliście
się do siebie, nawet się przytulaliście. Po prostu powiedz mi, że nie jesteś
zainteresowana kimś takim jak ja. Zrozumiem.
– nie dawał za wygraną, jak on mógł pomyśleć, że łączy mnie coś z
mulatem?!
- Niall spójrz mi w
oczy – chłopak zawahał się, lecz spełnił moją prośbę – Zayn Malik to tylko
przyjaciel – powiedziałam szczerze patrząc w jego piękne błękitne oczy.
- Na pewno? – chciał
się upewnić
- Tak na pewno, nic
nie łączy mnie z Zaynem oprócz przyjaźni. – blondyn odetchnął z ulgą. Teraz
kiedy sobie wszystko wyjaśniliśmy, wtuliłam się w jego ramię i patrzyłam
zafascynowana na połyskującą w ciemności wodę.
- Zaraz będzie świtać
– oświadczył buraczek.
- Mhm – potwierdziłam
zaspana.
Nagle obok nas
przebiegł nagi Zayn, był cały wysmarowany zielonkawymi wodorostami. Niall
chciał oszczędzić mi widoku gołego lalusia więc zasłonił mi ręką oczy.
- Lepiej nie patrz na
tą goliznę – roześmiał się.
- Czuję się jak w
niebie! – krzyknął nadal biegając mulat. W końcu znów nastała cisza, chyba się
zmęczył. Blondyn odsłonił mi oczy, nigdzie już nie było widać Zayna.
- Idź spać – poradził
mi buraczek.
- Nie – zaprzeczyłam.
- Nie musisz
dotrzymywać mi towarzystwa – przekonywał mnie – Idź spać, a ja tu posiedzę
dopóki mnie nie zmuli.
- Na pewno? – nie
chciałam, żeby siedział sam kiedy inni pewnie już pozasypiali.
- Na pewno – dał mi
buziaka w czubek głowy, przez chwilę poczułam się jak dziecko.
- Dobranoc –
zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Śniło mi się, że Niall i ja byliśmy
szczęśliwym małżeństwem i mieliśmy dwójkę dzieci : bliźniaki chłopca i
dziewczynkę. Na początku to był piękny sen. Lecz potem coś uległo zmianie,
dalej widziałam dorastającą dwójkę cudownych dzieci tyle, że brakowało mi czegoś.
Brakowało mi mnie i Nialla, nie było już nas przy nich. Dlaczego? Mój sen był
taki rzeczywisty, ale także taki nierealny. Nawet jeśli ja i Niall zostaniemy
parą, on w końcu znudzi się mną i mnie
zostawi. Powoli zaczęłam się budzić, było mi tak dobrze, leżałam na piasku
wtulona w śpiącego blondyna. Buraczek
cichutko pochrapywał, chyba śniło mu
się coś miłego, bo był uśmiechnięty. Wyswobodziłam się z jego uścisku i
przykryłam go dokładnie kocem. Spojrzałam jeszcze raz na blondyna, był taki
słodki. Westchnęłam i poszłam zrobić imprezowiczom jakieś śniadanie. Nigdzie
nie było widać reszty ekipy, no cóż jak zgłodnieją to przyjdą. Z jednego z
koszyków wyjęłam chleb i ser, a z drugiego szynkę i różne dodatki. Po jakimś
czasie na talerzu leżał olbrzymi stos kanapek myślę, że tyle wystarczy. Wzięłam
to co przygotowałam i poszłam w miejsce gdzie spał buraczek. Usiadłam obok
niego, przykryłam się kocem i zaczęłam jeść jedną z wielu kanapek. Nigdy nie
widziałam tak pięknych fal, tyle razy byłam nad morzem, ale takie fale widzę
pierwszy raz. Były takie… magiczne to chyba odpowiednie słowo. Tak to idealne
słowo, żeby opisać to co widziałam i czułam. Wydawało mi się, że jestem w raju,
czułam się jak w najpiękniejszym śnie. Tuż przy mnie leżał chłopak, który
zawrócił mi w głowie. Chciałabym zawsze budzić się przy nim, patrzeć jak śpi do
końca mojego życia, do samego końca. Ale co on czuje? Czy też myśli o mnie w
taki sposób, w jaki ja myślę o nim? Oby tak, bo chyba go kocham. Chyba. To
słowo ciągle siedzi w mojej głowie, to przez nie jestem taka niepewna.
Chciałabym wyrzucić je z mojego serca i rozumu, chciałabym tyle, że ono
zamieszkało we mnie już na zawsze. Zawsze. Nigdy nie będę pewna tego co robię,
ciągle będę zastanawiać się nad przyszłością. Nie potrafię żyć teraźniejszością,
nie, dla mnie przed wszystkim liczy się przyszłość. Dlaczego? Sama nie wiem. Czasami
mam wrażenie, że nie znam samej siebie.
Chyba powinno być inaczej, powinnam wiedzieć czego chcę, ale tak nie
jest. I już nigdy nie będzie.
- Mmm… - westchnął Niall. Spojrzałam na niego, chłopak
powoli otworzył oczy – O już nie śpisz?
- Nie, wstałam i
zrobiłam wam kanapki – podłam blondynowi
talerz ze stosem żarcia. Niall podniósł się do pozycji siedzącej i wziął ode
mnie talerz. Zadrżałam było tak chłodno, a my mieliśmy na sobie tylko stroje
kąpielowe. Buraczek zauważył, że się trzęsę, więc objął mnie ramieniem.
Patrzyłam jak pałaszował kanapka po kanapce, rozglądając się dookoła i
podziwiając widoki. Dopiero teraz zauważyłam, że na ciele ma dużo siniaków i
zadrapań.
- Niall to ta fanka
cię tak urządziła? – pokazałam na siniaki na brzuchu.
- Tak – przyznał
buraczek krzywiąc się na samą myśl o tym okropnym wydarzeniu – I wiem wyglądam
okropnie.
- Nie jest tak źle
–chyba pierwszy raz w życiu go okłamałam, ale to dla jego dobra.
- Jest beznadziejnie
i dobrze o tym wiesz. Ale dzięki, że próbujesz mnie pocieszać. – uśmiechnął się
smutno. – Chcesz? – podstawił mi pod nos talerz
- Nie, dwie mi
wystarczą. Najadłam się. Tylko zostaw coś dla reszty. – przypomniałam mu, że ma
jeszcze trzech głodnych przyjaciół.
- A właśnie gdzie oni
są? – spytał rozglądając się po plaży.
- Nie wiem, może
jeszcze gdzieś śpią – wzruszyłam ramionami. – Może trzeba będzie ich poszukać.
– zastanowiłam się.
- Poźniej ich
poszukamy – odstawił talerz z kanapkami na bok i położył głowę na moich udach.
Przykryłam go dokładnie kocem i zaczęłam bawić się jego blond farbowanymi
włosami. Chłopak uśmiechnął się do mnie uroczo, a moje serce widząc ten piękny
widok od razu przyspieszyło. – Pięknie wyglądasz z tą szopą na głowie – zaśmiał
się i poczochrał mi jeszcze bardziej włosy.
- Dzięki –
poczochrałam też jego włosy, a on się zaśmiał radośnie.
- Niall! Rose! –
podbiegł do nas Louis – Widzieliście gdzieś Liama i Zayna?! – spytał siadając
obok mnie – Ej mi też jest zimno – przytulił się do nas.
- Ostatnio
widzieliśmy Zayna jak w nocy biegał goły po plaży, a tatusia nie widzieliśmy od
czasu kiedy poszedł razem z tobą na romantyczny spacer – powiedziałam to co
wiem.
- Jaki spacer? –
Marchewa był zaskoczony.
- Nie ważne-
stwierdziłam i wstałam otrzepując się z piasku – No panowie trzeba znaleźć resztę.
- Ale tu jest tak
dobrze – jęczał blondasek
- Nie ma tak dobrze. No
wstajemy! – zabrałam im kocyk, którym byli okryci. Po chwili już szliśmy w
stronę lasu.
- AaAa! Moja fryzura!
– krzyknął skądś laluś.
- To Zayn –
stwierdził Marchewa
- Ale błysnąłeś! – no
bo kto by tak wrzeszczał z powodu swoich włosów? Oczywiście, że mulat. Udaliśmy
się w stronę z której dobiegał głos.
Zayn siedział tuż przy brzegu, woda obmywała mu nogi, a laluś usiłował
zmyć te ohydne wodorosty.
- I jak tam twoja maseczka? – spytał zielonego Niall.
- Spierdalaj –
odszczekał mu się mulat.
- Jaka maseczka? – oczywiście
Lou jak zwykle nie był poinformowany.
- Nie ważne – nie chciało
mi się wszystkiego mu opowiadać – Zayn proszę ubierz się – dopiero teraz
zauważyłam, że chłopak jest zupełnie nagi. Niall standardowo zasłonił mi oczy,
żebym nie podziwiała golizny jego kumpla.
- Dobra już jestem
gotowy – stwierdził mulat – Ale boli mnie głowa – jęknął, no sporo wczoraj
wypił.
- Niall mógłbyś odsłonić
mi oczy? – poprosiłam
- A tak przepraszam –
w końcu odzyskałam wzrok. Zayn stał w
pobliżu oprawiając włosy, trochę od niego capiło morzem, ale na szczęście
ogarnął się z glonów. Coś mi nie pasowało w wyglądzie lalusia, nie miał na
sobie ubrań, tylko był owinięty kocem. Tym samym pod którym dzisiaj spałam z
Nialllem.
- Gdzie ty masz
ubrania? – spojrzałam jeszcze raz na kocyk, trzeba będzie go później uprać.
- Odpłynęły hen
daleko! – popatrzył na horyzont – o co chodziło ci z tą maseczką? – z zaciekawieniem
zwrócił się do buraczka.
- W nocy latałeś po
całej plaży wymazany glonami, stwierdziłeś, że to świetnie robi na cerę. – na twarzy
Nialla pojawił się lekki uśmiech.
- Obiecuję już nigdy więcej alkoholu. Strasznie napierdala
mi łeb. – złapał się za głowę z grymasem.
- Ta jasne do kiedy? Do
kolejnej imprezy?! – zakpił z mulata Louis, a Zayn się zburaczył. Chyba pierwszy
raz od naszego spotkania widzę go zmieszanego. Chcą zmienić ten temat rozejrzał
się dookoła i zapytał:
- A gdzie Liam?
- Właśnie nie wiemy –
powiedzieliśmy chórkiem
- No to na co
czekamy? Trzeba go znaleźć! – Niall tryskał entuzjazmem.
- Proszę troche
ciszej – Zayn zakrył uszy dłońmi. Blondyn szyderczo się uśmiechnął i bez słowa
podreptał do lasu, a my za nim w poszukiwaniu ‘’tego odpowiedzialengo’’.
- Liam! Liam! Gdzie
jesteś?! Liam! – darł się buraczek wchodząc do lasu.
- Zabiję cię kiedyś –
syknął mulat zakrywając uszy dłońmi.
- LIAM! – wrzasnęłam jak
mogłam najgłośniej, a laluś zmów się skrzywił – sorcia, ale to jedyny sposób,
żeby go znaleźć – wytłumaczyłam swoje zachowanie Malikowi, ale ten spojrzał na
mnie morderczym wzrokiem i poszedł dalej.
- Gdzie on do cholery
jest?! – Pan Marchewa był lekko wkurzony.
- Nie mam pojęcia –
wyznał Niall – Liam!!!!!! – krzyknął najgłośniej z nas wszystkich.
Nagle z nieba
zleciał na ziemię Liam. Może to trochę dziwnie brzmi, ale tak to wszystko
wyglądało. No dobra raczej nie z nieba, a z drzewa, ale to taki mały
szczególik. Tatuś był cały w liściach, błocie i nie wiadomo czym jeszcze.
- AŁa! – wydusił zmieniając
pozycję z leżącej na siedzącą – Co się stało?! Moja głowa! Ała! – wyjęczał chwytając
się za łeb.
- Yyy… - byliśmy
wszyscy zdziwieni tym co przed chwilą się stało. Gapiliśmy się przez długi czas
na tego co zleciał z drzewa, byliśmy zszokowani. Liam nie zwracając na nas
uwagi, wydłubywał sobie liście i gałązki z włosów.
- No co? – dopiero teraz
zauważył, że patrzymy na niego jak na idiotę – Co się tak paczacie? Nie
paczajcie się na mnie jak na debila! – zbulwersował się – Może pomożecie mi
wstać? – zasugerował. Zayn jako jedyny otrząsnął się z szoku i spełnił prośbę
daddyego.
- Stary dlaczego ty
śmierdzisz morzem? – zatkał noc Payne.
- Bo dopiero robiłem
sobie maseczki z wodorostów – odpowiedział Zayn, wyraz twarzy tatusia był
bezcenny.
- I wy MNIE uważacie
za debila?! – Liam Payne się zirytował.
- Co robiłeś na
drzewie?! – Louis w końcu się ocknął.
- No spałem – powiedział
takim głosem, jakby to była najrzeczywistsza rzecz na świcie. – A wy
mnie obudziliście – przymknął oczy ze złości.
- Yyy.. przepraszamy?
– nie wiedziałam co powiedzieć.
- A jak się tam
znalazłeś? – Lou spojrzał na konar drzewa z którego zleciał ‘’ten odpowiedzialny’’.
- Wieczorem wpadłeś
na pomysł, żeby poszukać pisklaków,
stwierdziłeś że fajnie byłoby mieć jednego w domu. Byłeś tak schlany, że nie
mogłeś nawet stać prosto, więc to ja wyruszyłem na poszukiwania. W drapałem się
tam wysoko i już zostałem, bo nie wiedziałem jak zejść. Ty naprawdę nic nie
pamiętasz? – Liam spojrzał na Marchewę
wyczekująco, a ten pokręcił głową.
- Skoro ja nie poszedłem
z tobą to co robiłem? – Lou zaczął myśleć na głos.
- Krzyczałeś, że goni
cię mały rudy niedźwiedź z długim
puszystym ogonem i dziwnymi uszami. A dalej nic nie pamiętam, kompletna
pustka.- daddy próbował sobie jeszcze coś wymyślić, ale bez skutku.
- Rudy niedźwiedź?! –
niedowierzał mulat.
- A może to była
wiewiórka? – zastanowiłam się.
- To jest całkiem
prawdopodobne, zawsze miałem problemy z odróżnieniem wiewiórki od niedźwiedzia –
przyznał Lou, a my jebnęliśmy face palma.
- Ty się lecz stary –
blondyn zdzielił pasiastego po głowie.
- Ale co robiłem
dalej?- Lou jednak ciągle próbował sobie przypomnieć ostatnią noc.
- To wszystko to
jedna wielka niewiadoma – wzruszyłam ramionami – Dobra pomyślisz w drodze do
domu, a teraz zbieramy się, bo kierowca pewnie już na nas czeka – i tak jak
myślałam samochód już był.
- Wiecie co? To
ognisko mnie wykończyło – westchnął Niall siadając obok mnie w pojeździe.
- mnie też - przyznałam mu rację – Chyba się zdrzemnę – ziewnęłam i
oparłam głowę na ramieniu blondynka. Buraczek jak zwykle zaczął głaskać mnie z
czułością po włosach. Po paru minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza, tym
razem żadna leśna droga mnie nie obudziła. Tym razem nic mi się nie śniło, może
to i dobrze, ostatnio miałam coraz dziwniejsze sny.
- Rose, obudź się –
ktoś szepnął mi do ucha, ale ja nie miałam zamiaru wstawać.
- Jeszcze chwilkę
mamusiu – westchnęłam na wpół przytomna.
- Jesteśmy na
miejscu! – ktoś krzyknął mi prosto do ucha, to nie było miłe.
- Wstaję! – od razu
zerwałam się z miejsca i zderzyłam się z Louisem czołami, który był nade mną
pochylony. Złapał się za czoło i spojrzał na mnie z pod byka, odwdzięczyłam mu
się tym samym.
- Mówiłem, że trzeba
krzyknąć – Lou zwrócił się do Nialla, a ten wypiął mu język. Zayn i Liam
jeszcze słodko pochrapywali, jakim cudem wrzask Tomlinsona ich nie obudził?!
- Dobra idę pa –
rzuciłam wychodząc z samochodu.
- Pa – odpowiedzieli zgodnie
Lou i Nialler.
Byłam brudna,
spocona, przemarźnięta i miałam szopę na głowie, ale i tak cieszyłam się, że
jednak chłopcy przekonali mnie do tego wyjazdu.
no no ten rozdział jest na prawdę długi! ;P
mam nadzieje, że się spodoba! ;*
słuchajcie! mam zamiar rozpocząć pisanie drugiego bloga o 1d! obiecuję, że tego bloga będę prowadzić jeszcze przez długi czas, ponieważ akcja się dopiero rozwija!
jak już mówiłam założe kolejnego bloga o 1d, jak to zrobię obiecuję, że od razu zamieszczę tu linka do niego!
jeżeli chcecie być powiadamiane o nowych rozdziałach, to zapiszcie w komentarzach swoje e-maile!;p
Serdecznie zapraszam na bloga jednej z mojej czytelniczek:
http://niallanddylan.blogspot.com/
pozdrawiam!
Pierwszaa !!! ;D
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział !
Kocham tego blogaa ^^ ;p
Mam nadzieje że następny bedzie szybkoo ! ;**
Xoxo
Kocham tego bloga
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham
OdpowiedzUsuń