poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 14


  - Rose pośpiesz się! – poganiał mnie Liam
  - Już idę – powiedziałam idąc w stronę ich vana. Gdzie czekała już na mnie czterech przyjaciół, w tym dwóch ‘’lekko’’ poturbowanych przez fankę.
 - To gdzie jedziemy? – spytałam siadając pomiędzy Niallem a Zaynem – I gdzie jest Harry? – dopiero teraz zauważyłam brak Loczka.
 - Jedziemy na dziką plażę, gdzie zrobimy ognisko – powiedział z entuzjazmem Louis – A Harry pojechał z Amber na jakiś casting – dodał smutno.
 - Casting? – nie zrozumiałam
 - Tak, Amber chce zostać modelką – wytłumaczył z przekąsem Zayn. No muszę przyznać, że jej figura była idealna. Tylko szkoda, że nie ma z nami Lockersa.
 - A gdzie ta dzika plaża? – zmieniłam temat.
 - Jakieś dwie godziny drogi stąd.
 - Nie wiedziałam ,że są jakieś plaże o których nikt nie ma pojęcia tak blisko Londynu. – ale chwileczkę chłopaki jest 17, czyli na 17 tam będziemy, a ja na 20 muszę wrócić do domu. To nie ma sensu ja nie mogę jechać. – stwierdziłam ze smutkiem.
 - Możesz – Zayn uśmiechnął się łobuzersko – Rozmawiałem z Rebbeccą, zrobiłem słodkie oczka i zgodziła się, żebyś wróciła następnego dnia.
 - Czyli będziemy nocować na zimnej plaży? – nie podobał mi się ten pomysł, przecież w nocy będzie zimno.
 - No tak, ale tam jest ciepło – powiedział mulat.
 - Człowieku jest jesień i jesteśmy w Wielkiej Brytanii! – czy on na prawdę nic nie rozumiał?!
 - Sprawdziliśmy pogodę i o dziwo, dzisiaj w nocy będzie nawet cieplutko – laluś uśmiechnął się zwycięsko.
 - Niech wam będzie – poddałam się, a chłopcy zaczęli cieszyć się ze zwycięstwa. Droga strasznie się ciągnęła, Zayn ciągle walczył ze snem. Lou i Liam już dawno spali przytuleni do siebie na jednym siedzeniu, wyglądali tak słodko. Niall za to zamyślony wpatrywał się w okno ze słuchawkami w uszach. Strasznie mi się nudziło, ale nie to było najbardziej  dołujące, kierowca przez cały czas słuchał jakichś śpiewaków operowych z radia. Myślałam, że ogłuchnę kiedy on też zaczął śpiewać razem z  Jose Carreras (  to jeden z najsłynniejszych  śpiewaków w Barcelonie i na świecie). To był koszmar, Zayn też nie mógł tego słuchać. To będzie dla niego nauczka za to, że w ostatniej chwili zatrudniał kierowcę, niestety już tylko ten facet był wolny. Dlaczego? Dlaczego akurat opera?!
 - Idź spać – poradziłam mulatowi, a ten posłuchał mojej rady i zamknął oczy. Po chwili było słychać ciche pochrapywanie Zayna, który położył głowę na moim ramieniu i uśmiechnął się lekko.
 - Muszę nałożyć odżywkę – powiedział przez sen, nie no on nawet jak odpoczywa to myśli o wyglądzie. Ale i tak słodko wyglądał. W końcu Niall przypomniał sobie o moim istnieniu i wyjął słuchawki z uszu. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się uroczo, już się na niego nie gniewałam. Ten uśmiech był taki szczery, że po prostu mogłabym się roztopić. Niall zauważył śpiącego Zayna na moim ramieniu.
 - Nie przeszkadza ci? – spytał wskazując na mulata.
 - Nie, niech śpi – uspokoiłam blondyna – Ja chyba też się zdrzemnę – stwierdziłam ziewając.
 - No to miłych snów – życzył mi blondyn.
 - A ty nie odpoczniesz? – przecież czeka nas szaleństwo na plaży, lepiej żeby był wypoczęty.
 - Ostatnio mam problemy z zaśnięciem, ale ty idź spać – pogłaskał mnie po włosach.
 - Mhm… to dobranoc – powiedziałam i położyłam głowę na ramieniu blondynka. Buraczek uśmiechnął się  i objął mnie ramieniem, czułam się taka bezpieczna. Po chwili już odpłynęłam w błogi sen, śniły mi się żuki. WTF? Czemu akurat żuki? Chyba powinnam iść do lekarza no bo któremu normalnemu człowiekowi śnią się tańczące balet żuki? Face palm przez sen. Jednak mój sen nie trwał długo, ponieważ obudziły mnie jakieś narzekania i tak jakby turbulencje?! Wtf? Jestem przecież w samochodzie! Te hałasy nie pozwoliły mi dalej spać więc raczyłam otworzyć oczy.
 - Co się dzieje? – spytałam na wpół przytomna.
 - Jedziemy leśną drogą – wytłumaczył szeptem blondyn. Głowę miałam na jego kolanach, a on głaskał mnie po niej z czułością. Byłam przykryta kocem i ktoś zdjął mi buty. Pewnie Niall, gdyż uznał że będzie mi tak wygodniej. Jakie to słodkie!
 - Ała mój łeb! – narzekał Liam trzymając się za głowę.
 - Co ci? – spytał Lou
 - Przez tą nierówną drogę walnąłem łbem o szybę – skrzywił się. No faktycznie to musiało boleć, przecież siedział tuż obok szyby. Podniosłam się z kolan buraczka, niechętnie ale się podniosłam.
 - Ile jeszcze będziemy jechać tą koszmarną drogą? – te wstrząsy były strasznie wkurzające.
 - Jakieś pół godziny – stwierdził niezbyt zadowolony Niall, no ja nie mogę, chyba nie wytrzymam tych turbulencji!
 - Jak Zayn może jeszcze spać?! – wskazałam na słodko pochrapującego mulata.
 - Go nawet trzecia wojna światowa nie obudzi – zażartował Louis. Reszta drogi to była tragedia ciągle trzęsło, a laluś dalej spał. Podziwiałam jego twardy sen.
 - Jesteśmy – oświadczył kierowca. No w końcu! A co robił mulat? Dalej spał, a to nowość. Chłopcy jakoś tak dziwnie na niego patrzyli i szyderczo się uśmiechali. Po chwili już nieśli śpiocha do wody. Nie zwracając uwagi na ich wygłupy, rozejrzałam się dookoła. Byliśmy na plaży, od trzech stron otoczonej lasem, a od czwartej morzem z pięknymi falami. Usiadłam na jasnym piasku przyglądając się jak chłopcy wrzucali Zayna do wody. Po chwili usłyszałam jak piszczał, no dosłownie piszczał jak baba.
 - Moja fryzura! – wrzeszczał wściekły, a reszta ze śmiechem zaczęła uciekać. Mulat wyszedł na brzeg, był cały mokry, a włosy miał w strasznym nieładzie. Do twarzy przykleiły mu się jakieś glony, które właśnie z obrzydzeniem zaczął zdejmować. Chłopcy już dawno się gdzieś pochowali, gdzie oni są? Rozejrzałam się, ale zobaczyłam tylko kierowcę wyjmującego z bagażnika prowiant i koce. Po chłopakach ani śladu, zapadli się pod ziemię.
 - Rose chodź przytul się do mnie – krzyknął mulat biegnąc w moją stronę. O nie! Zaczęłam uciekać w kierunku lasu, nagle ktoś pociągnął mnie w stronę krzaków. Upadłam na nieznajomego, którym okazał się Liam. Pokazał mi abym była cicho, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową. To była dość niezręczna sytuacja przynajmniej dla mnie, ponieważ leżałam na tatusiu w dziwnej pozycji, a nie mogłam się ruszać.  Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogę, to mulat mnie znalazł, a niech to! Pewnie zauważył moją nogę wystającą z krzaka. Bez zastanowienia mocno mnie do siebie przytulił, poczułam smród glonów. Fuj!  Z nikąd wynurzyła się reszta ekipy i zaczęła się z nas śmiać. Byłam cała mokra i śmierdziałam!
 - Dobra chodźcie rozpalić ognisko! – jak zwykle Niall myślał tylko o jedzeniu. Wziął mnie pod rękę i pociągnął w kierunku plaży. Było cudownie! Usiedliśmy dookoła ogniska i zaczęliśmy piec kiełbaski. Siedziałam tuż obok mulata, niestety Niall siedział po drugiej stronie ogniska z gitarą, szkoda ze nie obok mnie.
 - To jak jutro wrócimy do domu? – nigdzie nie było kierowcy i samochodu.
 - Piechotką – Louis próbował być poważny.
 - Ta jasne – już nigdy nie uwierzę w słowa Louisa Tomlinsona.
  Zayn przyniósł alkohol, a mianowicie sześciu pak piwa, rozdał wszystkim. Szczerze mówiąc nigdy nie piłam alkoholu, ale w końcu musi być ten pierwszy raz. Otworzyłam puszkę, napój był całkiem, całkiem. Po jedzonku Niall zaczął grać na gitarze, a ja z mulatem plotkowaliśmy o wszystkim co nam się nawinęło na język. Po godzinie rozmowy i wspólnym śpiewaniu postanowiliśmy się wykąpać, więc rozebraliśmy się szybko(byliśmy w kostiumach kąpielowych proszę bez skojarzeń!) i pobiegliśmy do wody.  spodziewałam się, że będzie lodowata, jednak na szczęście myliłam się, woda była nawet ciepła. Nagle Zayn złapał mnie od tyłu i zaczął podrzucać, to nie było miłe, ale on miał niezłą zabawę.
 - Niech ktoś mi pomoże! – zawołałam z nadzieją, że może ktoś się nade mną zmiłuje.
 - Już idę – Niall zaczął płynąć w naszym kierunku, nagle zanurkował, no miał mi pomóc! Poczułam jak razem z Zaynem wpadam do wody, jednak ktoś chwycił mnie za rękę i wyciągnął z pod wody. To blondyn przybył mi na ratunek. Po kilku sekundach tuż obok mnie wynurzył się zszokowany mulat.
 - Podciąłeś mnie pod wodą! – spojrzał wkurzony na buraczka, który był z siebie dumny. Chłopcy zaczęli cię podtapiać, w pewnym momencie dołączył do nich Liam, ale nigdzie nie było Louisa. Poczułam jak ktoś złapał mnie za kostkę pod wodą, przewróciłam się i wylądowałam na piaszczystym dnie. Otworzyłam oczy pod wodą, od razu zobaczyłam szczerzącego się Marchewę. Pokazał mi palcem, żebym się nie wynurzyła i podpłyną do niedaleko stojącego Liama, jednym ruchem ściągnął mu bokserki. Moim oczom ukazał się goły tyłek tatusia. Nie mogłam wytrzymać i wynurzyłam się, kiedy już zaczerpnęłam powietrza wybuchłam głośnym śmiechem. Niall i Zayn mieli miny typu WTF?! Obok mnie pojawił się Lou, który też skręcał się ze śmiechu. Liam szedł w naszym kierunku z niezbyt przyjazną miną. Widząc wyraz twarzy przyjaciela Lou zanurzył się pod wodę i zniknął. No to super! Zostawił mnie samą, wielkie dzięki Marchewa!
 - To Louis – krzyknęłam i spróbowałam uciec. Lecz Liam był szybszy i złapał mnie mocno w pasie.
 - Chłopaki trzeba wymyślić karę dla tej pani! – zwrócił się do Niallera i Zaynera. A chłopcy takie szydercze uśmieszki, już się boję. Zaczęli mnie łaskotać, podtapiać i robić inne dziwne rzeczy.  Tymczasem prawdziwy winowajca siedział na brzegu śmiejąc się ze mnie! To niesprawiedliwe!
 - Chłopaki przestańcie! Chodźcie już bo zimno się zrobiło! – powiedziałam.
 - No – przyznali ma rację i skierowaliśmy się w kierunku ogniska. A tam trochę wypiliśmy, no dobra może nie trochę. To było trochę dziwne, ale w pewnym momencie Liam i Louis postanowili udać się na romantyczny spacer do lasu. Więc te dwa gołąbki poszły zygzaczkiem w stronę lasu trzymając się za ręce. To nie było dziwne to było bardzo dziwne! Popatrzyłam  na oddalających się tatusia i pasiastego, a potem zerknęłam na Nialla zirytowanego tą całą sytuacją. Chyba nasza dwójka wypiła najmniej z wszystkich. Zayn za to zachował się jeszcze dziwniej! Mulat postanowił zrobić sobie maseczkę z błota i wodorostów i poszedł w stronę morza. Zostałam tylko ja i buraczek.
 - To co robimy? – pytał patrząc na oddalającego się lalusia.
 - Nie wiem. Chce ci się spać? – pokręcił w odpowiedzi głową.
 - A tobie? – kiedy to powiedział ziewnęłam – No to mam odpowiedź, chodź weźmiemy koc i pójdziesz spać – wstał i zaczął rozglądać się za jakimś kocem.
 - Nie. Chodźmy bliżej brzegu i jeszcze porozmawiajmy – wymysliłam
 - Ok, ale i tak wezmę koc – wziął jakiś duży koc i poszliśmy w stronę brzegu. Usiedliśmy na piasku jakieś dziesięć metrów od brzegu i opatuliliśmy się kocykiem. Przytuliłam się do niego, a on mocno mnie objął. Było mi tak dobrze, chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie.
 - Co łączy ciebie i Zayna? – spytał patrząc gdzieś w dal, muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to pytanie.
 - Nic – powiedziałam sczerze.
 - Nie oszukuj, przecież widziałem jak cały czas rozmawialiście przy ognisku. Uśmiechaliście się do siebie, nawet się przytulaliście. Po prostu powiedz mi, że nie jesteś zainteresowana kimś takim jak ja. Zrozumiem.  – nie dawał za wygraną, jak on mógł pomyśleć, że łączy mnie coś z mulatem?!
 - Niall spójrz mi w oczy – chłopak zawahał się, lecz spełnił moją prośbę – Zayn Malik to tylko przyjaciel – powiedziałam szczerze patrząc w jego piękne błękitne oczy.
 - Na pewno? – chciał się upewnić
 - Tak na pewno, nic nie łączy mnie z Zaynem oprócz przyjaźni. – blondyn odetchnął z ulgą. Teraz kiedy sobie wszystko wyjaśniliśmy, wtuliłam się w jego ramię i patrzyłam zafascynowana na połyskującą w ciemności wodę.
 - Zaraz będzie świtać – oświadczył buraczek.
 - Mhm – potwierdziłam zaspana.
  Nagle obok nas przebiegł nagi Zayn, był cały wysmarowany zielonkawymi wodorostami. Niall chciał oszczędzić mi widoku gołego lalusia więc zasłonił mi ręką oczy.
 - Lepiej nie patrz na tą goliznę – roześmiał się.
 - Czuję się jak w niebie! – krzyknął nadal biegając mulat. W końcu znów nastała cisza, chyba się zmęczył. Blondyn odsłonił mi oczy, nigdzie już nie było widać Zayna.
 - Idź spać – poradził mi buraczek.
 - Nie – zaprzeczyłam.
 - Nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa – przekonywał mnie – Idź spać, a ja tu posiedzę dopóki mnie nie zmuli.
 - Na pewno? – nie chciałam, żeby siedział sam kiedy inni pewnie już pozasypiali.
 - Na pewno – dał mi buziaka w czubek głowy, przez chwilę poczułam się jak dziecko.
 - Dobranoc – zamknęłam oczy i odpłynęłam.
    Śniło mi się, że Niall i ja byliśmy szczęśliwym małżeństwem i mieliśmy dwójkę dzieci : bliźniaki chłopca i dziewczynkę. Na początku to był piękny sen. Lecz potem coś uległo zmianie, dalej widziałam dorastającą dwójkę cudownych dzieci tyle, że brakowało mi czegoś. Brakowało mi mnie i Nialla, nie było już nas przy nich. Dlaczego? Mój sen był taki rzeczywisty, ale także taki nierealny. Nawet jeśli ja i Niall zostaniemy parą, on  w końcu znudzi się mną i mnie zostawi. Powoli zaczęłam się budzić, było mi tak dobrze, leżałam na piasku wtulona w śpiącego  blondyna. Buraczek cichutko pochrapywał, chyba   śniło mu się coś miłego, bo był uśmiechnięty. Wyswobodziłam się z jego uścisku i przykryłam go dokładnie kocem. Spojrzałam jeszcze raz na blondyna, był taki słodki. Westchnęłam i poszłam zrobić imprezowiczom jakieś śniadanie. Nigdzie nie było widać reszty ekipy, no cóż jak zgłodnieją to przyjdą. Z jednego z koszyków wyjęłam chleb i ser, a z drugiego szynkę i różne dodatki. Po jakimś czasie na talerzu leżał olbrzymi stos kanapek myślę, że tyle wystarczy. Wzięłam to co przygotowałam i poszłam w miejsce gdzie spał buraczek. Usiadłam obok niego, przykryłam się kocem i zaczęłam jeść jedną z wielu kanapek. Nigdy nie widziałam tak pięknych fal, tyle razy byłam nad morzem, ale takie fale widzę pierwszy raz. Były takie… magiczne to chyba odpowiednie słowo. Tak to idealne słowo, żeby opisać to co widziałam i czułam. Wydawało mi się, że jestem w raju, czułam się jak w najpiękniejszym śnie. Tuż przy mnie leżał chłopak, który zawrócił mi w głowie. Chciałabym zawsze budzić się przy nim, patrzeć jak śpi do końca mojego życia, do samego końca. Ale co on czuje? Czy też myśli o mnie w taki sposób, w jaki ja myślę o nim? Oby tak, bo chyba go kocham. Chyba. To słowo ciągle siedzi w mojej głowie, to przez nie jestem taka niepewna. Chciałabym wyrzucić je z mojego serca i rozumu, chciałabym tyle, że ono zamieszkało we mnie już na zawsze. Zawsze. Nigdy nie będę pewna tego co robię, ciągle będę zastanawiać się nad przyszłością. Nie potrafię żyć teraźniejszością, nie, dla mnie przed wszystkim liczy się przyszłość. Dlaczego? Sama nie wiem. Czasami mam wrażenie, że nie znam samej siebie.  Chyba powinno być inaczej, powinnam wiedzieć czego chcę, ale tak nie jest. I już nigdy nie będzie.
 - Mmm… -  westchnął Niall. Spojrzałam na niego, chłopak powoli otworzył oczy – O już nie śpisz?
 - Nie, wstałam i zrobiłam wam  kanapki – podłam blondynowi talerz ze stosem żarcia. Niall podniósł się do pozycji siedzącej i wziął ode mnie talerz. Zadrżałam było tak chłodno, a my mieliśmy na sobie tylko stroje kąpielowe. Buraczek zauważył, że się trzęsę, więc objął mnie ramieniem. Patrzyłam jak pałaszował kanapka po kanapce, rozglądając się dookoła i podziwiając widoki. Dopiero teraz zauważyłam, że na ciele ma dużo siniaków i zadrapań.
 - Niall to ta fanka cię tak urządziła? – pokazałam na siniaki na brzuchu.
 - Tak – przyznał buraczek krzywiąc się na samą myśl o tym okropnym wydarzeniu – I wiem wyglądam okropnie.
 - Nie jest tak źle –chyba pierwszy raz w życiu go okłamałam, ale to dla jego dobra.
 - Jest beznadziejnie i dobrze o tym wiesz. Ale dzięki, że próbujesz mnie pocieszać. – uśmiechnął się smutno. – Chcesz? – podstawił mi pod nos talerz
 - Nie, dwie mi wystarczą. Najadłam się. Tylko zostaw coś dla reszty. – przypomniałam mu, że ma jeszcze trzech głodnych przyjaciół.
 - A właśnie gdzie oni są? – spytał rozglądając się po plaży.
 - Nie wiem, może jeszcze gdzieś śpią – wzruszyłam ramionami. – Może trzeba będzie ich poszukać. – zastanowiłam się.
 - Poźniej ich poszukamy – odstawił talerz z kanapkami na bok i położył głowę na moich udach. Przykryłam go dokładnie kocem i zaczęłam bawić się jego blond farbowanymi włosami. Chłopak uśmiechnął się do mnie uroczo, a moje serce widząc ten piękny widok od razu przyspieszyło. – Pięknie wyglądasz z tą szopą na głowie – zaśmiał się i poczochrał mi jeszcze bardziej włosy.
 - Dzięki – poczochrałam też jego włosy, a on się zaśmiał radośnie.
 - Niall! Rose! – podbiegł do nas Louis – Widzieliście gdzieś Liama i Zayna?! – spytał siadając obok mnie – Ej mi też jest zimno – przytulił się do nas.
 - Ostatnio widzieliśmy Zayna jak w nocy biegał goły po plaży, a tatusia nie widzieliśmy od czasu kiedy poszedł razem z tobą na romantyczny spacer – powiedziałam to co wiem.
 - Jaki spacer? – Marchewa był zaskoczony.
 - Nie ważne- stwierdziłam i wstałam otrzepując się z piasku – No panowie trzeba znaleźć resztę.
 - Ale tu jest tak dobrze – jęczał blondasek
 - Nie ma tak dobrze. No wstajemy! – zabrałam im kocyk, którym byli okryci. Po chwili już szliśmy w stronę lasu.
 - AaAa! Moja fryzura! – krzyknął  skądś laluś.
 - To Zayn – stwierdził Marchewa
 - Ale błysnąłeś! – no bo kto by tak wrzeszczał z powodu swoich włosów? Oczywiście, że mulat. Udaliśmy się w stronę z której dobiegał głos.  Zayn siedział tuż przy brzegu, woda obmywała mu nogi, a laluś usiłował zmyć te ohydne wodorosty.
 - I jak tam twoja  maseczka? – spytał zielonego Niall.
 - Spierdalaj – odszczekał mu się mulat.
 - Jaka maseczka? – oczywiście Lou jak zwykle nie był poinformowany.
 - Nie ważne – nie chciało mi się wszystkiego mu opowiadać – Zayn proszę ubierz się – dopiero teraz zauważyłam, że chłopak jest zupełnie nagi. Niall standardowo zasłonił mi oczy, żebym nie podziwiała golizny jego kumpla.
 - Dobra już jestem gotowy – stwierdził mulat – Ale boli mnie głowa – jęknął, no sporo wczoraj wypił.
 - Niall mógłbyś odsłonić mi oczy? – poprosiłam
 - A tak przepraszam – w końcu odzyskałam wzrok. Zayn  stał w pobliżu oprawiając włosy, trochę od niego capiło morzem, ale na szczęście ogarnął się z glonów. Coś mi nie pasowało w wyglądzie lalusia, nie miał na sobie ubrań, tylko był owinięty kocem. Tym samym pod którym dzisiaj spałam z Nialllem.
 - Gdzie ty masz ubrania? – spojrzałam jeszcze raz na kocyk, trzeba będzie go później uprać.
 - Odpłynęły hen daleko! – popatrzył na horyzont – o co chodziło ci z tą maseczką? – z zaciekawieniem zwrócił się do buraczka.
 - W nocy latałeś po całej plaży wymazany glonami, stwierdziłeś, że to świetnie robi na cerę. – na twarzy Nialla pojawił się lekki uśmiech.
- Obiecuję już nigdy więcej alkoholu. Strasznie napierdala mi łeb. – złapał się za głowę z grymasem.
 - Ta jasne do kiedy? Do kolejnej imprezy?! – zakpił z mulata Louis, a Zayn się zburaczył. Chyba pierwszy raz od naszego spotkania widzę go zmieszanego. Chcą zmienić ten temat rozejrzał się dookoła i zapytał:
 - A gdzie Liam?
 - Właśnie nie wiemy – powiedzieliśmy chórkiem
 - No to na co czekamy? Trzeba go znaleźć! – Niall tryskał entuzjazmem.
 - Proszę troche ciszej – Zayn zakrył uszy dłońmi. Blondyn szyderczo się uśmiechnął i bez słowa podreptał do lasu, a my za nim w poszukiwaniu ‘’tego odpowiedzialengo’’.
 - Liam! Liam! Gdzie jesteś?! Liam! – darł się buraczek wchodząc do lasu.
 - Zabiję cię kiedyś – syknął mulat zakrywając uszy dłońmi.
 - LIAM! – wrzasnęłam jak mogłam najgłośniej, a laluś zmów się skrzywił – sorcia, ale to jedyny sposób, żeby go znaleźć – wytłumaczyłam swoje zachowanie Malikowi, ale ten spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i poszedł dalej.
 - Gdzie on do cholery jest?! – Pan Marchewa był lekko wkurzony.
 - Nie mam pojęcia – wyznał Niall – Liam!!!!!! – krzyknął najgłośniej z nas wszystkich.
  Nagle z nieba zleciał na ziemię Liam. Może to trochę dziwnie brzmi, ale tak to wszystko wyglądało. No dobra raczej nie z nieba, a z drzewa, ale to taki mały szczególik. Tatuś był cały w liściach, błocie i nie wiadomo czym jeszcze.
 - AŁa! – wydusił zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą – Co się stało?! Moja głowa! Ała! – wyjęczał chwytając się za łeb.
 - Yyy… - byliśmy wszyscy zdziwieni tym co przed chwilą się stało. Gapiliśmy się przez długi czas na tego co zleciał z drzewa, byliśmy zszokowani. Liam nie zwracając na nas uwagi, wydłubywał sobie liście i gałązki z włosów.
 - No co? – dopiero teraz zauważył, że patrzymy na niego jak na idiotę – Co się tak paczacie? Nie paczajcie się na mnie jak na debila! – zbulwersował się – Może pomożecie mi wstać? – zasugerował. Zayn jako jedyny otrząsnął się z szoku i spełnił prośbę daddyego.
 - Stary dlaczego ty śmierdzisz morzem? – zatkał noc Payne.
 - Bo dopiero robiłem sobie maseczki z wodorostów – odpowiedział Zayn, wyraz twarzy tatusia był bezcenny.
 - I wy MNIE uważacie za debila?! – Liam Payne się zirytował.
 - Co robiłeś na drzewie?! – Louis w końcu się ocknął.
 - No spałem – powiedział takim głosem, jakby to była najrzeczywistsza rzecz na świcie.   – A wy mnie obudziliście – przymknął oczy ze złości.
 - Yyy.. przepraszamy? – nie wiedziałam co powiedzieć.
 - A jak się tam znalazłeś? – Lou spojrzał na konar drzewa  z którego zleciał ‘’ten  odpowiedzialny’’.
 - Wieczorem wpadłeś na pomysł, żeby poszukać  pisklaków, stwierdziłeś że fajnie byłoby mieć jednego w domu. Byłeś tak schlany, że nie mogłeś nawet stać prosto, więc to ja wyruszyłem na poszukiwania. W drapałem się tam wysoko i już zostałem, bo nie wiedziałem jak zejść. Ty naprawdę nic nie pamiętasz? – Liam  spojrzał na Marchewę wyczekująco, a ten pokręcił głową.
 - Skoro ja nie poszedłem z tobą to co robiłem? – Lou zaczął myśleć na głos.
 - Krzyczałeś, że goni cię mały  rudy niedźwiedź z długim puszystym ogonem i dziwnymi uszami. A dalej nic nie pamiętam, kompletna pustka.- daddy próbował sobie jeszcze coś wymyślić, ale bez skutku.
 - Rudy niedźwiedź?! – niedowierzał mulat.
 - A może to była wiewiórka? – zastanowiłam się.
 - To jest całkiem prawdopodobne, zawsze miałem problemy z odróżnieniem wiewiórki od niedźwiedzia – przyznał Lou, a my jebnęliśmy face palma.
 - Ty się lecz stary – blondyn zdzielił pasiastego po głowie.
 - Ale co robiłem dalej?- Lou jednak ciągle próbował sobie przypomnieć ostatnią noc.
 - To wszystko to jedna wielka niewiadoma – wzruszyłam ramionami – Dobra pomyślisz w drodze do domu, a teraz zbieramy się, bo kierowca pewnie już na nas czeka – i tak jak myślałam samochód już był.
 - Wiecie co? To ognisko mnie wykończyło – westchnął Niall siadając obok mnie w pojeździe.
 - mnie też  - przyznałam mu  rację – Chyba się zdrzemnę – ziewnęłam i oparłam głowę na ramieniu blondynka. Buraczek jak zwykle zaczął głaskać mnie z czułością po włosach. Po paru minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza, tym razem żadna leśna droga mnie nie obudziła. Tym razem nic mi się nie śniło, może to i dobrze, ostatnio miałam coraz dziwniejsze sny.
 - Rose, obudź się – ktoś szepnął mi do ucha, ale ja nie miałam zamiaru wstawać.
 - Jeszcze chwilkę mamusiu – westchnęłam na wpół przytomna.
 - Jesteśmy na miejscu! – ktoś krzyknął mi prosto do ucha, to nie było miłe.
 - Wstaję! – od razu zerwałam się z miejsca i zderzyłam się z Louisem czołami, który był nade mną pochylony. Złapał się za czoło i spojrzał na mnie z pod byka, odwdzięczyłam mu się tym samym.
 - Mówiłem, że trzeba krzyknąć – Lou zwrócił się do Nialla, a ten wypiął mu język. Zayn i Liam jeszcze słodko pochrapywali, jakim cudem wrzask Tomlinsona ich nie obudził?!
 - Dobra idę pa – rzuciłam wychodząc z samochodu.
 - Pa – odpowiedzieli zgodnie Lou i Nialler.
  Byłam brudna, spocona, przemarźnięta i miałam szopę na głowie, ale i tak cieszyłam się, że jednak chłopcy przekonali mnie do tego wyjazdu.

------------------------------------------------------------------------------
no no ten rozdział jest na prawdę długi! ;P
mam nadzieje, że się spodoba! ;*
słuchajcie! mam zamiar rozpocząć pisanie drugiego bloga o 1d! obiecuję, że tego bloga będę prowadzić jeszcze przez długi czas, ponieważ akcja się dopiero rozwija!
jak już mówiłam założe kolejnego bloga o 1d, jak to zrobię obiecuję, że od razu zamieszczę tu linka do niego!
jeżeli chcecie być powiadamiane o nowych rozdziałach, to zapiszcie w komentarzach swoje e-maile!;p
Serdecznie zapraszam na bloga jednej z mojej czytelniczek:
  http://niallanddylan.blogspot.com/
pozdrawiam!
  

3 komentarze:

  1. Pierwszaa !!! ;D
    Zajebisty rozdział !
    Kocham tego blogaa ^^ ;p
    Mam nadzieje że następny bedzie szybkoo ! ;**

    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń

Każdy nowy wpis doprowadza mnie do ekstazy radości, a jego brak do łez, dlatego tonę w oceanie smutku